Praca to również terapia
O ważności i sensie pracy w życiu osoby z niepełnosprawnością rozmawiamy z Aleksandrą Gudacz, związana z nami od lat uczestniczką Festiwalu Zaczarowanej Piosenki oraz wolontariuszką. „Najlepiej dla mnie jest być w pracy, między ludźmi. To bardzo ważne, bo człowiek inaczej się czuje. Ma też źródło dochodu, bardziej się usamodzielnia i potem, jeżeli coś się nie ułoży, jest łatwiej iść dalej” – mówi Ola.
– Z okazji Święta Pracy porozmawiajmy o pracy. Wiem, jak ważna jest ona w Twoim życiu. Wiem też, że podczas jej poszukiwań niejednokrotnie korzystałaś ze wsparcia. Opowiedz, proszę, o tym.
– Dzięki Fundacji Anny Dymnej „Mimo Wszystko” trafiłam do Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Osób Niepełnosprawnych, Ich Rodzin i Przyjaciół „Ognisko” w Krakowie. Stało się tak, bo straciłam pracę przy rozdawaniu ulotek. W tym czasie brałam udział w Festiwalu Zaczarowanej Piosenki. Powiedziałam o wszystkim pani Ani Dymnej. Dwa tygodnie później zadzwoniła do mnie Kasia Walaszek z fundacji „Mimo Wszystko”. Powiedziała, że umówiła spotkanie w stowarzyszeniu. Tam prowadzono ze mną wywiady, o tym, czym jest dla mnie praca, po co się do niej chodzi, jakie mam emocje związane z tym zajęciem. Ale też o tym, jaką jestem osobą.
– Kto prowadził te rozmowy?
– Psycholog. Dużo było takich spotkań. Są po to, żeby dowiedzieć się, w jaki sposób dostosować do mnie pracę. Później miałam też spotkania z trenerem, z którym szukałam ofert pracy. Trener pomaga w sprawach praktycznych, w szukaniu pracy. Potem idzie na analizy do tego miejsca.
– Czyli trener to osoba, która jest z Tobą cały czas, odkąd zaczynasz szukać pracy?
– Tak. Z moją pierwszą trenerką, Justyną, znalazłyśmy moje pierwsze praktyki w klubie fitness, ale tam się nie sprawdziłam. Wiadomo: to, że się ktoś nie sprawdza, nie znaczy, że jest złym człowiekiem. Widocznie ta praca nie była dla mnie dobra. Przeżywałam też wtedy, że straciłam pracę na ulotkach. To odbiło się na moim zdrowiu psychicznym. Na szczęście okazało się, że znalazła się dla mnie kolejna oferta. W grudniu dowiedziałam się o możliwości pracy w hotelu, na zmywaku, jako pomoc kuchenna. Moja trenerka poszła wtedy na analizę miejsca pracy, żeby sprawdzić, czy ono będzie dla mnie dobre. Później chodziłyśmy razem na praktyki.
– Dlaczego przed podjęciem pracy musiałaś przejść praktyki?
– Praktyki są po to, żeby zobaczyć, jak ja pracuję, czy daję sobie radę na tym stanowisku. Trener uczy nowej pracy, pokazuje, co trzeba zrobić, uczy, jaki jest zakres obowiązków. W fitnessie było trochę trudniej. Natomiast na zmywaku miałam na początku praktyki, które trwały trzy godziny dziennie. To tak samo, jakbym była w pracy. Tylko przez krótszy czas.
– Trener jest z Tobą przez cały okres praktyk?
– Tak. Tak samo, kiedy zaczynam pracę, żeby mnie w nią wdrożyć. Jest ze mną przez dwa tygodnie. Później powoli się wycofuje, żeby mnie usamodzielnić. Żebym sama zaczęła swobodniej pracować. Trener rozmawia też z pracodawcą, w jaki sposób będzie wyglądał monitoring. Monitorowanie sytuacji polega na tym, że trener, co najmniej raz w miesiącu, rozmawia z pracodawcą o tym, czy sobie daję radę na stanowisku, czy są jakieś trudności albo uwagi. A gdyby coś u mnie w pracy było nie w porządku, to trener byłby powiadomiony telefonicznie.
– Czy z Tobą trener także rozmawia o tym, jak pracujesz?
– Mówi mi na przykład, jakie szef ma uwagi. Zawsze mogę też poprosić o rady. Czasem spotykamy się, żeby rozmawiać o pracy. Na przykład teraz pracuję w McDonald’s. Kiedy będzie kończyła mi się umowa o pracę, to też będę chciała trenera poprosić, żeby zapytał pracodawcę o to, co i jak. Żebyśmy wiedzieli, na czym stoimy. Jeżeli umowa będzie przedłużona, będę się cieszyć, bo ogólnie daję sobie radę. Wiadomo, że są sytuacje, kiedy ruch jest duży. Ostatnio mieliśmy armagedon. Ruch był niesamowity. Menadżerka zapytała mnie, czy sobie radzę. Odpowiedziałam, że tak. Jak jest duży ruch, to głównym priorytetem jest zbieranie tacek, śmieci, wycieranie stolików przede wszystkim.
– Wsparcie trenera jest dla Ciebie pomocne?
– Tak, bo zawsze dodaje mi otuchy. On monitoruje sytuację i to mi bardzo dużo daje. Czuję się bezpieczniejsza, bo wiem, że mam wsparcie. Samodzielne szukanie pracy nie jest proste. Znam tylko OLX. Dzięki trenerowi jest zawsze pewniej. Trener informuje też o trudnościach pracodawcę, mówi, jakie pracownik ma problemy zdrowotne albo emocjonalne. Mówi mu o tym, o czym mnie na początku trudno jest opowiadać. Od psychologa wie o tym, jaką jestem osobą, jakie mam problemy, trudności. Dzięki temu pracodawca i pracownicy też są o tym poinformowani, żeby wiedzieli, w jaki sposób do mnie podejść. Jest też dla mnie ważne wsparcie ze strony fundacji „Mimo Wszystko”, że mogę zadzwonić do pracowników, porozmawiać, kiedy mi trudno. Czasem sama pomagam też jako wolontariuszka.
– To ważne, żeby czuć zaufanie do trenera, do tych, którzy cię wspierają?
– Mój obecny trener zawodowy, Jarek, zna mnie na tyle, że nie musi nawet o wiele pytać. Pracuje ze mną już cztery lata. Wie, jaką jestem osobą i czego szukać, uwzględniając mój stan zdrowia i możliwości. To tak samo, jak lekarz dobiera leki – każdy może mieć inne. Osoba, która ma porażenie mózgowe czy zespół Downa będzie miała dobraną inną pracę. Nie miałam takiej pracy, w której coś było nie tak. Jak trener je dobierał, to się w nich sprawdzałam.
– Kiedy zaczynasz nową pracę, czujesz się swobodnie wśród nowych kolegów i koleżanek?
– Zawsze czuję tremę. To jest normalne, bo idę do nowego miejsca, poznaję nowych ludzi. Na początku robię proste rzeczy. Pomalutku uczę się nowych zadań. Czuję też lęk, bo nie wiem, jak nowe osoby do mnie podejdą. Na przykład, kiedy w McDonald’s jest duży ruch, mocniej przeżywam to, że jakaś osoba może się na mnie złościć. Pytałam kiedyś o to szefa, a on powiedział: „Ola, ta osoba nie jest na ciebie zła. Jest zdenerwowana, bo jest dużo roboty”. Kiedy jest w pracy szef, to znaczy, że czuwa nad wszystkim. Jest mi lżej, że możemy porozmawiać o tym, co mnie nurtuje, i że czuję jakiś lęk.
– Dlaczego to, żeby mieć pracę, jest dla Ciebie takie ważne?
– Przede wszystkim praca jest dodatkowym źródłem dochodu, byciem między ludźmi. Jest to również terapia. Choruję także na depresję. Jakbym nie pracowała, to bym „wpadła w dołek”. Wiem to, bo już raz brak pracy odbił się na moim zdrowiu. Najlepiej dla mnie jest być w pracy, między ludźmi. To jest bardzo ważne, bo człowiek inaczej się czuje, bardziej się usamodzielnia i potem, jeżeli coś się nie ułoży, jest łatwiej iść dalej
– Co jeszcze przed Tobą? Chciałabyś nauczyć się czegoś nowego?
– To trener decyduje, co mogę robić, bo zna moje ograniczenia. W przyszłości chciałabym nauczyć się czegoś nowego, jeśli miałabym taką możliwość. Chciałabym jeszcze zwiększyć swoje umiejętności, bo dzięki pracom, które miałam do tej pory, znalezione przez stowarzyszenie, wiele już się nauczyłam. Na przykład zmywania naczyń, obsługiwania zmywarek, nowej pralki. Bo każdą pralkę obsługuje się inaczej. Ale też, kiedy przychodzę do pracy, to nie jest tak, że tylko czekam, żeby ktoś powiedział mi, co mam robić. Sama szukam sobie zajęcia. Nie trzeba mówić do mnie dziesięć, piętnaście razy.
– Co jest ważne dla Ciebie ze strony szefa?
– Uważam, że dobrze, by trener poinformował pracodawcę o stanie mojego zdrowia. Wyrażam na to zgodę. Niektórzy nie chcą o tym mówić, ale ja uważam, że to jest błąd. Dla mnie ważne jest, żeby szef wiedział, co mi jest, bo potem wie, jak ze mną współpracować. Z żadnym szefem nie miałam problemów. Miałam fajnych szefów, wrażliwych na krzywdę ludzką. Ważne jest też, żeby szef był uprzejmy, żeby był przede wszystkim wyrozumiały. By móc czuć się przy nim bezpiecznie.
– Co mogłabyś poradzić osobie, która jeszcze nigdy nie pracowała, ale też chciałaby zacząć?
– Powiedziałabym, że są oferty pracy, że można i warto ich szukać. Jeżeli byłaby to osoba niepełnosprawna, to posłałabym ją do Stowarzyszenia „Ognisko” albo podobnego miejsca, żeby sprawdziła, czy jest tam taki projekt, z którego ja korzystam.
– Gdyby taka osoba zgłosiła się do stowarzyszenia, musiałaby zaufać, że ktoś chce dla niej dobrze.
– Musiałaby zaufać, przejść wszystkie etapy – warsztaty dwutygodniowe, po to żeby bardziej ją poznali. Czyli przejść spotkania z psychologiem, z trenerem i z doradcą zawodowym.
– Myślę, że warto poradzić też takiej osobie, że nawet jeśli coś nie wyjdzie, tak jak tobie na początku, to nie warto się poddawać.
– Tak, trzeba iść dalej.
– A co mogłabyś poradzić pracodawcy, gdyby planował zatrudnić osobę z niepełnosprawnością?
– Jeżeli ta osoba ma trudność, starałabym się jej pomóc. Czyli poprosiłabym pracodawcę, żeby ta osoba miała też wsparcie w pracy.
– Kiedy ma się wsparcie w pracy, to można się rozwinąć?
– Tak i przede wszystkim dobrze się czuć. Bo jeżeli jest miła atmosfera, to miło się pracuje.
Rozmawiała Anita Morga
Aleksandra Gudacz ma 47 lat. Urodziła się z obuoczną zaćmą wrodzoną. Mając pół roku, przeszła skomplikowaną operację. Ze względu na słaby wzrok, przeniosła się do Krakowa, gdzie uczęszczała do szkoły dla dzieci niewidomych i słabowidzących. Tam zaczęła się jej przygoda z muzyką. Jest wielokrotną półfinalistką Festiwalu Zaczarowanej Piosenki, a w 2012 roku weszła do finału konkursu. Od tego czasu jest związana z Fundacją Anny Dymnej „Mimo Wszystko” – również jako wolontariuszka.
Chrześcijańskie Stowarzyszenie Osób Niepełnosprawnych, Ich Rodzin i Przyjaciół „Ognisko” jest organizacją pomocową, działającą od ponad 27 lat na rzecz dorosłych osób z niepełnosprawnością psychiczną. Jedną z działalności stowarzyszenia jest aktywizacja zawodowa. W tym celu realizuje ono projekt „Praca na miarę”.