Anna Dymna: „To jest dla mnie po prostu obrzydliwe”
Portal Wirtualnemedia.pl poprosił Annę Dymną o komentarz w sprawie nadużycia, jakim okazała się zbiórka pieniędzy pn. „Boję się ciemności”. Artykuł publikujemy w całości.
W sprawie opartej na oszustwie akcji „Boję się ciemności” głos zabrała Anna Dymna, aktorka i założycielka fundacji „Mimo Wszystko”. W rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl nie kryje oburzenia całą sprawą i postępowaniem organizatora zbiórki. Zdaniem Anny Dymnej najbardziej poszkodowani po aferze będą naprawdę chorzy, potrzebujący pomocy ludzie.
Przypomnijmy – oficjalnie zbiórka na rzecz chorego Antosia Rudzkiego trwała na portalu crowdfundingowym Zrzutka.pl od lutego br. Jej organizatorem okazał się 23-letni Michał S.. W akcję udało mu się zaangażować wiele osób publicznych – w tym m.in. małżeństwo Anny i Roberta Lewandowskich, byłego premiera Kazimierza Marcinkiewicza czy Macieja Orłosia. Niedługo po publikacji komunikatu na profilu Siepomaga.pl okazało się, że cała zbiórka była sfingowana, a pieniądze trafiały na prywatne konto Michała S., który został już zatrzymany przez policję, a jego sprawą zajęła się prokuratura. O komentarz do sprawy poprosiliśmy Annę Dymną, która od kilkunastu lat pomaga dorosłym osobom niepełnosprawnym intelektualnie w założonej przez siebie fundacji „Mimo Wszystko”. Aktorka w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl nie kryła swojego niedowierzania i oburzenia całą sytuacją.
– Trudno mi komentować tę sprawę. Nie znam szczegółów, a w mojej głowie nie mieści się, że ktoś mógł zrobić coś tak obrzydliwego i głupiego. Z jednej strony to zwyczajne przestępstwo, oszustwo i złodziejstwo – sprawa dla prokuratury. Tu nie ma co komentować. Są paragrafy, sądy, prawo. Niestety jest druga strona tego przestępstwa. Kim jest ten człowiek? Gdyby ukradł komuś na własną rękę pół miliona złotych, nie komentowałabym tego – są różni ludzie na świecie i od tego są sądy. Ale ten młody mężczyzna zrobił coś, za co karę poniosą inni ludzie. Nie wiem kim jest ten chłopak i dlaczego coś takiego wymyślił. Czy chodziło mu tylko o pieniądze, czy może to był żart, a może z kimś się założył, że można spokojnie i łatwo oszukiwać, naciągać i kpić ze wszystkiego… z chorych ludzi, z nieszczęścia, a co najgorsze również z najszczerszych, dobrych ludzkich odruchów, z zaufania i współczucia. To jest dla mnie po prostu obrzydliwe. W dodatku mężczyzna ten sprawia wrażenie jakby nie zdawał sobie sprawy ze swojego czynu. Przecież ta afera kładzie się cieniem na pracę wielu wspaniałych fundacji, akcji charytatywnych, pomocowych portali, które pracują uczciwie. Daje mi to dużo do myślenia. Prowadzę fundację od 14 lat. Jeśli komuś pomagam, to najpierw dokładnie sprawdzam, kim jest, żądam dokumentacji medycznej, robię wywiad środowiskowy, poznaję sytuację materialną i rodzinną proszącego o pomoc. Wszystko przeprowadzam przez prawników, podpisuje odpowiednie umowy. Niektórzy twierdzą: „Fundacja Dymnej przesadza”. Tak? Okazuje się, że chyba jednak nie. Kocham ludzi i im ufam, kieruję się odruchami serca ale pomagać muszę jawnie, wiarygodnie, otwarcie i zanim wydam społeczną złotówkę muszę dokładnie wiedzieć na kogo i w jakim celu. Musi tak być. Przecież pieniądze od sponsorów, przyjaciół, z 1 % to są dla mnie „święte” pieniądze, bo pozyskane od dobrych ludzi, którzy mi ufają. Nie mogę się nigdy dać oszukać, bo stracę ludzkie zaufanie, a ono jest najważniejsze w działaniach fundacji. A przecież ludzie są różni. Nie oceniam ich ale po czternastu latach prowadzenia fundacji wiem dokładnie jak niektórzy z rozpaczy, samotności, desperacji, zniszczeni uzależnieniami czasami kombinują. Nie może mnie to zniechęcać do ludzi ale muszę dokładnie weryfikować każdą prośbę i pomagać jedynie tym, którzy naprawdę tego potrzebują – mówi Anna Dymna.
Założycielka fundacji „Mimo Wszystko” przyznaje, że wina za zaistniałą sytuację leży zarówno po stronie inicjatora akcji, jak i portalu, na którym była prowadzona.
– Przez tę aferę podważone zostało zaufanie wszystkich portali crowdfundingowych, które codziennie pomagają wielu chorym ludziom. Żal mi jest i tych serwisów, i ludzi, którzy zaangażowali się w akcję „Boję się ciemności” – także tych znanych publicznie, w tym wielu moich kolegów i koleżanek. Zostali zwyczajnie okłamani. Widzę w tej aferze ogromną winę portalu, na którym prowadzona była zbiórka. Gdyby dokładnie zweryfikowali zgłoszenie, sprawy by nie było. Chcąc nie chcąc brali udział w oszustwie, a przecież sprawdzenie wszystkiego to chyba właśnie ich obowiązek… Zresztą jestem pewna, że wszyscy ludzie zbierający pieniądze na wymyślonego Antosia byli na pewno o tym święcie przekonani – komentuje Anna Dymna.
Aktorka apeluje do osób publicznych, by weryfikowali każdą prośbę o pomoc, aby w przyszłości nie dochodziło już do zbiórek takich jak „Boję się ciemności”. Anna Dymna wyraża także nadzieję, że dzięki tej aferze ludzie będą rozsądniej angażowali się w akcje charytatywne.
–Ta afera to także nauczka dla wszystkich biorących udział w tego typu zbiórkach, także osób znanych publicznie. Chciałabym do nich zaapelować – sprawdzajcie państwo dokładnie każdą zbiórkę, w którą chcecie się zaangażować! Zweryfikujcie źródła, proście o orzeczenia lekarskie jeśli nie znacie dobrze organizatorów. Każdą prośbę o pomoc trzeba szczegółowo sprawdzać. Mam nadzieję, że ta afera wywoła choć jeden dobry skutek – ludzie będą pomagali mądrzej. Z odruchem serca, owszem, ale w sposób przemyślany i dokładniejszy – tłumaczy nam Anna Dymna. Zarząd portalu Zrzutka.pl, na której prowadzona była zbiórka, złożył do prokuratury doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa i podjął współpracę z organami ścigania. Portal wprowadził także dodatkowe reguły prowadzenia na nim zbiórek.
Justyna Dąbrowska, www.wirtualnemedia.pl, 17.07.2017 r.
Fot.: Agnieszka Ożga-Woźnica