Wyżej niż Korona Ziemi
Anna Dymna mówi, że Janusz Świtaj jest nie tylko znakomitym pracownikiem, ale też symbolicznym podopiecznym fundacji „Mimo Wszystko”, bo od lat udowadnia, jak niezwykłą istotą jest człowiek, jak ogromny potencjał drzemie w każdym z nas.
– Kiedy człowiek obierze cele i zacznie je realizować, wtedy bariery znikają – zapewnia Janusz. – Realizacja zamierzeń wymaga jednak wysiłku oraz odpowiedniej postawy. To uniwersalna reguła. Obowiązuje wszystkich, bez względu na stan zdrowia czy zakres sprawności.
26 września 2018 r., w dniu 15-lecia Fundacji Anny Dymnej „Mimo Wszystko”, również on wyruszy na „K2”. Dotrze tam po raz drugi. Zresztą mentalnie zdobywał góry znacznie wyższe niż szczyty Korony Ziemi razem wzięte.
***
W kwietniu 2006 r. tragizm swojego położenia opisał w liście otwartym do prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Słowa na klawiaturze komputera wystukiwał trzymanym w ustach ołówkiem.
Na skutek wypadku doznałem urazu z porażeniem czterokończynowym i niewydolnością oddechową. Krótko mówiąc: mam tylko trzeźwo myślącą głowę i od 13 lat żyję biologicznie nienaturalnie (…) Codziennie potrzebuję fachowej opieki pielęgniarskiej, a nie tylko dwa razy w tygodniu. Nie mogę już dłużej patrzeć na cierpienia moich Rodziców związane z moją sytuacją. Są oni coraz starsi i nie mają potrzebnych sił do opieki nade mną przez 24 godziny na dobę. Posłużę się może drastycznym porównaniem, ale władze publiczne, w tym również lokalne, wydają więcej pieniędzy na dzienne utrzymanie bezdomnych zwierząt (osobodzień 68 zł), niż na pomaganie ludziom. W hospicjum ta stawka jest mniejsza (osobodzień ok. 23 zł). Jeżeli zatem w Rzeczypospolitej Polskiej, której Pan jest Prezydentem, dochodzi do takiej sytuacji, to ja już nie mam żadnej nadziei na godne życie. Nie pozostaje mi nic innego jak przyłączyć się do zwolenników eutanazji jako prawa do godnej śmierci[1].
Stał się bohaterem telewizyjnych i radiowych serwisów informacyjnych. Jego nazwisko widniało w prasowych nagłówkach. Przez media przetoczyła się dyskusja na temat moralnego wymiaru eutanazji. O opinię poproszono też Annę Dymną.
Kiedy słyszę pytanie, „Czy człowiek ma prawo do eutanazji?”, myślę sobie, dlaczego rozmawiamy o śmierci, zamiast rozmawiać o życiu. Dlaczego nie zastanawiamy się nad tym, co powinniśmy zrobić, żeby tym ludziom chciało się żyć? (…) Ja nie jestem Panem Bogiem. Ale jestem człowiekiem i wiem jedno – powinniśmy zrobić wszystko, żeby ludzie tacy jak Janusz Świtaj nie pragnęli śmierci – powiedziała aktorka[2].
***
Kiedy sprawa obiegła media, przypomniałam też sobie, że znam Janusza Świtaja, bo moja fundacja kupiła mu kiedyś materac przeciwodleżynowy i ssak do odflegmiania. Zadzwoniłam do niego. Zaczęłam wrzeszczeć: „Co ty sobie wyobrażasz?! To ty dajesz mi siłę! Zawsze o tobie myślę, kiedy jest mi źle! Masz tyle woli życia, którą podziwiam, a chcesz umierać?! Chyba ci się nudzi! Może do jakiejś pracy byś się wziął?!”. Krzyczałam na biednego Janusza bez zastanowienia. W tej sytuacji moje słowa mogły wydawać się absurdalne i okrutne, ale odruchowo, po prostu, potraktowałam go jak zwykłego, inteligentnego, wspaniałego człowieka, który, jak każdy, jest wielką wartością. Gdy odłożyłam słuchawkę i pomyślałam, co do niego mówiłam w tych nerwach, sama się przeraziłam. Jednak od razu zaświtała mi myśl: „Przecież mówiłam prawdę!”[3] – wspomina Anna Dymna.
W marcu 2007 r. Janusz podpisał umowę o pracę z fundacją „Mimo Wszystko”. Został zatrudniony na stanowisku internetowego analityka rynku osób niepełnosprawnych i fundraisera. Otrzymał też od nas specjalistyczny wózek z respiratorem (steruje nim za pomocą ust). Wreszcie – po blisko piętnastu latach przebywania w zamknięciu – mógł opuścić mieszkanie na 8. piętrze blokowiska w Jastrzębiu-Zdroju.
***
W 2008 r. ukazała się jego autobiografia „Dwanaście oddechów na minutę”. W 2010 r. spełnił swoje marzenie – odebrał świadectwo dojrzałości. Zaczął studiować psychologię. W 2014 r., na Zamku Królewskim w Warszawie, wręczono mu statuetkę „Człowiek bez barier”. Rok później otrzymał nagrodę w Konkursie Wyróżnień JM Rektora Uniwersytetu Śląskiego. Studia skończy w przyszłym roku.
– Nieraz słyszałem: „Janusz, po co ci ta nauka, ten wysiłek?”. W ogóle nie zwracałem na to uwagi. Robiłem swoje. Dzięki temu poszerzałem swoje poczucie wolności. Życie nie polega na tym, by bezczynnie je przeleżeć. Lubię dawać z siebie wszystko. Od narzekania nikomu się jeszcze nie poprawiło. Powiem więcej: niektórzy sami mocno pracują na to, by czuć się społecznie wykluczonymi – podkreśla.
Od lat angażuje się w akcje różnych organizacji charytatywnych, uczestniczy w kampaniach społecznych. Niedawno postawił sobie nowe wyzwanie. W czerwcu ukończył kurs wolontariusza hospicyjnego. Odwiedza nieuleczalnie chorych w domu hospicyjnym w Żorach.
***
W 2007 r. – jeszcze za pomocą łączy elektronicznych – po raz pierwszy wziął udział w Ogólnopolskich Dniach Integracji „Zwyciężać Mimo Wszystko”. W kolejnych latach gościł osobiście na krakowskim Rynku. W kwietniu 2012 r. został kierownikiem naszej pierwszej wyprawy na „K2”. Razem z nim krakowski wierzchołek zdobywało siedem osób z niepełnosprawnościami. Projekt zakończył się sukcesem.
– Dla kogoś, kto jest całkowicie sparaliżowany i zależny od respiratora, wyprawa na Kopiec Kościuszki to prawdziwe K2 – zaznacza. – Na jego szczyt prowadzi wyboista i bardzo wąska droga, co dla osób poruszających się na wózkach stanowi niemałe wyzwanie. Nie każdy ma odwagę je podjąć. Osobiście próbowałem zachęcić do takiej wyprawy kilkanaście osób. Pozytywnie odpowiedziała jedna.
Owszem, pomogliśmy Januszowi. Ale również on sam bardzo ciężko pracuje na to, żeby odczuwać spełnienie. Czy Pan wie, że aż trzykrotnie podchodził do zdawania egzaminu dojrzałości? Dwukrotnie go oblewał. A przecież po pierwszym maturalnym niepowodzeniu mógł sobie powiedzieć: „To dla mnie za trudne. Będę tylko leżał”. Nikt też nie zmuszał go do studiowania psychologii, pisania własnej biografii, uczestniczenia w różnych kampaniach społecznych albo projektach charytatywnych[4] – podkreśla Anna Dymna.
Wojciech Szczawiński
Czytaj też:
15 bohaterów na nasze 15-lecie
[1] www.switaj.eu
[2] „On woła o życie”, z Anną Dymną rozmawia Daniel Walczak, „Dziennik” (5 maja 2007 r.)
[3] „Warto mimo wszystko”, Anna Dymna, Wojciech Szczawiński, SIW Znak 2017.
[4] Tamże.