fbpx

Aktualności

Przemysław Kowalik: wiara i siła

18.08.2009

Parę lat temu chciał umrzeć. W tym roku, już po raz trzeci, przemierza Polskę na wózku inwalidzkim. „Wierzcie mi, że można wszystko. Nawet wtedy, gdy wydaje się, że nie można już nic” – twierdzi niezwykły podróżnik.

To był ułamek sekundy, zdarzenie, którego nie można było przewidzieć ani nad nim zapanować: sarna wyskoczyła z lasu i znalazła się tuż przy masce samochodu…

W wyniku kolizji Przemek Kowalik uszkodził kręgosłup, sparaliżowało go. Przyjaciółka Basia, chociaż przez kilka tygodni leżała w śpiączce, miała więcej szczęścia. Dzisiaj ona opiekuje się mężczyzną, wspólnie prowadzą niewielką firmę. Basia pomaga mu również realizować marzenia – tę kolejną wielodniową i morderczą podróż przez Polskę. W tym roku 32-letni Przemek przemierza ją po raz trzeci. Znowu pragnie udowodnić, że poruszając się na wózku inwalidzkim, można godnie żyć, dokonywać wielu niezwykłych rzeczy; że potęga człowieka nie tkwi w sprawnych nogach albo rękach, lecz znajduje się w naszych głowach. Trzeba mieć tylko pomysł na życie.

Przemek w naszym biurze

– Od chwili wypadku, niemal przez trzy lata, żyłem na skraju depresji – opowiadał Przemek w programie „Anna Dymna – Spotkajmy się” (emisja: 19 marca 2007 r.). – Nieraz też myślałem o samobójstwie. Najgorsze było to, że czułem się jak kłopotliwy przedmiot, którego lekarze chcą się szybko pozbyć, umieszczając mnie w Domu Pomocy Społecznej. Nie godziłem się na takie traktowanie. Uważałem i nadal uważam, że o swoim życiu mam prawo decydować sam.

W ubiegłym roku w Zosinie, po 23 dniach i przejechaniu na wózku 1079 kilometrów, Przemek powiedział dziennikarzom: „Już wiem, że nie ma granicy między możliwym a niemożliwym, słabością a siłą, szczęściem a rozpaczą. Liczy się tylko wola życia. Prawdziwego życia, z sensem”. Wypowiadał te słowa z pełnym przekonaniem i wiarą. Miał świadomość, że zwyciężył samego siebie. Jego poprzednia próba przejechania Polski na wózku inwalidzkim zakończyła się niemal tragedią. Gdy w 2006 roku, po 700 kilometrach, dotarł do Warszawy, był skrajnie wyczerpany. Trafił do szpitala, miał odleżyny, wdała się sepsa, lekarze rozważali możliwość amputacji jednej z kończyn. Wtedy wiedział już jednak, że za rok ponowi próbę przejechania Polski z zachodu na wschód. W 2007 roku realizację projektu rozpoczął w Słubicach, zakończył go na przejściu granicznym z Ukrainą. Cel osiągnął.

W tym roku Przemek postawił przed sobą znacznie trudniejsze zadanie: postanowił przejechać Polskę z północy na południe, z Przylądka Rozewie aż do Morskiego Oka. Projekt nosi nazwę „Misja 1000 – Siła i Wiara”. Trasa prowadzi między innymi przez Gdańsk, Kwidzyn, Toruń, Bełchatów, Częstochowę, Żywiec i Bukowinę Tatrzańską. Przemek odwiedził już Przystanek Woodstock, spotkał się także z prezydentem Lechem Wałęsą. W swoich relacjach z podróży pisze o życzliwości, z jaką spotyka się ze strony mieszkańców miast, przez które przejeżdża. Ona dodaje mu sił i wiary w to, że cel osiągnie. Wczoraj pobił swój życiowy rekord, przejechał 81 kilometrów. W sumie przemierzył już ponad trzystukilometrową trasę.

– Dedykuję tę podróż wszystkim osobom niepełnosprawnym, które chciałyby przejechać choćby jeden kilometr z tych, które mnie udało się pokonać do tej pory. Wierzcie mi, że można wszystko. Nawet wtedy, gdy wydaje się, że nie można już nic – twierdzi niezwykły podróżnik.

Przemku, trzymamy za Ciebie kciuki, wierząc, że Twoja wyprawa zakończy się sukcesem; że podejmiesz w swoim życiu jeszcze niejedno wielkie wyzwanie, pokazując, jak ogromna siła tkwi w każdym człowieku.

Może Cię zainteresować

Zdrowia, miłości, spokoju…

24.12.2024

„Czego Wam życzyć? Zdrowia, bo najważniejsze jest zdrowie. Ale jak będziemy zdrowi, to przede wszystkim życzę Wam miłości. Bo tak ważne jest, żeby mieć kogoś, komu się mówi: »Dobrze, że jesteś, kocham cię«. Życzymy więc Wam, żebyście mieli komu w te święta powiedzieć, żebyście o tym nie zapomnieli: »Dobrze, że jesteś«” – zaznacza Anna Dymna.

Dołącz do newslettera