fbpx

Aktualności

Nieufność była bezpodstawna

12.11.2015

14 listopada minie rok od chwili, gdy Anna Dymna dokonała uroczystego otwarcia Warsztatu Terapii Zajęciowej w Lubiatowie. Ta nadbałtycka placówka – podobnie jak ośrodek „Dolina Słońca” w podkrakowskich Radwanowicach – powstała głównie dzięki Ludziom dobrej woli, którzy przekazywali nam 1% podatku.

Rozmowa z Tomaszem Gzowskim, dyrektorem Oddziału Lubiatowo Fundacji Anny Dymnej „Mimo Wszystko”

– Kierowany przez Pana ośrodek tętni obecnie życiem, jego podopieczni są uśmiechnięci. Twierdzą nawet, że nie wyobrażają sobie życia bez zajęć terapeutycznych w „ich” – co podkreślają – warsztacie. Kiedy realizowano tę inwestycję, istniały jednak obawy o jej funkcjonowanie. Czego konkretnie dotyczyły?

– Lubiatowo jest niewielką miejscowością w gminie Choczewo, położoną z dala od wielkich aglomeracji. Do tej pory na tym, popegeerowskim, terenie nie było placówki, która zajmowałaby się terapią i rehabilitacją osób niepełnosprawnych, w tym niepełnosprawnych intelektualnie. Osoby takie spędzały czas głównie w domach, pod opieką rodzin. Czuły się bezużyteczne, niepotrzebne. Ich jedynym oknem na świat stawał się nierzadko odbiornik telewizyjny. Nie mogę mówić o szczegółach, ale los niektórych naszych podopiecznych był prawdziwie dramatyczny. Wszyscy jednak żyli pogodzeni z takim porządkiem, ponieważ nic nie zapowiadało zmian. Gdy pojawiła się informacja o powstawaniu w Lubiatowie – na terenie zajmowanym niegdyś przez jednostkę wojsk rakietowych – nowoczesnego Warsztatu Terapii Zajęciowej, jedni się ucieszyli. Niektórzy okoliczni mieszkańcy nabrali jednak podejrzeń, że fundacja Anny Dymnej planuje wykorzystać osoby niepełnosprawne do jakichś niecnych celów.

– A jak sytuacja przedstawia się dzisiaj?

– Nasze działania udowodniły, że ta nieufność była bezpodstawna. Warto zresztą dowiedzieć się, co o funkcjonowaniu warsztatu mówią jego uczestnicy (przeczytaj wywiad z Romanem Wittbrodtem, podopiecznym WTZ w Lubiatowie – przyp. J.T.). Nadmienić też trzeba, że w pełni sprawdziły się koncepcje Biura Architektonicznego „Limba” z Krakowa, które opracowało projekt warsztatu.

– Podczas otwarcia ośrodka Józef Reszke, starosta wejherowski, wspomniał, że taka placówka była ogromnie potrzebna. Czy zaspokaja ona w pełni potrzeby osób niepełnosprawnych mieszkających w gminie Choczewo?

– Nie do końca. Działamy zgodnie z przepisami. Mamy obecnie dwadzieścioro podopiecznych. Liczbę tę będziemy mogli zwiększyć dopiero za rok, czyli po upływie dwóch lat od rozpoczęcia działalności. Zdajemy sobie jednak sprawę z istniejących potrzeb. Są spore. Inna rzecz, że nie wszystkie osoby niepełnosprawne otrzymują skierowanie do Warsztatów Terapii Zajęciowej. Dlatego zamierzamy uruchomić w naszym ośrodku Środowiskowy Dom Samopomocy. Mimo że funkcjonujemy z dala od dużych miast, chcemy działać kompleksowo. W ciągu minionych dwunastu miesięcy udało się nam nawiązać wiele cennych kontaktów z organizacjami zajmującymi się osobami niepełnosprawnymi, przyjmujemy fantastycznych gości w naszym warsztacie, organizujemy wycieczki dla podopiecznych…

– Niedawno kilkoro z nich odwiedziło Danię.

– To wynik współpracy z gdańską fundacją „Sprawni inaczej”. Nasi podopieczni znaleźli się w czterdziestoośmioosobowej grupie, która, na dwa tygodnie, wyjechała do Tunerup na wyspie Flaster. Zetknęli się ze światem, o jakiego istnieniu nie mieli pojęcia do tej pory. Ale nie mówmy o wyprawach zagranicznych. Dzięki funkcjonowaniu warsztatu, podczas ubiegłorocznego finału Festiwalu Zaczarowanej Piosenki, nasi podopieczni odwiedzili Kraków. Było to dla nich naprawdę ogromne przeżycie. Sprawy, które nam, przeciętnym ludziom, wydają się czymś zwyczajnym i oczywistym, dla nich, zamkniętych do tej pory w małej, popegeerowskiej miejscowości, są niezwykłe. Dlatego wielki ukłon należy się podatnikom, darczyńcom i sponsorom, dzięki którym powstał Warsztat Terapii Zajęciowej w Lubiatowie. Chcemy też, żeby to miejsce służyło całej lokalnej społeczności. Stąd wzięły się wieczory poezji organizowane tutaj przez Annę Dymną, wizyty tak znakomitych gości jak profesor Krzysztof Orzechowski, dyrektor Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, albo Adam Nowak, lider zespołu „Raz, Dwa, Trzy”, który jest jedną z najbardziej nietuzinkowych postaci polskiej sceny muzycznej. Choczewscy urzędnicy twierdzili, że były to wydarzenia kulturalne sporej miary, jakich tutaj bardzo potrzeba.

– Sporo dokonań jak na jeden rok. Należy życzyć tylko dalszych sukcesów.

– Dziękuję. Ogromnym sukcesem jest także to, że pracujemy w niezwykle zgranym zespole terapeutów, którym kieruje Justyna Kępka. Są to ludzie z pasją. Dzięki temu nasi podopieczni traktują warsztat jako swoje, naprawdę wyjątkowe, miejsce na Ziemi. Mówią o tym wprost. A ci, którzy nie potrafią mówić, wyrażają to gestem albo uśmiechem. Mam nadzieję, że darczyńcy i sponsorzy nadal będą o nas pamiętać. Możemy działać tylko dzięki ich empatii, życzliwości oraz wsparciu.

– Jest Pan absolwentem gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych, scenografem profesjonalnych wystaw na Wybrzeżu. Podopieczni warsztatu, w ramach terapii, wytwarzają miedzy innymi ceramikę, malują, robią zdjęcia. Przedmioty te są chętnie kupowane przez gości ośrodka. Czy prace uczestników WTZ, Pańskim zdaniem, mają wartość artystyczną?

– W wypowiadaniu tego rodzaju opinii jestem niesłychanie ostrożny, właśnie z racji mojego wykształcenia. Nie uważam też, by należało dokonywać podziału na sztukę osób sprawnych i niepełnosprawnych. Przecież autentyczna sztuka jest sztuką i sztuką pozostanie, bez względu na to, kto ją tworzy. Ale prawdziwie artystyczny sposób wypowiadania się to coś niesłychanie wyjątkowego, rzadkiego. Tego rodzaju wyrażanie emocji i oglądu świata zdarza się mi spotykać zarówno wśród ludzi sprawnych, jak i niepełnosprawnych. Rozmaite dysfunkcje człowieka nie mają dla sztuki znaczenia. Również w naszym warsztacie tworzone są prace z oryginalną i subtelną artystycznie wypowiedzią, prawdziwe „perełki”.

Rozmawiał Wojciech Szczawiński

Dowiedz się więcej o Warsztacie Terapii Artystycznej w Lubiatowie

Może Cię zainteresować

Kobieta stoi na scenie. Widoczna jest od pasa w górę. Ma długie blond włosy i nosi okulary. Ubrana jest w białą koszulkę z wzorami kwiatów i szary fartuszek w podobne wzory. Mówi coś do mikrofonu umieszczonego na statywie przed nią. Kobieta w prawej ręce ma teczkę, a na lewej przewieszony duży wiklinowy koszyk. W koszyku są kolorowe kwiaty. W tle czarna kurtyna. Przypięte są do niej wycięte papierowe wzory w jesiennej tematyce.

Odczarowywanie niepogody

19.11.2024

Wczorajsze przedpołudnie spędziliśmy w podkrakowskiej „Dolinie Słońca”. Dzieliliśmy się poezją. Kolejna edycja wierszobrania zaowocowała pięknymi, zabawnymi, ale i wzruszającymi słowami. Wraz z gośćmi z zaprzyjaźnionych ośrodków oraz szkół skutecznie odczarowaliśmy niepogodę za oknami.

Dołącz do newslettera