Moje zarządzanie jest proste
Wczorajszy dzień był dla mnie niezwykły i ważny. Tuż przed godziną trzynastą podjechałam pod Dom Zjazdów i Konferencji PAN-u w Jabłonnie pod Warszawą. Pałac otoczony jest wielkim, wspaniale zadbanym parkiem. Miejsce to, ozłocone gorącym majowym słońcem, zdawało się być najpiękniejszym na ziemi, a ostre barwy wiosny nastrajały optymistycznie.
Pod pałacem stała już grupa uśmiechniętych, dostojnych gości. Byłam zdenerwowana i onieśmielona. Znalazłam się bowiem wśród wybitnych profesorów, naukowców… i za chwilę miałam odebrać Medal Polskiej Akademii Nauk im. Tadeusza Kotarbińskiego za wybitne osiągnięcia w dziedzinie organizacji i zarządzania oraz za działalność charytatywną. Poczułam się przez chwilę tak, jakbym znalazła się na innej planecie. Było dostojnie, elegancko, a dla mnie wzruszająco. Po odczytaniu wszystkich uzasadnień Kapituły, po wręczeniu medali, przyszła chwila, której tak się bałam. Trzeba było coś powiedzieć, a ponieważ byłam jedyną kobietą wśród nagrodzonych, elegancko wypchnięto mnie pierwszą przed mikrofon. Jakże ja, aktorka mam mówić o zarządzaniu, o organizacji w obecności tylu Uczonych, Specjalistów, Profesorów? W dodatku na sali siedział też Wnuk Profesora Kotarbińskiego. W głowie kłębiły mi się słowa wielkiego filozofa: „Nie powinieneś się mądrzyć, jeśli nie chcesz się wygłupić”, „Lepiej nic nie mówić, niż mówić o niczym”… Ale pamiętałam też inne słowa Twórcy „Traktatu o dobrej robocie’ : „Rób coś, kochaj coś i nie bądź gałganem”. I tak oto pomógł mi Profesor Kotarbiński. No bo przecież całe życie kocham, robię i staram się by gałganem nie być. O tym zaczęłam mówić właśnie.
Sprawnej roboty uczę się całe życie. Przecież już 42 lata pracuję w teatrze. By powstał spektakl, aktor powinien – poza talentem, emocjami – być konkretny, dokładny, pokorny… czyli musi nauczyć się działać sprawnie. Ale też przez całe życie uczę się w tym zawodzie wrażliwości na drugiego człowieka. Myślę, że, pracując nad wieloma rolami przez tych wiele lat, uczyłam się zrozumieć człowieka, starałam się wczuć w jego sytuację, pojąć jego cierpienia, kompleksy, uczucia. Ta droga zaprowadziła mnie w przestrzeń osób chorych, niepełnosprawnych, odrzuconych, a kontakt z nimi i chęć zwykłej pomocy sprawiły, że założyłam fundację i, nawet nie wiedząc kiedy, zaczęłam organizować, zarządzać, działać….
Nie jestem specem od zarządzania, ekonomistą, menadżerem. Zasady mojego zarządzania są proste: wiem, komu pomagam, i zawsze widzę cel, wokół mam Ludzi, którzy też ten cel widzą i mają do naszego działania taki sam stosunek jak ja. Działam uczciwie, przejrzyście i z niesłabnącym oddaniem. Ufam moim Współpracownikom tak jak sobie. W działaniu najczęściej stosuję metodę życzliwości, radości, uśmiechu… taką też stosuje cała moja Fundacja. Dodatkowo jestem wolontariuszem fundacji, a to przyciąga rzesze wolontariuszy, którzy wypełniają słońcem wszystkie nasze przedsięwzięcia. Uczymy się codziennie pokory i cierpliwości. Przy naszych działaniach są to niezbędne cechy. Uczymy się odwagi i siły od naszych podopiecznych. To oni na co dzień pokazują nam, że można przekraczać wszelkie przeszkody, zdobywać nieosiągalne cele i możliwym czynić niemożliwe; uczą nas szacunku do każdego oddechu, każdej chwili – po prostu do człowieka i życia. To zasady proste i oczywiste. Jeśli się ich przestrzega, to również moje dymne zarządzanie staje się możliwe i skuteczne. A profesor Kotarbiński bardzo mi w tym pomaga.
W słowach Profesora znajduję najlepsze wskazówki: „Nie potrzeba odwoływać się do Opatrzności ani do nieśmiertelności, by uznać za słuszne chwalić męstwo, dobroć serca, prawość, godność, szlachetność motywacji”. Tak, te słowa dają siłę.
A swoje wystąpienie zakończyłam słowami Czesława Miłosza. Powiedziałam wiersz „Miłość”: „… nie ten najlepiej służy, kto rozumie!”. To prawda. Nie rozumiem tak do końca naszego świata, nie rozumiem wszystkich mechanizmów, praw, zmieniających się wciąż ustaw… Ale służę jak umiem i będę służyć póki żyję.
Medal ten dedykuję oczywiście wszystkim Pracownikom, Wolontariuszom, Podopiecznym Fundacji „Mimo Wszystko”. Wiem, że tak naprawdę dostaliśmy go wszyscy… bośmy przecież jednym sercem, prawda?