Aktualności

Państwo Mielczarkowie poznali się w latach szkolnych. Najpierw połączyła ich przyjaźń. Tuż przed studniówką pan Robert się rozchorował. Początkowo sądzono, że to jedynie infekcja. Badania wykazały jednak problemy z sercem. W tamtym czasie rozmówca Anny Dymnej nie miał zbyt wiele czasu, by zajmować się sobą. Ożenił się, na świat przyszło jego pierwsze dziecko. Ostatecznie dowiedział się, że ma zapalenie mięśnia sercowego. Diagnoza wykluczała interwencję chirurgiczną. Leczenie miało się sprowadzać do farmakologii.

Fot.: archiwum fundacji

Pani Aneta mówi, że w tamtym okresie stan małżonka pogarszał się niemal z dnia na dzień. Badania przeprowadzone w szpitalu wykazały niewydolność wielonarządową. Lekarze bezradnie rozkładali ręce. Twierdzili, że dla pana Roberta nie ma już właściwie ratunku. Ostatecznie poinformowano go, że konieczny jest pilny przeszczep serca. Szanse na powodzenie wynosiły wtedy 50/50. Udana operacja odbyła się 4 stycznia 1993 roku. Krok po kroku pan Robert po raz pierwszy wracał do życia.

Kiedy pani Aneta po raz drugi zaszła w ciążę, pan Robert ponownie odczuł poważne problemy z sercem. Ale, po ośmiu miesiącach, jego zdrowie wróciło do normy. Od tamtej pory państwo Milczarkowie prowadzili szczęśliwe, rodzinne życie, ciesząc się dwoma synami. Robili to do chwili, gdy, podczas wypoczynku na basenie w Łebie, pan Robert kilkakrotnie stracił przytomność. Konieczne okazało się wszczepienie rozrusznika. Niestety, kolejne badania wykazały uszkodzenie prawej komory serca oraz zastawki. Alternatywa brzmiała: kolejny przeszczep serca albo śmierć.

Dzisiaj pan Robert czuje się dobrze. Mówi, że ponownie wrócił do życia, podobnie jak po pierwszym przeszczepie. Jest wdzięczny swoim dwóm dawcom oraz heroicznym decyzjom ich rodzin.

Zapraszamy przed telewizory w najbliższy piątek do TVP2, o 6.20. Program dostępny będzie również na platformie Vod.tvp.pl.

Grzegorz Chajok