Drugi dzień wyprawy
Z każdym metrem wspinaczka jest coraz trudniejsza. Dwóch uczestników wyprawy zachorowało, ich dalsza wędrówka na szczyt stanęła pod znakiem zapytania.
Dziś pokonaliśmy 12-kilometrowy odcinek. Wstaliśmy punktualnie o godz. 5.30. Z każdą godziną wspinaczka była coraz trudniejsza. Zmęczenia daje się we znaki zarówno sprawnym, jak i osobom z niepełnosprawnościami. Ekipa podzieliła się dziś na grupy. Na czele pierwszej z nich wędrował Krzysiek Gardaś z Łukaszem Żelechowskim i Jackiem Grzędzielskim, który od wczoraj jest „oczami” Łukasza. Z tyłu został Krzysiek Głombowicz – ma poważnie obtartą nogę, każdy krok sprawia mu ból, mimo to idzie dalej. Jarek Rola zdołał wjechać samodzielnie na rowerze na wysokość 3 tys. 400 metrów. Potem zaczęły mu słabnąć ręce, próbował walczyć, ale osłabiony organizm zrobił swoje. Do obozu trzeba go było wciągać na linach. W najtrudniejszej sytuacji jest w tej chwili Marek Kowalski i Jacek Grzędzielski. Wieczorem mieli ponad 39 stopni gorączki. Na dodatek Marek miał przez cały dzień problemy z żołądkiem. Jest odwodniony i osłabiony. Lekarz, który idzie z nami twierdzi, że prawdopodobnie złapali jakiegoś wirusa. On sam nie czuje się najlepiej. Nie wykluczone, że wszystkim pomoże sen i odpoczynek. W górach to jedno z najlepszych lekarstw.
Fot.: Adam Golec
Od tego, jak Marek i Jacek się będą rano czuli, zależy ich dalsza wspinaczka. Pozostali uczestnicy skoro świt ruszają dalej. Jutro zamierzamy dojść do siodła Kibo Hut na wysokości 4703 m n.p.m. Dla wielu z nas to będzie decydujący dzień. Trzeba się będzie bowiem zmierzyć z chorobą wysokościową. Trudno przewidzieć, kogo z nas może dopaść. Większość z nas nigdy nie była na takiej wysokości. Nie wiemy, jak zareaguje nasz organizm. Dzisiejszy dzień pokazał, że Kilimandżaro nie oszczędza nikogo. Nawet w pełni zdrowe i sprawne osoby muszą się liczyć z tym, że mogą nie dotrzeć na szczyt. Cieszymy się jednak, że udało nam się w komplecie dotrzeć do kolejnego obozu – Horombo Hut na wysokości 3720 m n.p.m.
Zaczyna się robić coraz chłodniej. Wyciągnęliśmy już ciepłą odzież. W nocy temperatura może spaść do zera. Zjemy coś gorącego i wskakujemy w puchowe śpiwory. Wierzymy, że jutro wszyscy poczujemy się lepiej. Inaczej być nie może. Każdy z nas chce przecież dojść na szczyt…