fbpx

Aktualności

Każdy wiersz jest wyrazem nadziei

28.02.2018

Rozmowa z Wojciechem Bonowiczem, poetą, pisarzem, krytykiem literackim, jurorem 8. Ogólnopolskiego Konkursu Poezji Osób Niepełnosprawnych „Słowa, dobrze, że jesteście”

– Jaka była Pańska reakcja na zaproszenie do jury tegorocznego konkursu „Słowa, dobrze, że jesteście”?

– Było ono miłe z dwóch powodów. Po pierwsze, ze względu na osobę niedawno zmarłego Leszka Aleksandra Moczulskiego, po którym odziedziczyłem miejsce w tym jury. Przyjemnie jest przecież pomyśleć, że, zdaniem Ani Dymnej, mogę spróbować zastąpić kogoś, kogo w istocie zastąpić się nie da. Po drugie, od lat jestem związany ze środowiskiem osób z niepełnosprawnością intelektualną. Jeśli przysłużę się im również na polu poezji, będzie to dla mnie sporą satysfakcją.

– A czego spodziewa się Pan po poetyckiej twórczości osób z niepełnosprawnościami?

– Mam nadzieję, że zetknę się z kawałkiem prawdziwego życia. Że dowiem się, z czym niepełnosprawni poeci stykają się na co dzień, z czym się zmagają, jak patrzą na swoje otoczenie. Chciałbym też, by utwory przysłane na konkurs były nie tylko starannie, ładnie napisane, ale również czymś mnie zaskoczyły. I wreszcie – chciałbym, czytając te wiersze, poczuć bliskość z ich autorami. To bardzo ważne w lekturze wiersza: umieć sobie wyobrazić, kto do mnie mówi.

– Cierpienie, doświadczanie barier bądź poczucie społecznego odtrącenia pewnie umacnia wrażliwość, czyni subtelniejszym postrzeganie rzeczywistości.

– Naturalnie. I wtedy może sprzyjać rozwojowi twórczego talentu. Ale może też być dla tego rozwoju przeszkodą.

– Dlaczego?

– Ponieważ osoby z niepełnosprawnościami muszą dużo więcej energii zużywać na pokonywanie barier, jakie stawia przed nimi codzienność. Na walkę o swoją samodzielność, o dostęp do tego lub owego, o życie po prostu. Nieuchronnie na pozostałe rzeczy – w tym dokształcanie się, poznawanie literatury, czytanie innych poetów – zostaje tej energii mniej.

– Czy konkurs poetycki dla osób z niepełnosprawnościami ma sens? Przecież twórczy talent nie jest warunkowany przez to, czy ktoś widzi, słyszy albo porusza się na wózku. Po co więc tworzyć oddzielny projekt, skoro organizowanych jest w Polsce wiele konkursów poetyckich?

– Musimy pamiętać o tym, że osoby niepełnosprawne nie tylko zmagają się z rozmaitymi barierami. Często też mają obniżone poczucie własnej wartości. Bywa więc, że niejako z góry zakładają swoją porażkę w konfrontacji z osobami w pełni zdrowia i sił. To z kolei powoduje, że brakuje im odwagi, by przesłać swoje utwory na któryś z ogólnodostępnych konkursów literackich. Tymczasem udział i nagroda w konkursie „Słowa, dobrze, że jesteście” mogą być dla naszych poetów impulsem, że może warto zrobić kolejny krok, zaryzykować i wyjść poza własne środowisko. Oczywiście, nie wszyscy zostaną nagrodzeni. Sensem każdego konkursu jest wyłonienie kilku albo kilkunastu laureatów. Jednak ci, którzy nie znajdą się w ich gronie, nie powinni w siebie wątpić, rezygnować z pisania.

– Trudno godzić się z porażką, jeśli człowiek wkłada w twórczość całe swoje serce.

– Podstawowym sensem każdej twórczości, w tym również poetyckiej, jest poszukiwanie czegoś, w czym możemy siebie wyrażać – poczucie, że potrafimy określać i nadawać kształt temu, co znajduje się w naszym wnętrzu, ukazywać własną perspektywę widzenia świata. Oczywiście, nagrody konkursowe dają satysfakcję. Najistotniejsze jest jednak to, jaką rolę odgrywa twórczość w naszym osobistym życiu, co oznacza ona dla nas samych. Jeśli odczuwamy potrzebę przelewania na papier czy na ekran komputera naszych myśli, nie powinniśmy z tego rezygnować. Tak naprawdę każdy wiersz – nawet najbardziej depresyjny – jest wyrazem nadziei.

– Anna Dymna, która jest pomysłodawczynią konkursu „Słowa, dobrze, że jesteście”, stworzyła w nim kategorię dla poetów z niepełnosprawnością intelektualną. Myśląc społecznymi schematami, fakt ten wydaje się zdumiewający. Zwykle trudno przyjąć, że tacy ludzie zdolni są do poetyckiej refleksji.

– Mój przyjaciel Roman Zańko prowadzi w Szczecinie warsztaty literackie dla osób z niepełnosprawnością intelektualną. Zadając im pytania, wydobywa z nich sformułowania, które bywają niewiarygodne. Na przykład: „Pana Boga rozbolał brzuch z głodu miłości”.

Wojciech Bonowicz, fot.: Ewa Wanat-Gałka

– Świetne!

– Osoby z niepełnosprawnością intelektualną bywają niezwykle błyskotliwe, miewają też świetną intuicję językową. Potrafią do rozmowy wprowadzić nieoczekiwaną, a bardzo interesującą perspektywę. Tadeusz Sobolewski, który ma córkę Celę z zespołem Downa, opowiadał, że pewnego razu, gdy miał z żoną małą scysję, Cela weszła do kuchni i powiedziała: „Mam uwagę: proszę się kochać!”. Czyż nie jest to fenomenalna, poetycka reakcja? Od mojej niepełnosprawnej przyjaciółki Magdy zapożyczyłem określenie „nie wypierszać się”, przydatne, kiedy ktoś lubi wysuwać się na sam przód, przed innych. Wiersze poetów z niepełnosprawnością intelektualną mogą być zatem oryginalne, proponować coś zaskakującego. Pytanie: na ile ich praca będzie samodzielna? Chociaż z drugiej strony… Żaden malarz nie nauczył się sztuki samodzielnie. Podobnie jest z poetami. Cały czas się uczymy, czytamy innych poetów, podglądamy ich warsztat. Nasza oryginalność nigdy nie jest pełną oryginalnością. Zawsze jesteśmy u kogoś zapożyczeni.

– Kim tak naprawdę jest poeta?

– Lubię mówić, że poeta to ktoś taki sam jak wszyscy, tylko bardziej. Jim Jarmusch zrobił niedawno film zatytułowany „Paterson”. To opowieść o kierowcy, który pisze wiersze inspirowane wydarzeniami z życia. Pisze je w zajezdni, czekając na kurs, albo w czasie przerw w pracy. Obraz Jarmuscha mówi o poetach i poetkach coś bardzo prawdziwego: żyjemy tak jak wszyscy, jesteśmy częścią tego świata. Od innych rożni nas jedynie to, że może nieco uważniej patrzymy, nieco uważniej słuchamy. Przyglądamy się słowom – jak one pracują, jak się ze sobą spotykają. Mamy w sobie potrzebę, żeby znaleźć słowa dla naszych obserwacji i przeżyć, nazwać coś w taki sposób, który innym nie przyjdzie nawet do głowy.

Rozmawiał Wojciech Szczawiński

Dowiedz się więcej o konkursie „Słowa, dobrze, że jesteście”

Może Cię zainteresować

„Dolina” przyciąga dobrych ludzi

19.04.2024

„Słowo »podopieczny« oznacza, że ktoś znajduje się pod naszą opieką. Musi więc być ważny w naszym postrzeganiu, rozbudzać w nas serdeczne odruchy, zrozumienie, głęboką zdolność do współodczuwania. Taka opieka to szczególna troska o psychiczny oraz fizyczny dobrostan drugiego człowieka” – zaznacza Małgorzata Cebula, wicedyrektorka ośrodka terapeutyczno-rehabilitacyjnego „Dolina Słońca” w Radwanowicach.

Nowa organizacja życia

18.04.2024

Gościem jutrzejszego programu „Anna Dymna – Spotkajmy się” będzie Jakub Cukier, student historii na Uniwersytecie Wrocławskim, który choruje na cukrzycę typu I.

Dołącz do newslettera