fbpx

Aktualności

Liczy się perspektywa

17.04.2019

„Warto zastanowić się nad tym, co bycie użytecznym oznacza dla każdego z nas, czemu lub komu nasze działania służą. Może okazać się wtedy, że przekonanie o własnej użyteczności jest nam potrzebne wyłącznie do karmienia własnego ego” – zaznacza Mateusz Sycz.

Rozmowa z Mateuszem Syczem, psychologiem, psychoterapeutą

– Pracuje Pan w ośrodku terapeutyczno-rehabilitacyjnym dla osób niepełnosprawnych intelektualnie „Dolina Słońca” w podkrakowskich Radwanowicach. Na czym konkretnie polega to zajęcie?

– W tego rodzaju miejscach rola psychologa, terapeuty czy opiekuna właściwie się rozmywa. Towarzyszę podopiecznym placówki w codzienności, wspieram ich rozmową. Prowadzę z nimi zajęcia. Po prostu jestem przy nich obecny. I rozumiem, że obecność jest często najcenniejszym darem jaki możemy dać drugiemu człowiekowi. Osoby z niepełnosprawnością intelektualną nie różnią się znacząco pod względem potrzeb psychologicznych od osób pełnosprawnych. Chcą czuć się bezpiecznie, być potrzebne i zauważane. Pragną mieć obok siebie drugiego człowieka. Na podstawowym, najbardziej ludzkim poziomie, wszyscy jesteśmy tacy sami.

– Osoby z niepełnosprawnością intelektualną nie zmienią się. Rozumiem więc, że również Pańska wiedza oraz stosowanie narzędzi psychologicznych nie są tu w pełni wykorzystywane.

–  Rzeczywiście. Może się wydawać, że osoby z niepełnosprawnością intelektualną się nie zmieniają. Prawdopodobnie dlatego, że zmiany, które w nich zachodzą, nie wydają się nam wystarczająco spektakularne. Za wartościowe jesteśmy skłonni uznawać  jedynie takie zmiany, które zgodne są z naszymi  osobistymi pragnieniami. Nie myślimy na przykład o tym, że, w innych okolicznościach, zmiana polegająca na umiejętności samodzielnego korzystania z łazienki byłaby dla nas ważniejsza niż awans zawodowy lub dyplom wyższej uczelni. Łatwo nie docenić tego, do czego się przywykło.

– A Pańskie ambicje zawodowe?

–  Po studiach byłem zatrudniony w szpitalu psychiatrycznym. Obecnie pracuję jako psychoterapeuta w prywatnym gabinecie, gdzie mam możliwość wykorzystywać w pełni zdobytą wiedzę. Nadal pracuję dla Fundacji Anny Dymnej „Mimo Wszystko”. Tutaj również realizuję się zawodowo, chociaż w inny sposób. W „Dolinie Słońca” spełniam się przede wszystkim jako człowiek.

Mateusz Sycz, fot.: archiwum prywatne

– Czy, z zawodowego punktu widzenia, nie czuje się Pan ograniczony w „Dolinie Słońca”?

– Spotykam się z pewnymi ograniczeniami. Nie wszystko, czego się nauczyłem, mogę zastosować w swojej pracy. Uważam jednak, że to zajęcie mnie wzbogaca, również jako psychoterapeutę. Proszę zwrócić uwagę na pewne zjawisko: w obecnych czasach przywykliśmy myśleć, że każde działanie powinno prowadzić do postępu. Nieustanne parcie do przodu, zdobywanie wiedzy czy podwyższanie własnego statusu materialnego i społecznego stały się wyznacznikami powodzenia naszym w życiu. Jednak to „więcej, lepiej, szybciej, piękniej” nie zawsze znaczy „sensowniej”. Nie znaczy też „szczęśliwiej”. Często to pułapka, w którą sami się wpędzamy.

– To znaczy?

– Nierzadko ludzie tak bardzo pragną sprostać normie ciągłego rozwoju, że tracą kontakt z chwilą obecną, swoimi potrzebami i wartościami. Żyją w poczuciu ciągłej presji, doświadczają lęku, często pogrążają się w rozpaczy, że nie są tacy jacy być powinni. Tymczasem w „Dolinie Słońca” zderzamy się z istnieniem, które nie jest zgodne ze społecznymi oczekiwaniami. Życie naszych podopiecznych skłania do refleksji oraz konfrontacji z nieuchronnością losu. Jednak ta ich codzienność, ku naszemu zdziwieniu, okazuje się często bardziej autentyczna i pełna radości, niż skłonni bylibyśmy przypuszczać. To rodzi pytanie o prawdziwość społecznych wyobrażeń na temat pełnosprawności, sukcesu i doskonałości.

– „Użyteczność” – również to pojęcie stało się wyznacznikiem wartości w naszej kulturze. Być może osoby z niepełnosprawnością intelektualną dlatego tkwią na społecznym marginesie, ponieważ wydają się być dla świata kompletnie bezużyteczne?

– Warto zastanowić się nad tym, co bycie użytecznym oznacza dla każdego z nas, czemu lub komu służą nasze działania. Może okazać się wtedy, że przekonanie o własnej użyteczności jest nam potrzebne wyłącznie do karmienia własnego ego, kreowania iluzji bycia bardziej wartościowymi, niż inni. To niezwykle niebezpieczne zjawisko. Skoro potrzebujemy patrzeć na kogoś „z góry”, aby podnieść swoje poczucie wartości, rodzi się pytanie o stan naszej kondycji psychicznej. Myślę, że ludzie autentycznie szczęśliwi nie odczuwają potrzeby wartościowania w ten sposób ani swojego, ani cudzego życia. Nie odczuwają też potrzeby, by kreować się na kogokolwiek.

– Podobno jednym z nieszczęść współczesności jest to, że żyjemy pod presją nieustannego porównywania się z innymi.

– Szczególnie jest to widoczne w dobie mediów społecznościowych. Jakiś czas temu Royal Society for Public Health przeprowadziło badania, z których wynika, że ze wszystkich serwisów społecznościowych największą krzywdę psychiczną wyrządza nam Instagram. Użytkownicy Instagrama pokazują jedynie doskonałe urywki swojego życia, często dodatkowo upiększone za pomocą filtrów. Na instagramowych profilach wszyscy prezentują się pięknie, a życie każdego wydaje się wybitnie interesujące. Badania wykazały, że długotrwałe korzystanie z Instagrama może prowadzić do spadku poczucia własnej wartości, zwiększać niepokój i zaburzać postrzeganie swojego ciała.  Podpowiada się nam, że „sky is the limit”, że wszystko możemy wszyscy. Żyjemy więc pod presją nieustannej walki z innymi o dotarcie do tego nieba. Ciągle też dostrzegamy, że w tym wyścigu inni są od nas lepsi.

„Na podstawowym, najbardziej ludzkim poziomie, wszyscy jesteśmy tacy sami” – podkreśla Matusz Sycz, fot.: archiwum fundacji

– Cóż począć? Dzisiaj świat tak wygląda…

–  Myślę, że poczucie samospełnienia często może być wynikiem zaprzestania udziału w tym wyścigu. Należy nauczyć się stawiać tamę takim bezwzględnym porównaniom i aspiracjom.

– Anna Dymna twierdzi, że osoby niepełnosprawne intelektualnie są nam potrzebne również dlatego, byśmy potrafili zatrzymać się w naszych codziennych pogoniach, wysuwaniu roszczeń wobec rzeczywistości i, chociaż przez chwilę, zastanowili się, co tak naprawdę jest w życiu ważne.

– W pełni się z tym zgadzam. Do mojego gabinetu psychoterapeutycznego przychodzą ludzie, którzy pragną zmienić swoje życie na lepsze albo muszą zmierzyć się z czymś, co jest nieuchronne, stawić czoło cierpieniu. Pytam ich: „Czego potrzebujesz?”, „Czego byś dla siebie chciał?”, „O co chciałbyś zadbać?”. A kiedy rozmawiamy, okazuje się, że w tego rodzaju granicznych czy przełomowych dla nich momentach, mają podobne potrzeby jak podopieczni z „Doliny Słońca”. Bez względu na status społeczny, materialny czy intelektualny, ważne staje się dla nich poczucie bezpieczeństwa, rozmowa z bliskimi, czyjaś obecność, życzliwość, przyjaźń, miłość. Wszystko inne przestaje mieć znaczenie. Osoby z niepełnosprawnością intelektualną pozwalają nam także rozumieć , że nic nigdy nie jest i nie będzie doskonałe.

– Zwykle nie mamy ochoty na podobne refleksje.

– Ich brak powoduje, że podążamy w niewłaściwym kierunku. Często, gdy konfrontujemy się z faktem, że sami również możemy stać się niepełnosprawni, ciężko chorzy albo intelektualnie niedołężni, zaczynamy weryfikować myślenie o tym, co naprawdę jest dla nas ważne, a także priorytety, jakimi kierujemy się w codzienności. Z doświadczenia psychoterapeutycznego wiem, że ludzie zwykle nie zastanawiają się, co jest dla nich istotne. Boją się tego rodzaju pytań. Chociaż, gdy zmierzą się z nimi „twarzą w twarz”, często okazują się taka refleksja staje się uwalniająca. Przykładowo uświadamiają sobie wtedy, że chcą spełniać własne marzenia, a nie cudze oczekiwania. Albo: że wolą podążyć swoją drogą, a nie tą wytyczoną przez społeczne schematy. W psychoterapii mówimy czasem, że tam, gdzie ogniskuje się cierpienie albo lęk, tam również kryje się wartość. Tam można odnaleźć drogę, która prowadzi do spełnienia.

– Trochę to skomplikowane.

– Pamiętam, że kiedy sześć lat temu zacząłem pracować w „Dolinie Słońca”, bardzo wyraźnie zdałem sobie sprawę, jak bardzo człowiek potrzebuje uwagi drugiego człowieka. Osoby z niepełnosprawnością intelektualną nie kryją pragnień bliskości, poczucia bezpieczeństwa, rozmowy. Nie mają zahamowań przed tuleniem się do kogoś obcego. My, uważający siebie za sprawnych, kalkulujemy, wstydzimy się, myślimy o tym, co nam wypada, a co nie. Niejednokrotnie cierpimy, ponieważ, w odróżnieniu od osób z niepełnosprawnością intelektualną, zagłuszamy w sobie podstawowe potrzeby. Nie uświadamiamy ich sobie. Kupujemy na przykład lepsze samochody, markową odzież albo modną biżuterię, nie wiedząc, dlaczego tak postępujemy. Tymczasem  często robimy to wyłącznie po to, by zyskać uwagę lub podziw otoczenia. Irracjonalne potrzeby, które sobie wmawiamy, stają się przykrywką dla tych, które są w nas niezaspokojone.

– Zamiast pracować nad tym, by mieć dobry kontakt sami ze sobą i polepszać relacji z bliskimi, gromadzimy zabawki.

– W tym rzecz. To nie znaczy, że w zabawkach jest cokolwiek złego. Dobrze jest umieć się nimi cieszyć. Natomiast niebezpiecznie, gdy stają się one protezą dla naszych potrzeb. Przy czym nawet najbardziej atrakcyjne zabawki powszednieją, a potrzeba uwagi nie gaśnie. Sięgamy więc po kolejne protezy zamiast zadbać o bliskość.

„Niejednokrotnie cierpimy, ponieważ, w odróżnieniu od osób z niepełnosprawnością intelektualną, zagłuszamy w sobie podstawowe potrzeby” – mówi Mateusz Sycz, fot.: Joanna Pieczara

– Czy doświadczenia wyniesione z „Doliny Słońca” wykorzystuje Pan w psychoterapii?

– Naturalnie. Jak wspomniałem, na podstawowym poziomie osoby z niepełnosprawnością intelektualną nie różnią od reszty społeczeństwa. Skala i rodzaje problemów są, oczywiście, inne. Jednak w gabinecie również stykam się z sytuacjami, w których  trzeba zmierzyć się z nieuchronnością cierpienia i bezradnością. W procesie psychoterapii człowiek musi się z nimi zmierzyć. Są to najtrudniejsze chwile.

– Dlaczego?

–  Myślę, że wszyscy, do pewnego stopnia, żyjemy w iluzji kontroli. Sądzimy, że jeśli tylko będziemy realizować to, co jest społecznie akceptowane, zachowywać się, jak należy, to nic złego się nie stanie. Chcemy wierzyć, że cierpienie nas ominie. W naszym scenariuszu na życie często nie ma miejsca na ból czy przyzwolenia na słabość. Jednak życie to przestrzeń, która nie zna gotowych scenariuszy.
A kiedy zdarza się ciężka choroba, utrata pracy, rozpad związku, jesteśmy zupełnie nieprzygotowani na tego rodzaju zdarzenia. Dlatego ważna jest otwartość wobec wszystkich aspektów rzeczywistości:  cierpienia, inności, niepełnosprawności – perspektywa akceptacji życia takim jakim ono jest, przy całej jego  niedoskonałości.

Rozmawiał Wojciech Szczawiński

Zobacz wideo

Może Cię zainteresować

Podnosić na duchu

25.04.2024

Gościnami jutrzejszego programu „Anna Dymna – Spotkajmy się” będzie Patrycja Łatka z mamą Urszulą. Pani Patrycja, tegoroczna maturzystka, mimo zmagań z artrogrypozą, jest obiecującą sportsmenką.

„Dolina” przyciąga dobrych ludzi

19.04.2024

„Słowo »podopieczny« oznacza, że ktoś znajduje się pod naszą opieką. Musi więc być ważny w naszym postrzeganiu, rozbudzać w nas serdeczne odruchy, zrozumienie, głęboką zdolność do współodczuwania. Taka opieka to szczególna troska o psychiczny oraz fizyczny dobrostan drugiego człowieka” – zaznacza Małgorzata Cebula, wicedyrektorka ośrodka terapeutyczno-rehabilitacyjnego „Dolina Słońca” w Radwanowicach.

Dołącz do newslettera