Aktualności

Pan Michał cieszył się dobrym zdrowiem. Jednak w grudniu 2020 roku, tuż przed świętami, poczuł się źle. Ponieważ był okres pandemii, przeczuwał, że zaraził się covid-19. Sądził jednak, że pokona wirusa w domu. Jego żona i syn również zachorowali. Ale wrócili do zdrowia bez komplikacji.

Fot.: Marta Kądziela

Dzisiaj pan Michał twierdzi, że w domu zdecydowanie leczył się zbyt długo. Ponieważ w placówkach służby zdrowia nie było wolnych miejsc, karetka zawiozła go do szpitala tymczasowego na Stadionie Narodowym. Stan rozmówcy Anny Dymnej pogarszał się z dnia na dzień. Przyjął nawet ostatnie namaszczenie. Ostatecznie został podłączony do ECMO. Nie było jakichkolwiek szans, by płuca zaczęły na nowo samodzielnie funkcjonować.

Dzięki staraniom pani Moniki, w lutym, pan Michał trafił do kliniki w Gdańsku. Tam dokonano przeszczepienia. W szpitalu spędził kilka miesięcy. Ponieważ długo nie poruszał się samodzielnie, musiał również włożyć sporo wysiłku we współpracę z fizjoterapeutą.  Taka współpraca pacjenta z personelem medycznym jest – jak twierdzi pan Michał – fundamentem w powracaniu do zdrowia.

Chociaż płuca pana Michała były zdrowe, nadal miał niewydolne nerki. Dializował się trzy razy w tygodniu. Przeszczepienie organu nastąpiło dopiero po dwóch latach. Nie był to łatwy proces.

Małżeństwo wspomina, że w powrót do zdrowia pan Michała zaangażowanych było – na różne sposoby – wiele osób. Oddawali dla niego krew, modlili się albo tylko dobrze mu życzyli. Synergia dobrej energii zadziałała. Pan Michał jest tego pewien.