fbpx

Aktualności

Byłam naturszczykiem

07.03.2019

Ponownie weźmie udział w Festiwalu Zaczarowanej Piosenki. Z zawodu jest architektem: inteligentna, z poczuciem humoru, otwarta na ludzi. Uważa, że nie należy koncentrować się na tym, czego zmienić nie można.

Rozmowa z Klaudią Skotarczak, laureatką 9. Festiwalu Zaczarowanej Piosenki

– Czy pamięta Pani skład jury, który, 2013 roku, zdecydował o przyznaniu, 26-letniej wtedy, Klaudii Skotarczak drugiego miejsca w koncercie finałowym na Rynku Głównym w Krakowie?

– Naturalnie. Urszula Dudziak, Jacek Cygan, Jerzy Stuhr, Zbigniew Preisner, Jan Kanty Pawluśkiewicz, Adam Sztaba, Ewa Błaszczyk, Marek Piekarczyk, Monika Kuszyńska i Magdalena Waligórska.

Na finałowej scenie 9. Festiwalu Zaczarowanej Piosenki, fot.: Joanna Pieczara

– Werdykt tak znakomitego gremium zapewne w niejednym wokaliście amatorze obudziłby przekonanie, że powinien profesjonalnie zająć się śpiewaniem.

– Występ na krakowskim Rynku Głównym i możliwość śpiewania  w duecie z Katarzyną Groniec były dla mnie fantastycznym przeżyciem. W finale wykonywałam solo utwór Edyty Geppert „Jaka róża, taki cierń”. Pamiętam, że – gdy zeszłam z rozświetlonej reflektorami sceny – podeszli do mnie panowie Jacek Cygan oraz Ryszard Rynkowski, jedna z gwiazd tamtego koncertu. Serdecznie mi pogratulowali. Pan Cygan dodał: „Zatelefonuję do Edyty Geppert. Powiem, żeby koniecznie obejrzała telewizyjną retransmisję dzisiejszego finału. Tak przejmującego wykonania swojej piosenki pewnie jeszcze nie słyszała”.

– Budujące słowa.

– Szczerze mówiąc, byłam wtedy wokalnym naturszczykiem. To uznanie ogromnie mnie zdumiało, stało się dla mnie największą nagrodą. Oczywiście, nie porzuciłam architektury dla śpiewania. Ale nie wiadomo, co przyniesie przyszłość. Po koncercie na Rynku Głównym w Krakowie nie tylko nabrałam wiary w swoje umiejętności wokalne. Zostałam też zauważona w mojej lokalnej społeczności. Czasami ktoś prosi mnie o występ. Do dzisiaj zdarza się więc, że koncertuję. Po raz czwarty, razem z koleżanką, która jest nauczycielką w szkole muzycznej, organizujemy w naszym mieście koncert piosenek Agnieszki Osieckiej. Muzyka wciąż jest moją pasją. A jeśli pojawiłaby się szansa na nagranie płyty… Czemu nie?

– Jak mam rozumieć Pani stwierdzenie: „Byłam wokalnym naturszczykiem”?

– W dzieciństwie sporo śpiewałam. Mama pytała nawet, czy chcę uczęszczać do szkoły muzycznej. Nigdy jednak nie miałam ochoty, by grać na instrumencie. Wiedziałam też, ile czasu oraz pracy wymaga edukacja w szkole muzycznej. Nie chciałam się tak poświęcać. Co prawda, od szóstej klasy szkoły podstawowej do pierwszej gimnazjum, pobierałam prywatne lekcje klasycznego śpiewu pod okiem pani, która ukończyła konserwatorium w Sankt Petersburgu i dziwnym trafem znalazła się w naszym mieście. Ale tego też do końca nie czułam. Ostatecznie postawiłam na konkret. Wybrałam studiowanie architektury na Politechnice w Poznaniu.

Z Katarzyną Groniec, fot.: Tomasz Czapiewski

– Festiwal Zaczarowanej Piosenki organizowany jest od 2005 roku. Czy nie miała Pani ochoty spróbować sił w którejś z wcześniejszych edycji tego konkursu?

– W trakcie studiów widziałam fragmenty paru koncertów. Wiedziałam, że fundacja Anny Dymnej organizuje ten ogólnopolski konkurs wokalny dla osób z niepełnosprawnościami. Nie rozumiałam jednak, dlaczego tak uznana aktorka zajmuje się tego rodzaju działalnością; z jakiego powodu prowadzi na przykład telewizyjne programy „Spotkajmy się”. Pamiętam, że w Poznaniu, na pierwszym albo drugim roku studiów, w małej, zacisznej księgarni, wpadł mi w ręce książkowy wywiad z panią Anią, zatytułowany „Warto mimo wszystko”. Przeczytałam go i sporo zrozumiałam. Pomyślałam też, że to wspaniale, iż osoby z niepełnosprawnościami mają odwagę pokazywać się na scenie. Jednak samej siebie nadal nie widziałam w tym konkursie.

– Czy dlatego, że krępował Panią własny wygląd?

– Chyba tak. Wtedy brakowało mi jeszcze odwagi. Nie wyobrażałam sobie, że mogę śpiewać przed ogromną publicznością, którą gromadzi Festiwal Zaczarowanej Piosenki.

– W 2014 roku wystąpiła Pani w programie „Anna Dymna – Spotkajmy się”. Wyznała w nim wprost, bez nuty skrępowania: „Mam zdeformowane ciało”.

– Urodziłam się z niewykształconym kręgosłupem. Z wiekiem zaczęłam rozumieć, że nie warto koncentrować się na rzeczach, których zmienić nie można. Jeśli ktoś zajmuje się takimi sprawami i zamyka w sobie, kryje przed ludźmi, to naprawdę sporo traci. Umyka mu radość życia. Zawsze powtarzam, że, w przypadku dzieci z niepełnosprawnościami, bardzo wiele zależy od tego, jakich mają rodziców. Moi wszędzie ze mną chodzili, nie ukrywali mnie w domu, uczyli otwartości na świat. Dlatego teraz jestem towarzyska i swobodnie poruszam się w codzienności.

– Niektóre dzieciaki są okrutne wobec osób z dysfunkcjami.

– Zgoda. Uważam jednak, że to, jak młody człowiek radzi sobie psychicznie z różnymi okrucieństwami, które wynikają z niedojrzałości rówieśników, zależy przede wszystkim od jego bliskich. Miałam szczęście. Na różne złe słowa albo nauczyłam się nie reagować, albo znajdowałam się w grupie znajomych, którzy sami dawali komuś znać, że zwyczajnie przesadza i zachowuje się niestosownie.

– W rodzinnym Złotowie prowadzi Pani własną pracownię architektoniczną. To zapewne odpowiedzialne i czasochłonne zajęcie.

– Owszem, mam sporo zawodowych obowiązków. Ale nie zawsze tak było. Kiedy skończyłam studia, szukałam pracy w Poznaniu. Bezskutecznie. W końcu postanowiłam rozpocząć własną działalność gospodarczą w rodzinnym mieście. Pracownia zaczęła działać, ale nic się w niej nie działo. Ciężki był ten pierwszy okres. Właśnie wtedy zobaczyłam pewnego dnia informację o początku kolejnej edycji Festiwalu Zaczarowanej Piosenki. Nie zastanawiając się długo, wysłałam zgłoszenie. Pomyślałam: „Dlaczego nie?”. Chciałam sprawdzić, czy, jako wokalistka, jestem czegoś warta. Tamta decyzja, jak wspominałam, okazała się niezwykle trafna. Chociaż… Stres przeżyłam wielki.

W swojej pracowni architektonicznej, fot.: archiwum prywatne Klaudii Skotarczak

– Dlaczego?

– Zdawałam sobie sprawę, że – w porównaniu z innymi uczestnikami festiwalu – wokalnie mocno odstaję. Bałam się, że występ marnie mi pójdzie. W Krakowie przeżyłam jednak fantastyczne, niezapomniane chwile.

– A czy wysłała Pani zgłoszenie do tegorocznej, jubileuszowej edycji festiwalu?

– Zrobiłam to. Nagrałam utwór „Płaczmy razem” z repertuaru Maryli Rodowicz.

– Konkurencja zapowiada się spora. Zgłoszenia wysłali również inni laureaci Festiwalu Zaczarowanej Piosenki.

– Liczę się nawet z tym, że nie przejdę do półfinałów.

– Jeśli tak się stanie, pewnie będzie Pani przykro.

– Zapewne. Ale, mówiąc kolokwialnie, „wezmę to na klatę”.

Rozmawiał Wojciech Szczawiński

 

Poznaj szczegóły tegorocznej edycji festiwalu

 

Może Cię zainteresować

Magiczna więź

21.11.2024

Gośćmi jutrzejszego programu „Anna Dymna – Spotkajmy się” będą genetyczni bliźniacy: Krzysztof Włostowski i Agnieszka Peglan-Goszka. Pan Krzysztof chorował na ostrą białaczkę szpikową.

Kobieta stoi na scenie. Widoczna jest od pasa w górę. Ma długie blond włosy i nosi okulary. Ubrana jest w białą koszulkę z wzorami kwiatów i szary fartuszek w podobne wzory. Mówi coś do mikrofonu umieszczonego na statywie przed nią. Kobieta w prawej ręce ma teczkę, a na lewej przewieszony duży wiklinowy koszyk. W koszyku są kolorowe kwiaty. W tle czarna kurtyna. Przypięte są do niej wycięte papierowe wzory w jesiennej tematyce.

Odczarowywanie niepogody

19.11.2024

Wczorajsze przedpołudnie spędziliśmy w podkrakowskiej „Dolinie Słońca”. Dzieliliśmy się poezją. Kolejna edycja wierszobrania zaowocowała pięknymi, zabawnymi, ale i wzruszającymi słowami. Wraz z gośćmi z zaprzyjaźnionych ośrodków oraz szkół skutecznie odczarowaliśmy niepogodę za oknami.

Dołącz do newslettera