fbpx

Aktualności

Kobieta spełniona

21.09.2018

Jako pierwsza Polka z niepełnosprawnością wykonała skok na spadochronie, z wysokości 4 kilometrów. Wychowuje córkę. Sprząta, gotuje, prasuje, jest znakomitym kierowcą. Fakt, że urodziła się bez rąk, nie ma dla niej znaczenia.

Trudno określić, kim jest dla nas Ania Krupa: wolontariuszką, sprzymierzeńcem i przyjaciółką naszych działań, inspiracją,  podopieczną… Dziesięć lat temu, razem z Maciejem Stuhrem, wystąpiła w spocie kampanii 1% Fundacji Anny Dymnej „Mimo Wszystko”. Kolejna bohaterka jubileuszowego projektu „Każdy ma swoje K2” to przede wszystkim symbol – tego, że człowiek jest istotą niezwykłą.

Do dzisiaj pamiętamy minę listonosza, który zjawił się w pierwszym biurze fundacji „Mimo Wszystko” przy ul. Kościuszki w Krakowie. Zobaczył, jak dziewczyna – siedząc przy stole i trzymając długopis w palcach stopy – adresuje koperty. Zaniemówił ze zdumienia, trochę nawet pobladł. Nie wiedział, jak zareagować. Ania uprzejmie zapytała:

– W czym możemy panu pomóc?

To zdarzyło się tuż przed I Ogólnopolskim Dniem Integracji „Zwyciężać Mimo Wszystko”, który, w czerwcu 2004 r., zorganizowaliśmy na krakowskim Rynku Głównym.

***

„I co jeszcze? Może pani rękę do majtek wsadzić?” – pytał kierowca autobusu, którego poprosiła, by wyciągnął z jej kieszeni odliczoną opłatę za przejazd. Innym razem starsza kobieta współczująco westchnęła: „Biedne dziecko, nawet nie masz jak się powiesić”. Odparła: „Jakbym chciała popełnić samobójstwo, mogłabym skoczyć do studni. Ale Pan Bóg nie po to dał mi życie, żebym je sama sobie odbierała”.

– Ludzie czasami dziwnie reagują – mówi. – Można im jedynie głęboko współczuć bezmyślności. Obrażać się nie ma sensu.

Pochodzi z Piekielnika, spod Nowego Targu. Ma trzydzieści siedem lat. Po powrocie z urlopu macierzyńskiego, została bibliotekarką. Uwielbia swoją pracę. Zanim urodziła – 11-letnią dzisiaj – Emilkę, również pracowała w szkole. Jako anglistka. Ukończyła The Polish Open Unversity w Krakowie. Ma dyplom z zarządzania biznesem, a także bibliotekoznawstwa oraz oligofrenopedagogiki.

Nauczycielką chciała być od kiedy pamięta – na wzór ulubionej książkowej bohaterki, Ani z Zielonego Wzgórza. „Po co ci ta nauka?! – pytali niektórzy – Masz przecież rentę”. Robiła swoje, stawiała na samodzielność.

Najpierw miała być sekretarką w integracyjnej szkole podstawowej w Czerwiennem – wtedy jedynej takiej na Podhalu. W holu placówki umieszczono tablicę ze słowami Jana Pawła II: „Społeczeństwo, w którym byłoby miejsce tylko dla osób pełnosprawnych, całkowicie samodzielnych i niezależnych, nie byłoby społeczeństwem godnym człowieka”. Kiedy okazało się, że jest tam wolny etat dla anglistki, nie wahała się. W roku 2006 poprowadziła pierwszą lekcję.

– Bałam się reakcji uczniów – wspomina. – Jednak dzieci reagują czasami bardziej dojrzale niż dorośli. Oczywiście zapytano, dlaczego nie mam rąk. Kiedy wytłumaczyłam, że taka po prostu przyszłam na świat, uczniów przestała interesować moja niepełnosprawność.

***

– Niektórzy mają siebie za niepełnosprawnych, bo brakuje im dwóch palców u dłoni – podkreśla. – Wmawiają w siebie niemoc. A ja zawsze byłam przekorna. Kiedy zakładano, że z czymś sobie nie poradzę, to robiłam wszystko, by pokazać, na co mnie stać. Bywało, że po nocach nie spałam, bo kombinowałam, jak to czy tamto wykonać.

Być może ten upór to cecha góralskiej zaciętości. Głównie jednak – zasługa jej mamy. Kiedy widziała, że córka potrafi wytrzeć ze stołu rozlane mleko, stawiała przed nią wyższe „poprzeczki”. Anna sprzątała, prała, gotowała, prasowała, robiła zakupy, grabiła siano na rodzinnym polu. Firanki też umie powiesić. Nauczyła się, że dla chcącego… I że potrzeba jest matką wynalazków.

Uwielbia prowadzić samochód. Niektórzy uważają nawet, że jeździ jak pirat drogowy.

– To przesada – śmieje się. – Czasami przemieszczam się trochę szybciej, ale tylko na autostradzie, gdy nie mam w aucie nikogo pod opieką.

***

W telewizyjnym programie „Spotkajmy się” Anna Dymna zapytała ją, co by wybrała: posiadanie rąk czy milion złotych. Bez namysłu odparła: „Milion”.

– To był żart – tłumaczy tamtą wypowiedź. – Chciałabym normalnie funkcjonować. Ale skoro nie jest to możliwe, świetnie radzę sobie bez rąk. A milion… Bardzo by mi się przydał do realizacji rozmaitych zamierzeń. Mam ich wiele. Pragnę być aktywna.

Czuje się kobietą spełnioną. Kiedy zaszła w ciążę, niektórzy łapali się za głowę. Twierdzili nawet, że to skrajna nieodpowiedzialność. Byli w błędzie. Pielęgniarki w szpitalu, w którym urodziła się Emilka, nie mogły nadziwić się, jak wspaniale i perfekcyjnie pozbawiona rąk kobieta radzi sobie z opieką nad noworodkiem. Po powrocie ze szpitala zamieszkały same. Nie potrzebowała pomocy podczas zmieniania Emilce pieluchy, karmienia jej butelką albo przekładania dziecka z łóżeczka do nosidełka. W tamtym czasie zrealizowano o niej film dokumentalny zatytułowany „Matka”. Widać w nim zadziwiająco sprawną opiekę Ani nad maleńką Emilką.

– Emilka to trochę taki mały diabełek – opowiada. – Ma charakterek, oj ma. Jest niezwykle inteligentna. Krzykiem ani siłą niczego się u niej nie wskóra. Trzeba rozmawiać. Bardzo dużo rozmawiam z córką. Uwielbiamy z sobą przebywać. Ona jest moja, a ja jestem jej. Najważniejsze, że mamy siebie.

***

Chociaż skończyła studia w Krakowie, nigdy nie chciała przeprowadzać się do większego miasta. Atmosfera wielkomiejskości ją męczy. Czuje się szczęśliwa w swojej małej ojczyźnie, wśród najbliższych, przyjaciół i swoich uczniów. Marzenia ma prozaiczne. Pragnie tylko zdrowia dla Emilki i siebie, a także tego, żeby im nie zabrakło pieniędzy na życie.

– Cieszę się, że, 26 września, wezmę udział w wyprawie na Kopiec Kościuszki. Tym projektem, dzięki niezwykłym ludziom, Fundacja Anny Dymnej „Mimo Wszystko” po raz kolejny przełamie stereotyp, pokaże, jak wiele zależy od nas samych; że warto być razem i wzajemnie sobie pomagać. I że narzekanie albo pretensje do losu nic nie znaczą. Trzeba działać. Od narzekania nikomu się jeszcze nie poprawiło – zaznacza.

Wojciech Szczawiński

Czytaj też:

15 bohaterów na nasze 15-lecie

To nie zaczęło się nagle

„My, kobitki, damy radę”

Po prostu miłość

Anioł na „K2”

1% to siła milionów

Wyżej niż Korona Ziemi

„Spróbuj. Czemu nie?”

Dopóki będą, damy radę

Ich miejsce na ziemi

Wystarczy mieć głowę

Może Cię zainteresować

Spotkania, które dają siłę

26.07.2024

„Kiedy przebywam z podopiecznymi naszej »Doliny Słońca« w Radwanowicach albo Warsztatu Terapii Zajęciowej w Lubiatowie, zawsze otwierają się we mnie zdumiewające przestrzenie poczucia radosnego autentyzmu życia. Takie spotkania od lat dają mi siłę” – wyznaje Anna Dymna.

Nie tylko dla najmłodszych

22.07.2024

Po raz drugi zapraszamy na polanę przed budynkiem Warsztatu Terapii Zajęciowej w Lubiatowie. 24 lipca, czyli w najbliższą środę, Anna Dymna, Krystian Durman i Krzysztof Orzechowski będą czytać tam klasyków poezji dziecięcej.

Dołącz do newslettera