fbpx

Aktualności

Nie dam się zniechęcić

22.03.2018

„Władze się zmieniają, a ludzie niezmiennie potrzebują pomocy, bez względu na przekonania, wiarę, wykształcenie, gusty, przynależności polityczne. A jeśli nasz rząd pragnie udoskonalać przepisy w obszarze społecznym, to ma naprawdę szerokie pole do działania” – podkreśla Anna Dymna.

– Rządzący wycofali się z zamiaru nowelizacji Ustawy o zasadach prowadzenia zbiorek publicznych. Czy sądzi Pani, że wystraszyli się apelu „Pozarządowe »nie« dla zmian!”, pod którym podpisało się tysiące obywateli oraz setki organizacji, łącznie z prowadzoną przez Panią fundacją „Mimo Wszystko”?

– Ważne, że zmian nie będzie. Bo i po co miałyby być? Obowiązujące przepisy zaczęły funkcjonować w 2014 roku. Ustawa powstała w wyniku szerokich konsultacji społecznych, z uwzględnieniem racji prawników oraz osób na co dzień zajmujących się działalnością charytatywną. Dlatego świetnie funkcjonuje, sprawdza się. Nie widzieliśmy jakichkolwiek powodów, by politycy musieli udoskonalać jej zapisy. Tu nie chodzi o fundację Dymnej, Owsiaka, Błaszczyk i setki innych organizacji, które poparły „Pozarządowe »nie« dla zmian!”. Funkcjonujemy przecież w przestrzeni społecznej. Wszystko, co udaje nam się zrobić, dzieje się wyłącznie w oparciu o zaufanie Polaków. Zamiar nowelizacji ustawy był w istocie podważaniem tego zaufania. Politycy uderzyliby tą zmianą nie w organizacje pozarządowe, lecz w obywateli, którzy je wspierają. Również w cele, jakie powinny być wspierane. Ostatecznie zaś w tych, którzy pomocy potrzebują. Władze się zmieniają, a ludzie niezmiennie potrzebują pomocy, bez względu na przekonania, wiarę, wykształcenie, gusty, przynależności polityczne. Ustawy muszą być jasne, nie mogą być poddawane zmiennym interpretacjom. A jeśli nasz rząd naprawdę pragnie udoskonalać przepisy w obszarze społecznym, to ma naprawdę szerokie pole do działania.

– Co ma Pani na myśli?

– W ramach działalności społecznej wiele podróżuję po Polsce. Odwiedzam rozmaite placówki, gdzie włos się jeży na głowie. Naprawdę. Nieraz poznawałam ludzi ciężko chorych albo niepełnosprawnych, zalęknionych o swoją przyszłość, bezradnych, którzy egzystują wyłącznie dzięki wsparciu stowarzyszeń bądź fundacji, bo rządzący nie mogą albo nie chcą o nich pamiętać. Żyjemy w XXI wieku, w centrum Europy. Dlaczego więc rodzice osób niepełnosprawnych nieraz muszą żyć w nieustannym lęku, ponieważ nie wiedzą, jaki los spotka ich dzieci, kiedy umrą? Albo inny przykład: dziewczyna rodzi upragnione dziecko, a od lekarza słyszy tylko: „Ma pani piękną córeczką, lecz musi mocno ją kochać, bo dziewczynka ma zespół Downa”. To jest objaw systemowej aberracji, kompletnej znieczulicy. Przecież takiej kobiecie wali się świat. Po pierwsze, powinien być przy niej psycholog, który zatroszczyłby się o jej stan. Po drugie, powinna zostać poinformowana, jakie ma prawa i na wsparcie jakich instytucji może liczyć. Wielokrotnie zetknęłam się z sytuacjami, gdy rodziły się chore dzieci, a ich najbliżsi – na własną rękę – musieli walczyć o to, by dowiedzieć się, co im się należy, a potem tę pomoc wydzierać niemal od urzędów. Takim dramatom powinny zapobiegać nasze obecne władze, tworząc odpowiednie przepisy, a nie zapowiadać zmiany w dobrze funkcjonujących regulacjach prawnych.

– Apel „Pozarządowe »nie« dla zmian!” wyglądał zupełnie tak, jakbyście przypisywali władzy skrajnie złe intencje.

– Proszę tego nie sugerować. Nie mam ani czasu, ani siły analizować intencji władz. Muszę przecież stosować  się do obowiązujących praw. To właśnie przepisy powinny dawać mi jasne wskazówki i szanse na konkretne  działanie. Przecież władze się ciągle się zmieniają. Tymczasem ustawy są gwarancją możliwości długofalowego działania. Nie zajmuję się więc krytyką władz. Nie chcę walczyć z kimś. Wolę walczyć o coś. Nie wiadomo, kto będzie rządził w przyszłości i jak zinterpretowałby znowelizowaną ustawę. Chcieliśmy jedynie – tak jak do tej pory – działać w oparciu o jasne przepisy, które pozwalają efektywnie udzielać pomocy, bez względu na to, która z politycznych opcji dzierży władzę. Poza tym z doświadczenia wiem, że nowelizacje tego rodzaju ustaw obracają się przeciwko najsłabszym. Przecież fundacja „Mimo Wszystko” nie powstała dlatego, że nie miałam co robić i ją sobie wymyśliłam. Założyłam ją w konkretnym celu, żeby ratować od beznadziei grupę dwudziestu sześciu podopiecznych Fundacji Brata Alberta w podkrakowskich Radwanowicach, półsierot albo sierot, w wielu przypadkach ludzi straszliwie uszkodzonych, którzy o pomoc dla siebie nie potrafią nawet prosić. W 2002 roku, w związku z nowelizacją ustawy o rehabilitacji i zatrudnieniu osób niepełnosprawnych, zaczęły gromadzić się nad nimi czarne chmury. Na mocy tamtej nowelizacji budżet państwa nie zamierzał finansować warsztatów terapeutycznych osobie, która korzystając z nich, jednocześnie mieszka w domu pomocy społecznej. Tym ludziom groziło więc, że będą mieli dach nad głową i dostaną jeść, lecz całe dnie przyjdzie im spędzać w beznadziei, kiwając się pod ścianą. Właśnie dla nich postanowiłam założyć fundację, która utrzymywałaby warsztaty terapeutyczne.

– Człowiek niepotrzebny umiera.

– Był czas, nie tak odległy, gdy osobami niepełnosprawnymi intelektualnie właściwie nikt się nie zajmował. Dawano im tylko jeść i zapewniano bezpieczeństwo. Umierali w wieku trzydziestu, trzydziestu pięciu lat, bo nie czuli się światu potrzebni.

– Kierowana przez Panią fundacja „Mimo Wszystko” bardzo rzadko organizuje zbiórki publiczne.

– Ponieważ pomagamy przede wszystkim pozyskując środki z 1% odpisów podatku. Działamy też w oparciu o darowizny od firm i osób prywatnych. Ale są organizacje oraz komitety, dla których zbiórki publiczne są ważne. Dają im możliwość szybkiego reagowania na dramatyczne często sytuacje.

– Wychodzi więc na to, że, popierając „Pozarządowe »nie« dla zmian!”, Fundacja Anny Dymnej „Mimo Wszystko” walczyła nie o siebie.

– To nie tak. Zawsze twierdziłam, że organizacje pozarządowe powinny wzajemnie się wspierać. Chociaż kierunki naszych działań są różne, to przecież cel mamy taki sam: zmieniać świat na lepszy, pomagać tym, którzy sami sobie nie radzą. Istnieje długa lista organizacji charytatywnych, które wsparła moja fundacja w obszarach wiedzy księgowej, PR, fundraisingu, a także udzielając im pomocy rzeczowej bądź finansowej. Przy zapowiedzi nowelizacji ustawy o zbiórkach publicznych potrzebna była solidarność organizacji pozarządowych. Liczę na to, że jeżeli w przyszłości politycy zechcą majstrować przy tym, co stanowi podstawę funkcjonowania mojej fundacji „Mimo Wszystko”, czyli przy przepisach o możliwości przekazywania 1% podatku, to wszystkie organizacje pozarządowe też solidarnie wystąpią przeciw takim zmianom.

– Od lat mówi Pani, że ten 1% ma siłę milionów.

– Tak jest w istocie. Każda, nawet najmniejsza kwota odpisu 1%, ma dla nas niebagatelne znaczenie. To są święte, bo społeczne, pieniądze. Dzięki nim fundacja „Mimo Wszystko” może działać celowo i konkretnie. Wybudowaliśmy, a także utrzymujemy dwa ośrodki rehabilitacyjne: „Dolinę Słońca” w podkrakowskich Radwanowicach i Warsztaty Terapii Zajęciowej w nadbałtyckim Lubiatowie, miejsca, w których naprawdę zmienia się życie wielu ludzi potwornie doświadczonych przez los. Pomagamy osobom, o których mało kto chce pamiętać. Co roku organizujemy również projekty, które wspierają społeczną integrację oraz edukację osób ciężko chorych i niepełnosprawnych, upowszechniamy ideę wolontariatu. To jest naprawdę ciężka, uczciwa praca. Oczywiście wielu ludziom wydaje się, że skoro Dymna jest znaną aktorką, to pewnie wszystko spada jej z nieba. A prawda jest taka, że czasami po nocach nie śpię, ponieważ zastanawiam się, w jaki sposób pozyskać pięć tysięcy złotych i uratować życie mojego podopiecznego. Bywa bardzo często, że ja i moi pracownicy „odbijamy się od ścian” w poszukiwaniu środków na realizację fundacyjnych projektów. Mamy przecież świadomość ogromnej odpowiedzialności. Dziękuję więc wszystkim wspaniałym ludziom, którzy wspierają nas swoim 1% podatku.

– Wróćmy do nieaktualnych już planów nowelizacji Ustawy o zasadach prowadzenia zbiórek publicznych, czyli zamiaru modyfikowania przepisów, które dobrze się sprawdzają. Takie absurdalne zapowiedzi ze strony władz marnotrawią pewnie energię, mogą zniechęcać do działalności społecznej.

– Czasem odnoszę wrażenie, jakby komuś bardzo zależało na chaosie: żeby wszystko zniszczyć, zrazić do pozytywnego działania. Nie dam się jednak zniechęcić. Na szczęście mam wokół wielu przyjaciół oraz mistrzów, którzy są dla mnie wzorem działania na rzecz ludzi potrzebujących. Oni dają mi siłę, wspierają w trudnych momentach. Są wśród nich również urzędnicy państwowi. Najważniejsze, że dokładnie wiem, po co i dla kogo założyłam fundację „Mimo Wszystko”. Dostrzegam, jak wiele dobrych rzeczy przynosi działalność tej organizacji i jak dużo wciąż jest do zrobienia. Za swoją pracę w fundacji nie biorę ani złotówki. Będę społecznie działać dopóki starczy mi sił, dopóty będzie sprawiało mi to radość. Tak długo jak długo ludzie będą obdarzali mnie zaufaniem.

                                                                                                                                                                Rozmawiał Wojciech Szczawiński

 

 

 

 

Zobacz wideo

Może Cię zainteresować

Kobieta stoi na scenie. Widoczna jest od pasa w górę. Ma długie blond włosy i nosi okulary. Ubrana jest w białą koszulkę z wzorami kwiatów i szary fartuszek w podobne wzory. Mówi coś do mikrofonu umieszczonego na statywie przed nią. Kobieta w prawej ręce ma teczkę, a na lewej przewieszony duży wiklinowy koszyk. W koszyku są kolorowe kwiaty. W tle czarna kurtyna. Przypięte są do niej wycięte papierowe wzory w jesiennej tematyce.

Odczarowywanie niepogody

19.11.2024

Wczorajsze przedpołudnie spędziliśmy w podkrakowskiej „Dolinie Słońca”. Dzieliliśmy się poezją. Kolejna edycja wierszobrania zaowocowała pięknymi, zabawnymi, ale i wzruszającymi słowami. Wraz z gośćmi z zaprzyjaźnionych ośrodków oraz szkół skutecznie odczarowaliśmy niepogodę za oknami.

Dołącz do newslettera