fbpx

Aktualności

„Każdy ma swoje Kilimandżaro”

14.06.2009

„Cafe Tram” kursował wokół Plant już od wczorajszego rana. Wypełniali go wolontariusze z Biura Młodych Fundacji Anny Dymnej „Mimo Wszystko”. Na każdym przystanku wyskakiwali z tramwaju i pełni entuzjazmu zapraszali przechodniów do pojazdu. W jego wnętrzu serwowali poczęstunki, sprzedawali fundacyjne gadżety… Podobnie jak przed rokiem, niczym średniowieczni heroldowie, ogłaszali wszem i wobec, że oto na krakowskim Rynku Głównym rozpoczynają się Ogólnopolskie Dni Integracji „Zwyciężać mimo wszystko” oraz Festiwal Zaczarowanej Piosenki im. Marka Grechuty.

Robili to z pasją, z pełnym oddaniem, niektórzy na tyle głośno, że w krtani czuli ból. Po godzinie albo dwóch zmuszeni byli milknąć. Przy mikrofonie zastępowali ich inni. Wszyscy jednak podkreślali, że na tę niezwykłą imprezę warto zapraszać każdego. I to za każdą cenę, bo w takiej atmosferze – dla nich, dzielnych wolontariuszy – wszelkie niedogodności są bez znaczenia. Ubrani w zielone T-shirty z nadrukiem „Zmieniamy świat na lepszy”, informowali też krakowian, że w sobotę oraz niedzielę odbywa się na Plantach wyjątkowy kiermasz. Jego cel: pomoc niepełnosprawnej Joannie, 25-letniej studentce Wyższej Szkoły Zarządzania i Biznesu. Takie kiermasze to tradycja Ogólnopolskich Dni Integracji „Zwyciężać mimo wszystko” (tegoroczny odbył się po raz czwarty). Organizowane i prowadzone przez wolontariuszy Biura Młodych, służą konkretnemu wspieraniu ciężko chorych bądź niepełnosprawnych studentów.

Podczas tych dwóch niezwykłych dni młodzi ludzie w zielonych T-shirtach, ramię w ramię z wolontariuszami Pokojowych Patroli WOŚP, Banku „City Handlowy” oraz wojskiem, byli wszędzie tam, gdzie mogli służyć pomocą. Bez nich 6. Ogólnopolskie Dni Integracji „Zwyciężać mimo wszystko”, podobnie jak poprzednie edycje tej imprezy, nie miałyby takiego rozmachu, energii i pełnego radości szaleństwa. Ten młodzieńczy optymizm zarażał niemal wszystkich, którzy zjawili się na Rynku.

– Ze zdumieniem spoglądam na to, co dzieje się wokół mnie – dzielił się wrażeniami pan Antoni Kucela, który w sobotę obserwował przygotowania do Festiwalu Zaczarowanej Piosenki im. Marka Grechuty, a następnego dnia kibicował zmaganiom niepełnosprawnych sportowców. – Własnym oczom nie wierzę… To jest świat, o jakim do tej pory tylko słyszałem, lecz w którego istnienie nie bardzo wierzyłem. Ja, stary facet, stoję teraz przy barierkach okalających Rynek i patrzę na te wszystkie cuda z otwartymi ustami.

Tytuł tegorocznej konferencji i dyskusji panelowej w Narodowym Centrum Kultury, która rozpoczynała 6. Ogólnopolskie Dni Integracji „Zwyciężać mimo wszystko”, brzmiał niezwykle wymownie: „Każdy ma swoje Kilimandżaro” – identycznie jak tytuł książki Małgorzaty Wach, która zrelacjonowała ubiegłoroczną wyprawę dziewięciorga niepełnosprawnych śmiałków na Biały Dach Czarnego Lądu, uczestników projektu „Kilimandżaro 2008 — Mimo Wszystko”.

– Spotykamy się tutaj z ludźmi niezwykłymi – mówiła, otwierając spotkanie, Anna Dymna. – To oni pokazują nam, osobom zdrowym i sprawnym, jak wspaniała siła drzemie w każdym człowieku. Uczą nas również tego, że w życiu najważniejsze są wyzwania. Odważne i mądre podejmowanie tych wyzwań otwiera przed każdym z nas nowe, nieznane dotąd przestrzenie. Tak to czasami, niestety, bywa, że człowiek żyje przez wiele, wiele lat i umiera, nie odkrywając tej niezwykłej mocy, ani w sobie, ani w innych. Nie widzi cudów wokół siebie. Tymczasem osoby, które są tu dzisiaj z nami, udowodniły, że, jeśli tego zapragniemy, w życiu mogą się dziać cuda najprawdziwsze. To one wiedzą lepiej niż ktokolwiek inny, jak ważny dla każdego z nas jest drugi człowiek. Gdy obok ma się przyjaciela, można zdobyć każdy szczyt, wyjść z każdej ciemności, można nauczyć się na nowo kochać życie, biegać bez nóg, widzieć bez oczu… I normalnie żyć.

Podczas konferencji i dyskusji panelowej, poprzedzonej prezentacją fotokastu Adama Golca z „Gazety Wyborczej” pod tytułem „Kili – wojownicy na Dachu Afryki”, Angelika Chrapkiewicz i Jan Mela wspominali trud wspinaczki na Kilimandżaro, opowiadali, czym dla każdego z nich było zmierzenie się z najwyższym wzniesieniem kontynentu afrykańskiego, jaki trud i wewnętrzna walka towarzyszyły im w trakcie tej niezwykłej podróży: wylane litry potu, krańcowe wyczerpanie, ból, trudności z oddychaniem… Nie wszyscy uczestnicy wyprawy osiągnęli szczyt Kilimandżaro. W gronie tym znalazła się Angelika. Cierpiąca na dystrofię mięśniową kobieta dotarła „tylko” do wysokości 5200 m n.p.m., o sto metrów wyżej niż poruszający się o kulach Krzysztof Głombowicz oraz „wózkarze”: Jarosław Rola i Piotr Truszkowski. Pozostali: Katarzyna Rogowiec, Krzysztof Gardaś, Piotr Pogon, Jan Mela i Łukasz Żelechowski, mimo różnego rodzaju fizycznych niepełnosprawności, stanęli niemal tuż przy wygasłym kraterze Uhuru Peak. Szczyt Kilimandżaro zdobyli 10 października 2008 roku, osiągając wysokość 5950 m n.p.m.

– Opowiadamy tutaj o naszej wyprawie na Kilimandżaro: że ktoś dotarł na wysokość pięciu tysięcy sześciuset metrów, a ktoś inny wszedł jedynie na pięć tysięcy sto – mówił podczas konferencji Jan Mela, prezes nowo powstałej Fundacji „Poza Horyzonty”. – Jakie to ma znaczenie? Tu przecież chodzi o rzecz zupełnie inną. Wielu ludzi, zarówno niepełnosprawnych, jak i pełnosprawnych, ma do pokonania szczyty znacznie wyższe. Takim szczytem może być dla niektórym zwyczajne wyjście z domu, rozmowa z drugim człowiekiem albo wejście po kilku stopniach prowadzących do klatki schodowej. Bo tak naprawdę Kilimandżaro jest tylko symbolem. W życiu każdego z nas liczy się tylko to, czy podejmujemy wyzwania i mamy odwagę realizować własne marzenia. Nieważne, czy zdobędziemy szczyt. Istotne, czy mamy odwagę zmierzyć się z naszymi codziennymi „górami”. Mam nadzieję, że Ania Dymna i jej fundacja nadal będą organizować tego rodzaju projekty.

Uczestnicy wyprawy na Dach Afryki podkreślali, że każdy ludzki wysiłek, cierpienie oraz walka z przeciwnościami losu są nie tylko zdobywaniem „Kilimandżar”, ale również podróżą w głąb samego siebie – odkrywaniem psychicznego potencjału, odpowiedzią na podstawowe pytanie, jakie zadaje sobie każdy z nas, gdy zastanawia się nad sensem swojej codzienności: „Kim właściwie jestem i na co tak naprawdę mnie stać?”. Doświadczeniem ze zdobywania własnych szczytów dzielili się także inni mocarze życia: czekająca przez jedenaście lat na przeszczep serca Małgorzata Rejdych, Katarzyna Radziszewska, nauczycielka języka polskiego, która, by opiekować się swoim sześcioletnim synem cierpiącym na porażenie mózgowe, ukończyła logopedię, niepełnosprawna Karolina Sawka, laureatka Festiwalu Zaczarowanej Piosenki im. Marka Grechuty, a także wybitny paraolimpijczyk Mirosław Piesak oraz Henryk Jankowski, który na całym świecie zdobył – samotnie – około dwustu pięćdziesięciu górskich szczytów, w tym Elbrus.

– Do siódmej klasy szkoły podstawowej nie mogłam samodzielnie chodzić – opowiadała Monika, córka Henryka Jankowskiego, absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Uczyłam się w domu. Bez wózka, praktycznie byłam bezradna. Zaczęłam się rehabilitować dość późno, dopiero w wieku trzynastu, czternastu lat. Od tamtego czasu, krok po kroku, dzięki sile woli, zaczęłam wchodzić w normalne życie. Powoli stawiałam sobie kolejne cele, wspinałam się na swoje „Kilimandżaro”. Momentami było mi ogromnie ciężko, ale mając wsparcie najbliższych, powoli i systematycznie, pokonywałam kolejne wzniesienia.

Podczas konferencji obecnych było wielu gości z programu „Anna Dymna – Spotkajmy się” – ludzi, którzy również mają swoją niezwykłą historię, a za sobą niejeden zdobyty szczyt, wysoki niczym góry „Korony Ziemi”. Przybył na nią także Janusz Świtaj, który w naszym kraju stał się swego rodzaju symbolem walki o godność ludzi ciężko chorych oraz niepełnosprawnych. Jego życie po wypadku motocyklowym, opisane w książce „Dwanaście oddechów na minutę”, to jedno z najlepszych świadectw pokonywania pozornych niemożliwości. Janusz, pomimo całkowitego paraliżu, uczy się, pracuje, odnalazł w sobie ambicje i marzenia, chociaż jeszcze przed paroma laty domagał się eutanazji. Po dwugodzinnej konferencji i dyskusji panelowej, na scenie pod Ratuszem, nastąpiła uroczysta inauguracja 6. Ogólnopolskich Dni Integracji „Zwyciężać mimo wszystko”. Imprezę otworzyli: Senator RP Stanisław Bisztyga, wojewoda małopolski Jerzy Miller, kardynał Franciszek Macharski, Rzecznik Praw Dziecka RP Marek Michalak, Pełnomocnik Prezydenta Miasta Kraków ds. Osób Niepełnosprawnych Bogdan Dąsal, Krzysztof Kosiński, zastępca dyrektora Biura Pełnomocnika Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych, Krzysztof Kaczmar, dyrektor Biura Fundacji im. Leopolda Kronenberga, oraz Marcin Masłowski, dyrektor Fundacji Brata Alberta. W gronie witających publiczność nie zabrakło, rzecz jasna, Anny Dymnej.

Zanim rozległy się pierwsze dźwięki 5. Festiwalu Zaczarowanej Piosenki im. Marka Grechuty, Irena Santor, Ewa Błaszczyk, Halinka Mlynkova, Karolina Sawka i Łukasz Żelechowski wypuścili z dłoni pięć białych gołębi. Ptaki zatoczyły nad Rynkiem wielki krąg. Były symbolem dotychczasowych edycji kilkuetapowego konkursu dla uzdolnionych wokalnie osób niepełnosprawnych, którego organizatorem, wspólnie z TVP, jest Fundacja Anny Dymnej „Mimo Wszystko”.

W tym roku, w kategorii dzieci i dorosłych, niepełnosprawnym wokalistom towarzyszyli: Hanna Banaszak, Krystyna Prońko, Ania Dąbrowska, Muniek Staszczyk, Łukasz Zagrobelny oraz „Budka Suflera”. Wśród dwunastu wspaniałych finalistów – wyłonionych z grona dwustu pięćdziesięciu osób, które nadesłały zgłoszenia do tegorocznej edycji festiwalu – znaleźli się: 15-letnia Kasia Wachnik z Radzynia Podlaskiego (duet z Łukaszem Zagrobelnym w utworze „Nie kłam, że kochasz mnie” oraz solo: „Nie wierz mi, nie ufaj mi”), 16-letnia Agata Zakrzewska z Warszawy (duet z „Budką Suflera” w utworze „Takie tango” oraz solo: „Powrócisz tu”), 14-letni Grzegorz Batóg z Oleśnicy (duet z Hanną Banaszak w utworze „W moim magicznym domu” oraz solo: „Bananowy song”), 13-letnia Anna Ilminowicz z Leszna (duet z Krystyną Prońko „Małe tęsknoty” oraz solo: „Coś optymistycznego”), 15-letni Michał Wiśniewski z Ostrowit (duet z Muńkiem Staszczykiem w utworze „Bóg” oraz solo: „Między ciszą a ciszą”), 10-letnia Sandra Chorąży ze Szczecina (duet z Anią Dąbrowską w utworze „Kołysanka dla nieznajomej” oraz solo: „Scenariusz dla moich sąsiadów”), 20-letnia Marta Rogalska z Aleksandrowa Kujawskiego (duet Muńkiem Staszczykiem w utworze „I love you” oraz solo: „Bo jo cię kocham”), 18-letni Kamil Czeszel z Torunia (duet z Krystyną Prońko w utworze „Jesteś lekiem na całe zło” oraz solo: „Jednego serca”), 25-letni Mariusz Trzeciak z Legnicy (duet z Anią Dąbrowską „Tego chciałam” oraz solo: „Zaczekam”), 22-letni Grzegorz Fijałkowski z Kocka (duet z Hanną Banaszak w utworze „Pogoda ducha” oraz solo: „Co mi, Panie, dasz?”), 31-letnia Katarzyna Szukalska z Ostrowa Wielkopolskiego (duet z „Budką Suflera” w utworze „Bal wszystkich świętych” oraz solo: „Podróżą każda miłość jest”), 18-letnia Agnieszka Rejtczak z Siedlec (duet z Łukaszem Zagrobelnym w utworze „Nieprawda” oraz solo: „Tańczące Eurydyki”).

Podczas koncertu kategorii dziecięcej Annie Dymnej na scenie towarzyszył Maciej Zakościelny. W kategorii wokalistów dorosłych współprowadzącym był Zbigniew Zamachowski.

– Rzadko śpiewam w duetach, ale te duety były dla mnie bardzo miłe – powiedziała po zejściu ze sceny Hanna Banaszak. – Podział na utalentowanych wokalistów sprawnych i niepełnosprawnych jest czymś sztucznym, ponieważ talent się posiada albo nie. I dlatego fakt, że ktoś chodzi o własnych siłach, a inny porusza się na wózku bądź nie widzi, w muzyce nie ma najmniejszego znaczenia. Przyznam, że występując na tym festiwalu, nie kierowałam się szczególną wrażliwością czy swego rodzaju pokłonami dla osób, z którymi śpiewałam. Zwyczajnie partnerowałam im na scenie. Uważam, że posiadając ogromne zdolności wokalne, na taką zwyczajność po prostu zasługują. Natomiast mówienie o jakichś szczególnych emocjach byłoby dla tych wykonawców wysoce krzywdzące. To są utalentowani artyści i jedynie w taki sposób należy ich traktować. Chwała więc Ani Dymnej za to, że organizuje imprezę, podczas której te osoby mogą zaprezentować się szerokiej publiczności.

Werdyktem jury, pod przewodnictwem Ewy Błaszczyk, w skład którego weszli w tym roku: Czesław Majewski, Andrzej Zarycki, Danuta Grechutowa, Halinka Mlynkova, Bogdan Smoleń, Maciej Wojtyszko i Magdalena Waligórska (sekretarz jury), zwycięzcami w kategorii dzieci zostali: Kasia Wachnik, Agata Zakrzewska i Grzegorz Batóg, natomiast wśród dorosłych: Marta Rogalska, Kamil Czeszel oraz Mariusz Trzeciak. Warto wspomnieć, że w tym roku Kamil Czeszel stał się posiadaczem drugiej już Statuetki Zaczarowanego Ptaszka, ponieważ przed dwoma laty zajął trzecie miejsce w kategorii dzieci. Podobnie jak w minionych latach, Fundacja im. Leopolda Kronenberga ufundowała dla laureatów nagrody pieniężne: za 1. miejsce – 24000 zł, za 2. – 10000 zł i za 3. – 5000 zł.

W tym roku Rada Artystyczna konkursu po raz pierwszy ustanowiła tytuł Ambasadora Zaczarowanej Piosenki. Otrzymał go Armeńczyk Khoren Simonyan. 17-latek cierpiący na zespół Pfeiffera został zgłoszony do udziału w festiwalu przez wolontariuszy Fundacji Schumana. Uznano, że chłopiec prezentuje tak niezwykły poziom wokalny, iż trudno by było odmówić mu występu w Polsce. Jego talent w pełni się zresztą potwierdził, gdy zaprezentował się jurorom podczas koncertu półfinałowego, który odbył się w warszawskich Łazienkach Królewskich. Na krakowskim Rynku Khoren zaśpiewał „Kolorowe jarmarki”. Utwór wykonał brawurowo, wręcz porwał publiczność do oklasków i tańca. W dniu koncertu finałowego Armeńczyk nie marnował ani chwili. Wszystkim artystom, również podczas prób, akompaniował na instrumencie perkusyjnym zwanym shakerem. Jako Ambasador Zaczarowanej Piosenki, prócz Statuetki Zaczarowanego Ptaszka, otrzymał czek na kwotę 1000 euro (nagrodę ufundowały firma „McArthur” z Zabierzowa oraz Fundacja Anny Dymnej „Mimo Wszystko”).

– Utwór „Kolorowe jarmarki” bardzo spodobał się Khorenowi – tłumaczyła Maja Brand, wolontariuszka Fundacji Schumana. – Chłopak nie miał problemów z nauką polskiego tekstu, bo posiada ogromne zdolności językowe. Ponieważ wiedziałam, że w Polsce odbywa się Festiwal Zaczarowanej Piosenki, postanowiłam zgłosić go do tego konkursu. W Armenii Khorenowi nie jest łatwo. Tych chwil spędzonych w czasie koncertu półfinałowego w Warszawie i finałowego w Krakowie z pewnością nie zapomni do końca życia. Podczas koncertu finałowego Armeńczyk nie był jedynym zagranicznym wykonawcą. Prócz niego wystąpiła Czeszka Geni Ciatti. Na scenie towarzyszyła jej Gabi Gold, gwiazda estrady u naszych południowych sąsiadów. Tak oto rozpoczęła się międzynarodowa era Festiwalu Zaczarowanej Piosenki im. Marka Grechuty. Jak zapowiedziała Anna Dymna, czynione są starania, by festiwal zyskał rangę europejską.

– Pięknie, bardzo pięknie… – podsumowywał festiwalowe zmagania Grzegorz Cugowski, wokalista „Budki Suflera”. – Jeśli ci młodzi ludzie będą chcieli w życiu śpiewać, to z pewnością im się to uda. Warunki głosowe posiadają bardzo dobre. Ważne tylko, żeby mieli w sobie dość samozaparcia, by podążać za własnymi marzeniami. Odporność psychiczna również im się przyda. Ogromna wartość tej imprezy polega między innymi na tym, że nie ma tutaj żadnych playbacków i innych muzycznych „wspomagaczy”. To rzadka rzecz w dzisiejszym świecie konkursów wokalnych muzyki pop. Publiczność i jurorzy – a jurorzy są tutaj znakomici – mogą więc ocenić, co naprawdę reprezentują występujący artyści. Więcej nie trzeba dodawać, by wykazać ogromną rangę tego festiwalu.

Kiedy umilkły festiwalowe rytmy, na scenie pojawił się Teatr „Radwanek”, którym od końca lat 90. opiekuje się Anna Dymna (aktorka jest autorką scenariuszy jego przedstawień oraz ich reżyserką). Tegoroczny występ „Radwanka” na Rynku w Krakowie miał wymiar szczególny: niepełnosprawni intelektualnie aktorzy nominowali w tym roku kawalera Orderu Uśmiechu. Został nim Maciej Wojtyszko, reżyser, pisarz, autor spektakli, komiksów i filmów animowanych, wykładowca warszawskiej PWST, który szerokiej publiczności znany jest chociażby z telewizyjnej adaptacji „Mistrza i Małgorzaty” Michaiła Bułhakowa czy komediowego serialu „Miodowe lata”. Pomimo licznych zajęć pan Maciej znajduje czas, by pracować na rzecz osób potrzebujących wsparcia. Annie Dymnej i Fundacji „Mimo Wszystko” pomaga od lat. To on jest autorem słów do piosenek w przedstawieniach Teatrzyku „Radwanek”.

Marek Michalak, rzecznik praw dziecka, a jednocześnie kanclerz Międzynarodowej Kapituły Orderu Uśmiechu, uhonorował Macieja Wojtyszkę w niezwykle dostojnym towarzystwie. Na scenie obecni byli bowiem inni kawalerowie tego najważniejszego na świecie orderu, jedynego, który nadawany jest na wniosek dzieci: Anna Dymna, Irena Santor, Ewa Błaszczyk i Roman Brandstatter – wszyscy związani z Festiwalem Zaczarowanej Piosenki im. Marka Grechuty. Po uroczystości „Radwanek” wystąpił z przedstawieniem zatytułowanym „Komar i Mucha”. Sobotni dzień zakończył koncert „Zaczarowane Radio Kraków” (pod kierownictwem Andrzeja Zaryckiego). Wystąpili w nim dotychczasowi finaliści Festiwalu.

W niedzielę od rana na Rynku królował sport. Gdy Anna Dymna, wspólnie z Krzysztofem Głombowiczem i Arturem Szulcem, otwierali ten etap 6. Ogólnopolskich Dni Integracji „Zwyciężać mimo wszystko”, ze sceny pod Ratuszem rozległa się piosenka „Biało-czerwoni”. Specjalnie dla publiczności i niepełnosprawnych sportowców wykonała ją Zuzanna Szreder.

Gros uczestników 6. Ogólnopolskich Dni Integracji powróciło niedawno z zawodów, podczas których zajmowali czołowe miejsca. Co prawda w tym roku zabrakło na Rynku Natalii Partyki (najbardziej utytułowanej tenisistki stołowej, zarówno wśród osób niepełnosprawnych, jak i pełnosprawnych). Była to jednak nieobecność w pełni uzasadniona i usprawiedliwiona. Chociaż pani Natalia co roku pojawia się na Ogólnopolskich Dniach Integracji, to jednak w tę niedzielę być jej tutaj nie mogło. Powód prosty: triumfowała po raz kolejny na mistrzostwach Europy, tym razem w Szwajcarii. Byli za to: Zbigniew Zamachowski, Maciej Prus, Maciej Zakościelny i Leszek Kucharski. Do grona tego dołączył Artur Szulca, który, wspólnie z Krzysztofem Głombowiczem, prowadził konferansjerkę i komentował sportowe pojedynki w goall-ballu, wyczyny ciężarowców, szermierzy, siatkarzy, rugbistów na wózkach oraz mecz Olimpiad Specjalnych w hokeju halowym. Wszyscy zawodnicy pokazali, w jaki sposób podczas codziennych, żmudnych treningów zdobywają swoje „Kilimandżara”. W tym roku po raz pierwszy zmierzyli się z nimi studenci krakowskiej Akademii Wychowania Fizycznego oraz Szkoły Mistrzostwa Sportowego. Chociaż wola walki była ogromna, pełnosprawni sportowcy nie zawsze byli górą. Często okazywali się nawet znacznie słabsi od zawodników niepełnosprawnych.– Przede wszystkim chciałbym podziękować pani Annie Dymnej – mówił ze sceny siłacz i kulturysta Rafał Gręźlikowski (Start Gdańsk). – To ona sprawia, że uprawiając sport przez dziewiętnaście lat, czuję, że warto było to robić. To pani Ania, organizując ze swoją fundacją tę imprezę, pokazuje wielu osobom niepełnosprawnym, że życie po wypadku nie musi być równoznaczne ze straszliwym wyrokiem. Uczymy się tutaj, jakie siły naprawdę w nas drzemią, udowadniamy, że także życie z niepełnosprawnością może być piękne i mieć wielki sens.

– Ania jest naszą szóstką w Totolotku – dodał Krzysztof Głombowicz. – Bez niej nie byłoby tej największej w Polsce imprezy, która promuje sport osób niepełnosprawnych.

Drugi dzień 6. Ogólnopolskich Dni Integracji „Zwyciężać mimo wszystko” niósł w sobie nie tylko sportowe przesłania. W tym roku na Rynku, podobnie jak w poprzednich latach, obecne były także osoby po przeszczepach ze Stowarzyszenia Transplantologii Serca – Koło Zabrze. Życie każdego z nich to także opowieść o zdobywaniu „Kilimandżaro”, żywe świadectwo na to, iż każdy z nas może oddać po śmierci swoje organy, by uratować istnienie drugiego człowieka. I czyż dla wielu z nas – w świecie stereotypów, uprzedzeń i nonsensownych przesądów – nie jest wędrówką na „Kilimandżaro” wyrażenie zgody na oddanie, w razie nagłej śmierci, własnych organów do przeszczepu?

– Od 1 czerwca przeprowadzono w zabrzańskiej klinice osiem transplantacji, uratowano osiem ludzkich istnień – podkreślali z satysfakcją członkowie Stowarzyszenia Transplantologii Serca. – To bardzo dużo. Nasze akcje uświadamiające społeczeństwo przynoszą pożądany skutek. Dzisiaj, na rowerach, przyjechaliśmy z Zabrza na imprezę fundacji pani Anny Dymnej, a niedługo startujemy w biegu długodystansowym w Rzeszowie. Cieszymy się życiem i kochamy je, a przecież od dawna mogłoby nas nie być na świecie. Jesteśmy jednak, bo ktoś oddał nam swoje narządy, dał świadectwo największej miłości bliźniego.

Tuż przy stanowisku Stowarzyszenia Transplantologii Serca swój namiot ustawili wolontariusze Pokojowych Patroli Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Każdemu, kto chciał, udzielali fachowych instrukcji, w jaki sposób udzielać pierwszej pomocy. Z porad tych korzystali nie tylko dorośli. Również wielu nastolatków chciało nauczyć się, w jaki sposób wykonuje się masaż serca i przeprowadza sztuczne oddychanie. Atrakcją na Rynku byli też czworonożni wolontariusze z łódzkiej Fundacji „Ama Canem”.– Właściciele psów są jednocześnie ich przewodnikami – mówiła jedna z wolontariuszek fundacji. – Mamy oddziały w Zduńskiej Woli oraz Katowicach, ale działamy w całej Polsce, również w Radwanowicach, gdzie fundacja pani Anny Dymnej prowadzi Warsztaty Terapii Artystycznej dla osób niepełnosprawnych intelektualnie. Wartość psa, jako terapeuty, jest ogromna, bo pies nie ocenia człowieka, kocha go bezwarunkowo. Bez względu na rodzaj niepełnosprawności, nasi czworonożni przyjaciele potrafią dostosować się idealnie do potrzeb terapii. A ta może mieć różne warianty, począwszy od nawiązywania więzi emocjonalnej, po ćwiczenia manualne czy logopedyczne, które usprawniają u chorego aparat mowy. Jesteśmy wolontariuszami, więc bardzo chętnie przyjmujemy od darczyńców pokarm dla psów, różnego rodzaju odżywki witaminowe, a teraz, w okresie letnim, środki przeciw kleszczom.

O swoich „Kilimandżarach” opowiadali publiczności również laureaci Festiwalu Zaczarowanej Piosenki im. Marka Grechuty z poprzednich edycji tej imprezy: Karolina Sawka i Robert Rumak. Oboje popłynęli w podróż po odległych oceanach na jachcie Nataszy Caban. Jak przyznali, dzięki tym wyprawom dojrzeli, lepiej rozumieją, czym jest życie, cierpienie i jaka wartość zawiera się w każdej chwili codzienności.

– To może dziwne, ale cierpienie jest wyzwaniem, prowokacją i wcale nie musi osłabiać – zauważył podczas wieczornego koncertu „Każdy ma swoje Kilimandżaro” Krzysztof Głombowicz, jeden z uczestników ubiegłorocznej wyprawy zorganizowanej przez Fundację Anny Dymnej „Mimo Wszystko”. – Niektóre cierpienia uruchamiają ambicje, cierpliwość, odwagę. Można odbić się od bólu i zamieniać go w nieznaną dotąd siłę… taką, która zwykle leniwie drzemie gdzieś w każdym z nas. I nieraz o niej nie wiemy.

Przesłanie koncertu „Każdy ma swoje Kilimandżaro” było adresowane nie tylko do ludzi ciężko doświadczonych przez los. Przecież każdy człowiek, bez względu na stan swojego zdrowia, płeć, zamożność, rasę, rodzaj wykształcenia czy wiek, powinien zdobywać swoje „Kilimandżara” – to podstawowy warunek odczuwania w życiu spełnienia. A od kogo możemy nauczyć się lepiej, w jaki sposób pokonywać szczyty codzienności, jeśli nie od tych wojowników, którzy już je zdobyli i nadal są gotowi stawiać czoło wyzwaniom własnego życia? Kilimandżaro tak naprawdę to tylko stan naszych umysłów.

– Ten koncert to opowieść o nas wszystkich – powiedziała do publiczności Anna Dymna – bo przecież życie każdego człowieka to droga, to dochodzenie do jakichś celów. Bywa, że ta droga jest czasem kręta, ciemna, stroma, prowadzi nad przepaściami, napotykamy na niej przeszkody zdawałoby się nie do pokonania, ale idziemy przecież dalej… Ile kosztuje ta wędrówka, czego trzeba się nauczyć, co odnaleźć w sobie – o tym opowiedzą nam dziś uczestnicy ubiegłorocznej wyprawy na Kilimandżaro. Dziewięcioro uczestników projektu „Kilimandżaro 2008 – Mimo Wszystko”: Angelika Chrapkiewicz, Janek Mela, Łukasz Żelechowski, Katarzyna Rogowiec, Krzysztof Gardaś, Krzysztof Głombowicz, Jarosław Rola, Piotr Truszkowski i Piotr Pogon dzielili się ze sceny swoimi przeżyciami. Ich wypowiedzi potwierdzały, cytowane przez Annę Dymną, myśli wielkich filozofów: Heraklita, Platona, Wergiliusza, Emersona… Podstawowa prawda o człowieku jest bowiem jedna, niezmienna, niezależna od warunków i czasów, w jakich żyje. To tylko my, ludzie, staramy się nierzadko zafałszować to, co ową prawdą jest. I dlatego cierpimy. „Poznaj samego siebie, a stanie przed tobą otworem cały świat” – nauczał, cytowany podczas koncertu, Sokrates.

– Wchodzenie na taką górę to tak naprawdę schodzenie w głąb siebie – mówiła Katarzyna Rogowiec. – Taka wyprawa pomaga uświadomić sobie własne ograniczenia, uczy pokory… Nawet gdy się jest tak silnym, upartym i niezależnym jak ja; daje szansę na to, żeby zaakceptować, polubić i odnaleźć samego siebie.

Angelika Chrapkiewicz wyznała:
– Mam w życiu ogromne szczęście. Tato zawsze mi mówił: „Może coś jest trudne, ale nie niemożliwe. Dla ciebie wszystko jest możliwe”. A mój kochany mąż Szymek powtarza: „Kto nie ma odwagi do tego, by marzyć, ten nie ma odwagi do walki!”. Nauczyłam się marzyć, uruchamiać nadzieję i radość… Teraz wiem, że wszystko jest możliwe. Nigdy nie zapomnę Kasi, Agaty, Agnieszki, które mi pomagały w czasie wyprawy, Bogusia i Grześka, którzy byli moimi nogami. Dziękuję wszystkim. Życie jest piękne!

W wieczornym koncercie wystąpili: Irena Santor, Ewelina Flinta, Joanna Lewandowska, Paweł Kukiz, Piotr Polk, Zbigniew Zamachowski i finaliści tegorocznej oraz minionych edycji Festiwalu Zaczarowanej Piosenki: Katarzyna Nowak, Nikola Klepacz, Robert Rumak, Krzysztof Szymaszek, Karolina Sawka, Łukasz Żelechowski, Justyna Adamska i Dariusz Tabiś. Noc na krakowskim Rynku była prawdziwie magiczna. W świetle różnokolorowych reflektorów szybowały w niebo białe balony, ciągnęły korowody tancerzy, rozlegały się burze braw, wznoszono okrzyki zachwytu. Zewsząd tętniła radość i ogrom pozytywnej, ożywczej energii. W takiej atmosferze można by zdobyć każdy szczyt, nawet znacznie wyższy niż Kilimandżaro. Ze sceny płynęły magiczne piosenki, m.in.: „Być wszędzie, gdzie nas nie ma”, „Nie spoczniemy”, „Szczęśliwej drogi już czas”, „Króliczek”, „Świecie nasz”…

Kulminacyjnym punktem koncertu było wręczenie uczestnikom projektu „Kilimandżaro 2008 – Mimo Wszystko” Medali Wielkiej Wyprawy. Dekoracji dokonały Anna Dymna i Agnieszka Kopylińska z Africa Line Adventure Club (firma była operatorem wyprawy na Dach Afryki, który zorganizowała fundacja Anny Dymnej). Te niezwykłe wyróżnienia, wykonane wg projektu prof. Adama Myjaka z warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, przedstawiają ptaki lecące w chmurach. Medal – jak zapowiedziała Anna Dymna – Fundacja „Mimo Wszystko” będzie przyznawała w przyszłości osobom niepełnosprawnym, które zdobędą swoje „Kilimandżara”.

W 6. Ogólnopolskie Dni Integracji „Zwyciężać mimo wszystko” zaangażowało się ponad dwustu wolontariuszy. Ci młodzi, pełni zapału i bezinteresowności ludzie także zdobywali „Kilimandżara”. Robili to, by pomóc innym, a także po to, żeby dowiedzieć się o sobie czegoś więcej. W trakcie koncertu wieczornego wolontariusze zapalili setki światełek, które symbolizowały nasze bliskie i dalekie cele, bardziej i mniej wyraziste szczyty Kilimandżaro, na jakie – mimo wszystko – powinniśmy się wspinać każdego dnia. Bo tylko wtedy podążymy w jasną stronę życia.

Wojciech Szczawiński

Może Cię zainteresować

Kobieta stoi na scenie. Widoczna jest od pasa w górę. Ma długie blond włosy i nosi okulary. Ubrana jest w białą koszulkę z wzorami kwiatów i szary fartuszek w podobne wzory. Mówi coś do mikrofonu umieszczonego na statywie przed nią. Kobieta w prawej ręce ma teczkę, a na lewej przewieszony duży wiklinowy koszyk. W koszyku są kolorowe kwiaty. W tle czarna kurtyna. Przypięte są do niej wycięte papierowe wzory w jesiennej tematyce.

Odczarowywanie niepogody

19.11.2024

Wczorajsze przedpołudnie spędziliśmy w podkrakowskiej „Dolinie Słońca”. Dzieliliśmy się poezją. Kolejna edycja wierszobrania zaowocowała pięknymi, zabawnymi, ale i wzruszającymi słowami. Wraz z gośćmi z zaprzyjaźnionych ośrodków oraz szkół skutecznie odczarowaliśmy niepogodę za oknami.

Dołącz do newslettera