Dzień, który jednoczy
Kwesta, która w Dniu Wszystkich Świętych odbywa się na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie, od ponad 30 lat wpisana jest na stałe w kalendarz Anny Dymnej. Podczas tegorocznej, 43. zbiórki pieniędzy na rzecz Obywatelskiego Komitetu Ratowania Krakowa aktorka kwestowała razem z Julią Długosiewicz, Jakubem Olędzkim oraz Janem Kowalczykiem, swoimi studentami z Akademii Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie, a także nastoletnią wolontariuszką Marysią.
– Obserwuję od wielu lat, że 1 listopada jest dniem zdumiewającym. Nie słyszy się wtedy złych słów, narzekań, sporów. W takich chwilach zaczynamy chyba koncentrować się na tym, co w życiu jest najistotniejsze. Wspominamy też ludzi, którzy nauczyli nas rozumieć i kochać ten świat. Przedziwna jasność panuje w tym dniu: z jednej strony, rozumiemy, że jest nieubłagana konieczność śmierci, przemijania. Z drugiej, zdajemy sobie sprawę, że to wszystko ma głęboki sens. Ludzie umierają, ale przez to, że pielęgnujemy o nich pamięć, są z nami nadal obecni. Oni dają nam siły i pomagają żyć.
Odpowiadając na pytania dziennikarzy, Anna Dymna podkreśliła również, że z początkiem listopada szczególnie wspomina osoby, które ją ukształtowały, zarówno jako człowieka, jak i artystkę: swoich rodziców, męża Wiesława Dymnego, który spoczywa na Salwatorze, profesorów ze szkoły teatralnej, a także kolegów artystów, z którymi słowem oraz emocjami dzieliła się nie tylko na teatralnych scenach i planach filmowych. Dzięki dobrym wspomnieniom ci wszyscy ludzie wciąż pozostają dla niej żywi. Zdaniem aktorki, 1 listopada nas jednoczy. Na bok odchodzi polityka, spory ideologiczne oraz pozostałe waśnie. Wokół robi się jaśniej. W takich chwilach chętniej też pomagamy.
– Nie wiem, dlaczego to jest takie ważne. Żeby nie wiem, co się działo, zawsze na Wszystkich Świętych muszę być na cmentarzach, muszę zapalić świeczki. To daje mi siły – mówiła aktorka. A mając u boku swoich studentów, wspominała też czas swojej pierwszej zbiórki pieniędzy na Cmentarzu Rakowickim.
– Pamiętam, kiedy Zosia Niwińska, wielka krakowska aktorka, po raz pierwszy zabrała mnie na tę kwestę. Mówiła do mnie: „Dziecko, nie stój z boku jak myszka, nie wstydź się. Zawołaj głośno, że zbierasz pieniądze na ratowanie zabytków”. Od tamtej pory robię tak co roku. To działa. Ludzie podchodzą, uśmiechają się i wrzucają pieniądze do mojej puszki. Obserwuję, że z roku na rok są coraz hojniejsi. Wierzę również, że pięknym zwyczajem kwestowania na rzecz Obywatelskiego Komitetu Ratowania Krakowa zarażą się kolejne pokolenia artystów. Moi studenci: Julia, Jakub i Jan byli wspaniali, podobnie jak towarzysząca mi podczas kwesty po raz kolejny młodziutka wolontariuszka Marysia. Razem dawaliśmy radę.
Ze wstępnych obliczeń wynika, że tegoroczna kwesta na Cmentarzu Rakowickim przyniosła 73 000 zł. To 12 000 więcej niż rok temu. Anna Dymna, wraz ze swoimi towarzyszami, zebrała 11 061 zł.
Katarzyna Cichoń