fbpx

Wywiady i felietony

Z wizytą u szeryfa miłosierdzia

Wczoraj Anna Dymna odwiedziła placówkę Katolickiej Wspólnoty „Chleb Życia”, prowadzoną przez siostrę Małgorzatę Chmielewską w województwie świętokrzyskim. Aktorce towarzyszyły Maja Jaworska, dyrektor Fundacji „Mimo Wszystko”, oraz jej zastępczyni Janina Dudzik.

Od wielu lat mam okazję przyglądać się postawie siostry Małgorzaty Chmielewskiej wobec osób chorych, niepełnosprawnych, ubogich, uzależnionych i wykluczonych społecznie. Do tej pory spotykałyśmy się na różnych konferencjach. Małgosia przyjechała na otwarcie naszej „Doliny Słońca”. Była też w ubiegłym roku z grupą swoich podopiecznych na Rynku krakowskim podczas Festiwalu Zaczarowanej Piosenki. Małgosia jest energiczna, silna, konkretna, wydawałoby się – szorstka, a jednocześnie cechuje ją wielka pokora. Nikogo nie ocenia, każdemu człowiekowi daje szansę. Jest po prostu prawdziwa. Od dawna więc chciałam zobaczyć, jak działa i mieszka. Pojechałam do niej z Mają i Janeczką. Pogoda nam sprzyjała. Mimo niedobrych prognoz, była piękna. Taka też byłą nasza wizyta, pełna uśmiechu, słońca, domowego ciepła.

Zajechałyśmy najpierw do starego domu. Była tam kiedyś szkoła. Teraz to przestrzeń, w której znalazło swój dom i miejsce na Ziemi wielu ludzi. Siedziałyśmy przy wielkim stole. Tutaj siostra Małgorzata spotyka się ze swoimi mieszkańcami. Zjadłyśmy smakowity, obfity obiad… z mizerią, buraczkami, sałatą… Jak u mamy.  Poznałyśmy niektórych mieszkańców. Są uśmiechnięci, widać szczęśliwi. Małgosia opowiadała o losach kilku swoich podopiecznych.  Mówiła o najtragiczniejszych przypadkach, o ludziach, których zwykle potępiamy, odrzucamy. Ale w słowach Małgorzaty nie ma żadnego oceniania. Mówi o ludziach, którym po prostu trzeba pomóc, bo znaleźli się na dnie i sami sobie nie poradzą. Małżeństwo, które tutaj zamieszkało, zaadoptowało niedawno roczną dziewczynkę, ratując ją z piekła upokorzenia, nędzy i bezdomności. Dziewczynka szczebiotała radośnie, a ja myślałam tylko: „Boże! Jakie to szczęście, że są na świecie takie osoby jak Małgosia”.  Jest konkretna, stanowcza, wspaniale zorganizowana. Ma w sobie radość , cierpliwość, pokorę.

Ale  pokora tej niezwykłej kobiety nie jest pokorą uległą, lecz silną. Małgosia pomaga ludziom w sposób radosny, otwarty, bez czułostkowości, wzruszania się czy litości. Pokazuje, że nie wolno potępiać ani prostytutki, ani pijaka, ani osoby, która znalazła się na ulicy. Do każdego należy wyciągnąć rękę. Gdy piłyśmy kawę, na progu domu patrząc na pasmo Gór Świętokrzyskich, Małgosia dzwoniła do lekarzy, urzędów w różnych sprawach. Niestety, w szpitalu właśnie znalazł się w bardzo ciężkim stanie jeden z jej podopiecznych i Małgosia oznajmiła, że musi dziś do niego jechać, bo przecież trzeba.  Potem pojechałyśmy 11 kilometrów dalej, do miejsca, gdzie mieszka Małgorzata ze swoimi  zaadoptowanymi synami i innymi podopiecznymi.  To magiczne miejsce. Na powitanie przybiegły dwa psy, za płotem stały kozy i lama. Natychmiast pojawił się Artur, autystyczny ukochany „syn” siostry. Tutaj zostały pobudowane domki kanadyjskim systemem . Małgosia właśnie w takim mieszka. Artur nie opuszczał nas ani na chwile i cały czas zabawiał nas kilkoma słowami, wśród których wybijało się to najważniejsze ; Gosia! Tutaj podopieczni uprawiają pole, jest miejsce na wspaniałe ponoć pomidory, jest też basen, by się mieszkańcy nie nudzili, jest malutka, drewniana kaplica, duma tego miejsca, jest czyściutko, sympatycznie, domowo. Małgorzata dba o swoich podopiecznych jak prawdziwa Matka. Organizuje im wycieczki, wyjazdy do teatrów, dba o ich naukę… Prowadzi zresztą przecież projekt, dzięki któremu 600 osób ma ułatwione i umożliwione rozwijanie swojej edukacji.

Małgorzata ma w Polsce kilka  ośrodków dla osób bezdomnych i odrzuconych. Znajdują w nich opiekę osoby bardzo chore ale też odnajdują w nich pracę, sens i radość osoby, które zagubiły się na ścieżkach życia. W jednym z nich jej podopieczni produkują przetwory, które sprzedają w sklepie internetowym. Wyjechałyśmy obdarowane słoiczkami z dżemami, konfiturami, galaretkami i musztardą pomidorową. Już zjadłam galaretkę porzeczkową…  Palce lizać!

Siostra Małgorzata jest dla mnie najjaśniejszym wzorem człowieczeństwa.  Wyjechałam od Niej z poczuciem, że świat mimo ciemnych barw jest dobry i że naprawdę mimo wszystko można  sprawiać, by myślało tak coraz więcej ludzi.

Małgosia daje szansę osobom znajdującym się w najbardziej tragicznej sytuacji, jest dla nich prawym szeryfem, szeryfem autentycznego miłosierdzia. A mnie dała wczoraj piękną lekcję sensu wspierania potrzebujących, prostej, lecz autentycznej miłości.

Anna Dymna

Dołącz do newslettera