fbpx

Aktualności

Sama tabletka stresu nie leczy

29.11.2020

O problemach polskiej psychiatrii, wymiarze humanistycznym tej gałęzi medycyny oraz o potrzebach pacjentów po kryzysach psychicznych rozmawiamy z prof. dr. hab. Andrzejem Cechnickim, psychiatrą, psychoterapeutą, współtwórcą Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Psychiatrii i Opieki Środowiskowej, organizacji, którą Anna Dymna zaprosiła do udziału w tegorocznych „Choinkach Jedynki”.

– Wstrząsająco brzmi niedawny apel wystosowany do ministra zdrowia w sprawie przyszłości Centrów Zdrowia Psychicznego. Wynika z niego, że chorujący psychicznie są piętnowani, żyją w poczuciu wstydu, odrzucenia. Ukrywają wręcz swoje schorzenia w obawie przed społecznym wykluczeniem. Czy naprawdę my, Polacy, jesteśmy tak mało rozumiejący, nieczuli i nietolerancyjni?

– Problem ten dotyczy też krajów bogatych i wysoko uprzemysłowionych, również tych, gdzie istnieje szybki i powszechny dostęp do opieki medycznej. Anonimowa osoba, dotknięta kryzysem psychicznym, może budować w nas rozmaite uprzedzenia, wyobrażenia, lęki, które z prawdą nie mają wiele wspólnego. Ale jeśli poznajemy konkretnego pana Jana albo panią Marię, to wczuwamy się w tę osobę, stajemy się bardziej empatyczni i wrażliwi na to, co opowiada ona o sobie. I nagle

odkrywamy w niej nasze własne niepokoje

troski, zagubienia. W tym bezpośrednim kontakcie odnajdujemy cząstkę nas samych. Być może znajdujemy tam również ten element, którego niejednokrotnie bardzo się obawiamy, bo nie chcemy nad nim stracić kontroli. Tak to jednak jest, że ludzka natura zbudowana jest z części racjonalnej i emocjonalnej. Przez całe życie należy dążyć do tego, by je z sobą zintegrować. A w kwestii wspomnianego przez Pana apelu należy też dostrzec, że przykład nierzadko idzie z góry.

Anna Dymna i prof. Andrzej Cechnicki podczas otwarcia Środowiskowego Centrum Zdrowia Psychicznego im. prof. Antoniego Kępińskiego w Krakowie, fot.: Monika Łącka

– To znaczy?

– Polska psychiatria była spauperyzowana od dziesięcioleci. Przez lata znajdowała się ostatnia w kolejce do podziału środków finansowych. Efekt jest taki, że zbiedniała w stopniu skrajnym. Bodajże w roku 2011 nasz ówczesny minister zdrowia zrzekł się środków unijnych, które miały służyć rozwojowi psychiatrii i jej deinstytucjonalizacji, czyli równomiernemu rozwojowi w całym kraju. Tymczasem z pieniędzy tych skorzystały wszystkie kraje Europy Środkowowschodniej. Zrobiły to z lepszym bądź gorszym skutkiem.

– Dlaczego Polska nie wykorzystała tych pieniędzy?

– O to należałoby zapytać ówczesnego ministra zdrowia. Sądzę, że decyzja była podyktowana stosunkiem do osób chorujących psychicznie oraz ich rodzin – polskiej psychiatrii w ogóle. Wynikała z niezrozumienia, jak ogromnie istotne jest zdrowie psychiczne również w aspekcie kondycji somatycznej naszego społeczeństwa. Poza tym w Polsce nie wytworzyła się psychologiczna kultura w podejściu do osób chorujących psychicznie. Są one

stygmatyzowane, traktowane nawet z kpiną

co, oczywiście, jest objawem głębokiej ignorancji. Dla porównania: polska psychiatria finansowana jest trzydziestokrotnie mniej niż niemiecka. To są niewyobrażalne różnice. Założenia Ustawy o ochronie zdrowia psychicznego, z 1994 roku, przyniosły co prawda podstawową filozofię działania humanistycznej psychiatrii, czyli praw pacjentów i podkreślenie wagi jej środowiskowego wymiaru. Jednak do dzisiaj zalecenia tej ustawy zrealizowano zaledwie w najbardziej zaangażowanych ośrodkach w kraju: nadal nie mamy oddziałów dziennych czy zespołów leczenia środowiskowego w sześćdziesięciu procentach powiatów. Nie funkcjonuje cały organizacyjny model, który pozwala bardziej racjonalnie wykorzystywać środki finansowe oraz właściwie koordynować opiekę nad pacjentem w formie pomocy psychologicznej, psychoterapeutycznej bądź psychiatrycznej. Dlatego konieczna jest nowelizacja tej ustawy i rozwój opieki w całym kraju.

– O tym, że polska psychiatria znajduje się w zapaści, że brak jest na przykład psychiatrów dziecięcych, mówi się coraz głośniej. A potrzeby w tej przestrzeni narastają. Coraz więcej ludzi cierpi na depresję, boryka się z innymi schorzeniami psychicznymi. Zatrważająco zwiększa się też liczba samobójstw, również wśród dzieci i nastolatków.

– Państwo posiada potężne instrumenty działania. Jeżeli mądrze uczestniczy w życiu swoich obywateli, to wykorzystuje ogromny kapitał, jakim jest energia społeczna płynąca „od dołu”. Organizacje pozarządowe w o wiele łatwiejszy sposób tworzą więź, czyli spoiwo życia społecznego. Będąc bliżej ludzi oraz ich potrzeb, lepiej rozumiemy, jak mądrze się o nich się troszczyć. Zatem jeśli państwo wykorzysta ten kapitał, będzie funkcjonować mądrze i dobrze.

– A jeżeli tego nie zrobi?

– Z Polski wyjechało tysiąc psychiatrów. Mamy ich najmniej w Europie. Znikają kadry pielęgniarskie. Tymczasem co czwartą rodzinę w Polsce dotyka kryzys psychiczny: dzieci, młodzież, dorosłych, seniorów. To są rodzice, dziadkowie, współmałżonkowie, wujowie, ciocie, kuzyni… – bliscy nasi. Dlatego psychiatria środowiskowa tak mocno podkreśla wymiar wspólnotowości, który jest wymiarem solidarnościowym. Żadne

państwo nie uniesie ciężaru rozbijanych więzi

kryzysu zaufania społecznego, braku naturalnego oparcia bez programu ratunkowego.

– Ważne więc, by ta solidarność pokazała się także na szczytach władzy, gdzie podejmowane są decyzje polityczne i legislacyjne.

– Koniczne jest przeformatowanie myślenia. Owszem, miejsca w szpitalach są potrzebne, ale jedynie wtedy, gdy zawodzą inne metody leczenia. Należy zatem tworzyć system, w którym osoby dotknięte kryzysem psychicznym zgłaszają się do Centrów Zdrowia Psychicznego w swoich miejscowościach, a tam, w zależności od potrzeb, otrzymują – bez żadnych barier, łatwo – dostępne wsparcie, a w punkcie zgłoszeniowo-koordynacyjnym dostają informację, czy dalsze leczenie odbywa się w poradni, w domu czy w oddziale dziennym. Dopiero na końcu – w szpitalu. W takich centrach ma funkcjonować pomoc nie tylko dla pacjentów, ale także ich rodzin. Leczenie musi być zorientowane na człowieka i jego zdrowienie, a nie na usługę, biznes. Podstawą nie może być szpitalne łóżko objęte kontraktem z Narodowym Funduszem Zdrowia. Oczywiście, to łóżko jest konieczne, lecz jedynie wtedy, gdy staje się ono naprawdę niezbędne. Chodzi o tworzenie programu, który przeciwdziała samotności osoby dotkniętej kryzysem psychicznym pozwala jej zrozumieć chorobę i swoje przeżycia, zyskać wpływ na przebieg własnego chorowania oraz wiedzę o procesie leczenia.

– Czyli ma ona się stać podmiotem, a nie przedmiotem tego leczenia?

– Naturalnie. Osoba przechodząca kryzys psychiczny powinna uzyskać kompetencje, które pozwolą jej wpływać na przebieg własnego leczenia. Jest to też dzielenie się odpowiedzialnością za proces zdrowienia. My, profesjonaliści, nie rezygnujemy z własnej odpowiedzialności. Ale włączamy pacjentów w proces ich leczenia. Stają się oni naszymi partnerami. Ich rodziny – również. Jednak mogą się nimi stać, jeżeli nabędą kompetencji, wiedzy na temat swojej sytuacji oraz zrozumieją drogę wychodzenia z kryzysu. Choroba i cierpienie są częścią naszej tożsamości, którą musimy zrozumieć. Stanowią one elementy naszego ludzkiego doświadczenia. Cierpiącego człowieka nie można utożsamiać z jego chorobą. Mimo cierpienia, wciąż posiada on różne zdrowe i kreatywne zasoby swojego „ja”, do których możemy odwoływać się w procesie zdrowienia. Mogę na przykład przegrać w szachy z moim pacjentem dotkniętym poważnym kryzysem psychicznym albo podziwiać namalowane przez niego w kryzysie obrazy.

– W jednym z wywiadów podkreślił Pan Profesor, że bez psychiatrii środowiskowej zdrowienie jest praktycznie niemożliwe.

– Psychiatria środowiskowa – humanistyczna – zorientowana jest na osobę i jej potrzeby. Taka psychiatria zajmuje się nie tylko leczeniem farmakologicznym, lecz przede wszystkim całościową pomocą człowiekowi w zdrowieniu. Troszczy się więc ona o jego relacje, więzi, sytuację egzystencjalną, materialną. Osoby dotknięte kryzysem psychicznym

to najczęściej ludzie bardzo wrażliwi

którzy nie potrafią poradzić sobie z narastającym stresem. Sama tabletka przed stresem nie chroni. Owszem, pomaga ona pozbyć się lęku albo bezsenności, ale jest niewystarczająca w procesie odzyskiwania nadziei, w odbudowywaniu zaufania, w nawiązywaniu relacji z otoczeniem, w odnalezieniu sensownego zajęcia, które daje poczucie wewnętrznej siły oraz własnej wartości. Jeżeli uznamy, że człowiek jest złożoną całością, to staje się jasne, że wymaga on pomocy kompleksowej, ciągłej, różnorodnej. Farmakoterapię należy łączyć z psychoterapią, psychoedukacją, z treningiem społecznych kompetencji. Z pomocą nie tylko pacjentowi, ale również jego rodzinie. Zdrowienie przebiega w różny sposób. Pewne jest jedno: już od poczęcia najważniejsza dla każdego człowieka jest relacja z drugą osobą: najpierw z rodzicami i rodzeństwem, z kolegami ze szkoły, z uniwersytetu, a potem ze współmałżonkami, z bliskim partnerem, przyjaciółmi. Jeżeli nasze wczesne relacje dają nam poczucie, że inni traktują nas z uwagą i szacunkiem, to wtedy zyskujemy siłę, która pozwala nam pokonywać trudy, czyli stres płynący z życia. W przeciwnym przypadku trzeba angażować sporo sił i troski, by zyskać zaufanie do życia i czerpać satysfakcję z codzienności.

– Rozumiem, że idea psychiatrii humanistycznej stanęła u podstaw Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Psychiatrii i Opieki Środowiskowej, które współtworzył Pan Profesor w 1999 roku.

– Od połowy lat 70. ubiegłego stulecia zakorzeniano w Krakowie różne formy organizacyjne związane z psychiatrią środowiskową: oddziały dzienne, hostele, mieszkania terapeutyczne, terapeutyczne obozy, działania psychoterapeutyczne i rehabilitacyjne, leczący teatr, aktywności plastyczne, które pozwalają pacjentom wyrażać własne przeżycia. Powstanie Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Psychiatrii i Opieki Środowiskowej, jako organizacji pozarządowej, której bliskie jest myślenie wspólnotowe, stało się wielką wartością. Nasz cel oraz filozofię działania można wyrazić najprościej: „Żyć, mieszkać, leczyć się i pracować w lokalnej wspólnocie”. I chcieliśmy, aby nie tylko instytucje związane z psychiatrią, ale cały Kraków był miejscem wspólnotowym. Rada naszego miasta podjęła nawet uchwałę o tym, że Kraków chce być dobrą wspólnotą dla osób chorujących psychicznie.

– Czy ta uchwała przekłada się na realia?

– W dużym stopniu, tak. Na przykład organizacje skupione wokół  Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Psychiatrii i Opieki Środowiskowej – myślę tutaj o organizacjach pacjentów i rodzin – podpisały razem z naszym stowarzyszeniem umowę o wszechstronnej współpracy ze Szpitalem Uniwersyteckim i z Uniwersytetem Jagiellońskim. Stowarzyszenie jest koordynatorem tej umowy. Dzięki temu następuje rozwój teatru „Psyche”, galerii „Miodowa”, czasopisma „Dla Nas”, a przede wszystkim programów integracji zawodowej. Tu nieocenioną rolę kulturotwórczą i szkolącą odgrywa pensjonat i restauracja „U Pana Cogito”.  Wiele znanych krakowskich instytucji, od Pałacu Sztuki po Centrum Kultury Żydowskiej na Kazimierzu, udziela nam stałego wsparcia i podziela nasze wartości. Filozofię współpracy: pacjenci, ich rodziny, profesjonaliści, miasto, powiat, gmina czy dzielnica wprowadzamy już od kliku lat do reformy opieki psychiatrycznej w całym kraju. Funkcjonowanie Centrów Zdrowia Psychicznego oparte jest o współodpowiedzialność. A współodpowiedzialność

oznacza współpracę

Przykładowo nasze wieloletnie współdziałanie z Fundacją Anny Dymnej „Mimo Wszystko” opiera się o więź ideową. Środowiska, które myślą podobnie, rozumieją, że współpraca to jedyna konstruktywna droga rozwoju w życiu społecznym.

– Jedną z wizytówek Krakowa, będącą owocem działania  Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Psychiatrii i Opieki Środowiskowej, stał się, wspomniany przez Pana Profesora, trzygwiazdkowy pensjonat i restauracja „U Pana Cogito”. Znajdują tam zatrudnienie osoby po kryzysie psychicznym.

– Ten projekt jest dobrym przykładem współpracy pomiędzy organizacjami pozarządowymi, samorządowymi i rządowymi. Może być wzorem nie tylko dla Krakowa, lecz także całego kraju. Pensjonat i restauracja „U Pana Cogito” symbolizuje to, do czego chcielibyśmy doprowadzić opiekę psychiatryczną w Polsce, czyli do pełnej obecności osób po kryzysach psychicznym w życiu społecznym. Praca wpływa na korzystny przebieg choroby, ogranicza liczbę pobytów w szpitalu, a tym samych obniża koszty leczenia. Przywraca też naszym pacjentom poczucie sensu życia. Jest szansą na przełamanie stereotypów i uprzedzeń. Po piętnastu latach funkcjonowania „U Pana Cogito” miejsce to stało się kulturotwórczą przestrzenią Krakowa. Krakowianie organizują tam wesela, chrzciny, uroczystości urodzinowe, sąsiedzi wpadają na smaczne pierogi, zaprzyjaźniają się z pracownikami. Należy dbać o takie przestrzenie. Dzisiaj, kiedy nie ma turystów i gości hotelowych, utrzymanie wszystkich w rynku pracy stanowi prawdziwe wyzwanie.

– W okresie pandemii, gdy lokale gastronomiczne nie mogą w pełni funkcjonować, dbałość ta staje się chyba szczególnie trudna.

– Dlatego ogromnie ucieszyła mnie widomość, że Anna Dymna wybrała Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju Psychiatrii i Opieki Środowiskowej na beneficjenta tegorocznej akcji charytatywnej Programu Pierwszego Polskiego Radia „Choinki Jedynki”. Nasze stowarzyszenie opiekuje się blisko tysiącem osób dotkniętych bardzo poważnymi zaburzeniami psychicznymi. Robimy to w szerokim programie, w duchu idei nakreślonej przez profesora Antoniego Kępińskiego, który twierdził, że jeśli zatroszczymy się o najsłabsze społeczne ogniwo, to damy wszystkim poczucie bezpieczeństwa. Postawił nas na straży naszych pacjentów. Ważne, by zbudowane przez nas dobro mogło przetrwać.

Rozmawiał Wojciech Szczawiński

Dowiedz się więcej 

Czytaj też:

„Choinki Jedynki” z Igą Świątek

„Nie ma pacjenta. Jest człowiek”

Ruszyły 19. „Choinki Jedynki”

Pamiętaj! Potrzebujemy Twojego 1% podatku, aby każdego dnia wspierać potrzebujących. Również tych, którzy, ze względu na wysoki stopień niepełnosprawności, o pomoc dla siebie nie potrafią nawet prosić. Bądź z nami przez cały rok. Twój 1% wspiera dorosłe osoby z niepełnosprawnością intelektualną.

Może Cię zainteresować

„Dolina” przyciąga dobrych ludzi

19.04.2024

„Słowo »podopieczny« oznacza, że ktoś znajduje się pod naszą opieką. Musi więc być ważny w naszym postrzeganiu, rozbudzać w nas serdeczne odruchy, zrozumienie, głęboką zdolność do współodczuwania. Taka opieka to szczególna troska o psychiczny oraz fizyczny dobrostan drugiego człowieka” – zaznacza Małgorzata Cebula, wicedyrektorka ośrodka terapeutyczno-rehabilitacyjnego „Dolina Słońca” w Radwanowicach.

Nowa organizacja życia

18.04.2024

Gościem jutrzejszego programu „Anna Dymna – Spotkajmy się” będzie Jakub Cukier, student historii na Uniwersytecie Wrocławskim, który choruje na cukrzycę typu I.

Dołącz do newslettera