fbpx

Aktualności

Zaczęło się od „Albertiany”

24.05.2021

Życzliwa, uśmiechnięta, skromna. Zawsze możemy na nią liczyć. Fascynuje się jogą. Uwielbia muzykę oraz teatr. Głównie te przestrzenie dokumentuje na fotografiach. Rejestruje też na nich emocje naszych podopiecznych. Zatrzymuje w kadrze chwile, które trwają ułamek sekundy.

Rozmowa z Magdaleną Woch, tegoroczną laureatką Grand Press Photo

– Kiedy po raz pierwszy uświadomiła sobie Pani, że robienie zdjęć jest niezwykle zajmujące?

– Jakieś piętnaście lat temu. W miejscu pierwszej pracy poznałam kolegę, który zajmował się fotografią. Zainteresowałam się tym, co robił. Kupiłam pierwszy aparat. Ale niedługo potem, na dobrych parę lat, zrezygnowałam z intensywnego robienia zdjęć. W tamtym okresie ograniczałam się do uwieczniania rodzinnych spotkań.

– Grand Press Photo to najbardziej prestiżowa nagroda w Polsce, dla profesjonalnych fotografików. Tymczasem Pani opowiada mi o robieniu zdjęć podczas uroczystości domowych…

– Ale tak ze mną było. Nie czuję się profesjonalistką, artystką. Nie dociera jeszcze do mnie, że dostałam Grand Press Photo. Na pierwsze warsztaty wyjechałam sześć lat temu, do Norwegii. Ich głównym celem było fotografowanie zorzy: przepięknych krajobrazów, zachwycających barw. I chyba wtedy poczułam, że chcę poważnie zająć się robieniem zdjęć. Nie bardzo jednak wiedziałam, na czym powinnam się skupić. A ponieważ jestem wielką fanką muzyki, szczególnie tej „na żywo”, ostatecznie postanowiłam fotografować koncerty. Przeżyłam pierwsze takie wydarzenie, drugie, trzecie… Zachwyciłam się i oddałam tej dziedzinie fotografii bez reszty. W międzyczasie zrobiłam dyplom w Otwartym Studiu Fotografii na Wydziale Architektury Politechniki Krakowskiej.

– Mnóstwo ludzi zajmuje się fotografią. Jednak mało kto otrzymuje Grand Press Photo. Jak toczyły się Pani losy?

– Jako fotoreporterka, rozpoczęłam współpracę z portalem „Muzyczny Kraków”. Dokumentowałam dla niego wiele fantastycznych wydarzeń: Summer Jazz Festival, Festiwal Muzyki Filmowej, Wodecki Twist Festiwal, Opera Rara. W 2019 roku zaczęłam robić zdjęcia dla Opery Krakowskiej. Fotografowałam między innymi „Cyrulika sewilskiego” w reżyserii Jerzego Stuhra i „Sen nocy letniej” Giorgio Madii. Były to niezwykle inspirujące doświadczenia. Czułam, że moje życie zawodowe nabiera tempa. Niestety, pandemia wszystko wyhamowała.

Wolontariusze Biura Młodych Fundacji Anny Dymnej „Mimo Wszystko” podczas finału 15. Festiwalu Zaczarowanej Piosenki, fot.: Magdalena Woch

– Paradoksalnie koronawirusowi zawdzięcza Pani Grand Press Photo. Zwycięski fotoreportaż, w kategorii „Życie codzienne”, to artystyczny majstersztyk: przedstawia puste przestrzenie krakowskich teatrów w okresie pandemii.

– Coś w tym jest.

– Jak trafiła Pani na Fundację Anny Dymnej „Mimo Wszystko”?

– Poznałam Jarka Praszkiewicza, który, jako fotoreporter, współpracował już z tą fundacją. Pojechaliśmy na warsztaty do Lanckorony. Jarek skierował moją uwagę na fotografię reportażową. Współpracę z fundacją rozpoczęłam od robienia zdjęć podczas gali Ogólnopolskiego Festiwalu Twórczości Teatralno-Muzycznej Osób Niepełnosprawnych Intelektualnie „Albertiana”, która, w marcu 2019 roku, odbywała się w krakowskim Teatrze Słowackiego. Zależało mi na uchwyceniu wyjątkowego charakteru tego wydarzenia, pokazaniu emocji, które mu towarzyszą. Po raz pierwszy poczułam wtedy, że również przestrzeń i dynamika teatru są dla mnie niezwykle fascynujące. Potem wracałam do nich wielokrotnie. Myślę, że każdy taki powrót miał wpływ na formę mojego fotoreportażu nagrodzonego Grand Press Photo.

– Ten fotoreportaż ma więc korzenie w „Albertianie” sprzed trzech lat.

– Nie inaczej. Moja fascynacja teatrem zaczęła się od „Albertiany”.

Zajęcia w pracowni plastycznej ośrodka terapeutyczno-rehabilitacyjnego dla osób niepełnosprawnych intelektualnie „Dolina Słońca” w Radwanowicach, fot.: Magdalena Woch

– W tym samym roku, razem z Jarosławem Praszkiewiczem, na Rynku Głównym w Krakowie, fotografowała Pani finał 15. Festiwalu Zaczarowanej Piosenki, a w następnym dniu wieczorny koncert „Każdy jest komuś potrzebny”.

– Urzekła mnie atmosfera tych wydarzeń: ich spontaniczność, radość, profesjonalizm organizacyjny. Zresztą już podczas mojej pierwszej „Albertiany” w Teatrze Słowackiego, kiedy obserwowałam pracowników fundacji Anny Dymnej i z nimi rozmawiałam, świtało mi w głowie: „Jestem wasza”. Miło jest przyglądać się takim wydarzeniom albo temu, co dzieje się w ośrodku „Dolina Słońca” w Radwanowicach.

– Obserwuje Pani podopiecznych fundacji. Dokumentuje aparatem organizowane przez tę organizację koncerty i festiwale. Jest też Pani autorką zdjęć do ubiegłorocznej i tegorocznej kampanii 1%. Jakie wrażenie daje taka współpraca?

– W swoim otoczeniu nie mam osób z niepełnosprawnościami. Niewiele więc o nich wiem. Fundacja Anny Dymnej zajmuje się dwoma obszarami: osobami niepełnosprawnymi intelektualnie i z pozostałymi niepełnosprawnościami. Domyślam się, że zarówno dla jednych, jak i drugich jest to niezwykle istotna działalność. Odmienia ona rzeczywistość wielu ludzi, dając im radość oraz poczucie sensu codzienności. Włącza ich do naszego, pozornie, normalnego świata. Fundacja „Mimo Wszystko” zmienia społeczne postrzeganie osób z niepełnosprawnościami. A to jest najistotniejsze. Jeżeli przecież traktujemy kogoś jako gorszego, mniej wartościowego czy niegodnego uwagi, to spychamy go na margines, świadomie krzywdzimy. Zatracamy przez to własną wrażliwość. Mam nadzieję, że wyjątkowość i dobrą energię działań fundacji Anny Dymnej widać również na moich fotografiach.

Gala 19. Ogólnopolskiego Festiwalu Twórczości Teatralno-Muzycznej Osób Niepełnosprawnych Intelektualnie „Albertiana”, fot.: Magdalena Woch

– Proszę zdradzić kulisy pracy fotoreportera. 8 maja dokumentowała Pani półfinały 16. Festiwalu Zaczarowanej Piosenki w Konstancinie-Jeziornie. Ile to było zdjęć?

– Tysiąc pięćset na pewno. A może więcej…

– A ile z nich wybrała Pani do publikacji?

– Około dwustu.

                                                                                                                     Rozmawiał Wojciech Szczawiński

Fot. w galerii: Magdalena Woch

 

Może Cię zainteresować

Spotkania, które dają siłę

26.07.2024

„Kiedy przebywam z podopiecznymi naszej »Doliny Słońca« w Radwanowicach albo Warsztatu Terapii Zajęciowej w Lubiatowie, zawsze otwierają się we mnie zdumiewające przestrzenie poczucia radosnego autentyzmu życia. Takie spotkania od lat dają mi siłę” – wyznaje Anna Dymna.

Nie tylko dla najmłodszych

22.07.2024

Po raz drugi zapraszamy na polanę przed budynkiem Warsztatu Terapii Zajęciowej w Lubiatowie. 24 lipca, czyli w najbliższą środę, Anna Dymna, Krystian Durman i Krzysztof Orzechowski będą czytać tam klasyków poezji dziecięcej.

Dołącz do newslettera