„Nie śpiewamy niewidzącymi oczami”
Anna Dymna cytuje w wywiadzie niewidomego Łukasza Żelechowskiego, zwycięzcę 2. Festiwalu Zaczarowanej Piosenki, i przypomina założenia naszego ogólnopolskiego konkursu dla uzdolnionych wokalnie osób niepełnosprawnych, którego 13. finał odbędzie się 3 czerwca na Rynku Głównym w Krakowie.
– 5 czerwca 2005 roku Fundacja Anny Dymnej „Mimo Wszystko” wraz z TVP2 i Państwowym Funduszem Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych zorganizowała na krakowskim Rynku I Festiwal Zaczarowanej Piosenki. Czy słyszała Pani, że niektórzy fachowcy zajmujący się pomocą osobom niepełnosprawnym uznali, że w trakcie realizacji tego konkursu skrzywdzono wielu ludzi nieszczęśliwie dotkniętych przez los?
– Docierały do mnie takie opinie. Jednak teraz, po dwunastu latach od pierwszej edycji Festiwalu Zaczarowanej Piosenki, nikt nie ma już wątpliwości, że ten projekt od początku posiada ogromną wartość i sens. Wymyśliłam go wspólnie z Martą Kądzielą i Mateuszem Dzieduszyckim. Nie mógłby się on też odbywać bez wiary i życzliwości wielu innych osób: Radka Labahua, kierownika muzycznego, Joanny Lalek, Ani Ozner, Aureli Luśni – nauczycielek śpiewu, muzyków z zespołu Kameleon, wspaniałych i wielkich gwiazd albo wybitnych jurorów… Nie byłoby tego festiwalu bez naszych sponsorów oraz darczyńców. To oni pomagają nam zmieniać świat.
Viktoria Pongowska i Mieczysław Szcześniak, fot.: Rozalia Kwiatkowska
Organizując po raz pierwszy ten festiwal, założyliśmy, że, w towarzystwie największych gwiazd polskiej estrady w finale konkursu wystąpią tylko najzdolniejsi wokaliści niepełnosprawni. Czas skończyć z traktowaniem moich przyjaciół na zasadzie: „Marcinku, jesteś niewidomy, jeździsz na wózku, ale lubisz śpiewać? No to masz mikrofon i pośpiewaj sobie. Nieważne, że nie masz głosu, wolno ci, bo biedny przecież jesteś”. Takie podejście nie tylko uwłacza godności Marcina, ale krzywdzi także jego bardziej zdolnych wokalnie kolegów. Tracimy przez to z oczu talenty na miarę Andrei Bocellego czy Stevie Wondera. To nie tylko moja opinia.
– Rozmaite „zgrzyty” wokół pierwszej edycji festiwalu powstały przede wszystkim dlatego, że uznano, iż jest to zbyt rewolucyjne podejście w traktowaniu osób niepełnosprawnych. Nie uważa Pani, że fundacja „Mimo Wszystko” wyszła nieco „przed szereg”?
– Zacytuję słowa Łukasza Żelechowskiego: „Nie śpiewamy niewidzącymi oczami, złamanym kręgosłupem albo sparaliżowanymi nogami. Dlaczego więc moje zdolności wokalne nie miałyby być poddane wnikliwej i profesjonalnej weryfikacji?”. Łukasz jest osobą niewidomą. Zwyciężył podczas II Festiwalu Zaczarowanej Piosenki w roku 2006 w kategorii dorosłych wokalistów. Na scenie śpiewał solo, potem w duecie z Justyną Steczkowską. Ta wypowiedź najlepiej wyraża ideę oraz sens naszego festiwalu.
– To nie zmienia faktu, że zdaniem niektórych pedagogów rywalizacja wśród ludzi niepełnosprawnych nie jest rzeczą właściwą.
– Na szczęście nie mówią tego ci, których takie opinie dotyczą. A jeśli będziemy myśleć w ten sposób, to osoby niepełnosprawne coraz bardziej zaczniemy odsuwać na społeczny margines. Przecież to są ludzie tacy sami jak każdy z nas. Nie mają nóg, rąk, nie widzą, poruszają się na wózkach, lecz to nie znaczy, że nie posiadają inteligencji, ambicji i talentów. Ich duchowego potencjału, tej niezwykłej iskry danej od Boga nie można marnować, bo to by było barbarzyństwem. Z racji fizycznych niepełnosprawności nie można nikogo skazywać na niebyt. Dlatego podczas naszego festiwalu liczy się jedynie talent.
Finaliści, gwiazdy, jurorzy… – prawdziwie zaczarowana scena, fot.: Martyna Szulakiewicz
– Zapewne gwiazdy Festiwalu Zaczarowanej Piosenki dzielą się z Panią wrażeniami. Co mówią?
– „Aniu, jeśli czegokolwiek będziesz potrzebowała, jesteśmy z tobą” – takie zapewnienia słyszę od artystów, gdy schodzą z naszej festiwalowej sceny. Twierdzą, że dzięki udziałowi w tej imprezie w ich życiu otwierają się nowe przestrzenie. Po prostu im taki festiwal jest chyba równie potrzebny jak osobom niepełnosprawnym. Zresztą ten kontakt potwierdza to, o czym sama się przekonałam już dawno temu: że możemy siebie nawzajem wzbogacać. Trzeba tylko tego chcieć i próbować nawiązywać z sobą serdeczne więzi.
Grzegorz Markowski powiedział mi po występie: „Wiesz, tak się bałem tego festiwalu, a teraz wiem, że nie ma się czego bać. Przeżyłem tutaj fantastyczne chwile”. Wiem to sama. Przecież to osoby niepełnosprawne uświadomiły mi moją siłę, z której istnienia wcześniej nie zdawałam sobie sprawy. Nie trzeba czytać mądrości filozofów czy mistyków, aby zrozumieć, że człowiek jest wszechświatem. Wystarczy popatrzeć na rugbistów na wózkach, którzy jeszcze nie tak dawno leżeli sparaliżowani na łóżkach, a teraz, gdy grają mecz na Rynku Głównym w Krakowie, jawią mi się jako opancerzone tygrysy, które z zaciętymi twarzami walczą między sobą o piłkę. Patrzę na nich jak na najprawdziwszy cud.
– Co prawda, do jury Festiwalu Zaczarowanej Piosenki zaprasza Pani muzyczne autorytety, ale to też są ludzie. Należy więc przyjąć, że obiektywizm werdyktów może być zniekształcony współczuciem dla niepełnosprawnych wokalistów albo troską o ich dobre samopoczucie.
Urszula Kowalska, zwyciężczyni 12. Festiwalu Zaczarowanej Piosenki w kat. do 16 lat, fot.: Jakub Kolbusz
– Nasi wspaniali jurorzy nieraz sami mówili mi o tych obawach. Przyznawali na przykład, że słuchali utworów z zamkniętymi oczami, by nie widzieć, kto je wykonuje. Ale Urszula Dudziak od razu twardo zaznaczyła, że współczuciem kierować się nie zamierza, bo dla niej liczy się wyłącznie to, czy ktoś potrafi śpiewać czy nie. Z kolei Krzesimir Dębski powiedział, że dysfunkcje fizyczne nie są dla niego żadną osobliwością, ponieważ z niepełnosprawnością zetknął się w swojej rodzinie. W podobnym tonie wypowiadał się Czesław Mozil. Po pierwsze, podkreślił, że wychowywał się w Danii, gdzie osoby niepełnosprawne traktuje się zupełnie inaczej niż w Polsce, po drugie, wspomniał, że jako młody muzyk dorabiał sobie, sprawując opiekę nad osobą z porażeniem mózgowym. Inna rzecz, że wielu jurorów gościmy parokrotnie na koncertach finałowych w Krakowie. Niepełnosprawność naszych wokalistów już ich nie rozczula. Zdarza się też, że jurorzy toczą naprawdę ostre spory w swoim gronie o to, kto powinien zostać laureatem. Wszystko przebiega tak jak na innych profesjonalnych konkursach wokalnych.
– Zacytuję Zbigniewa Preisnera, który wielokrotnie zasiadał w jury konkursu wokalnego organizowanego przez Pani fundację: „Życzyłbym sobie, żeby Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu osiągnął kiedykolwiek taki poziom, jaki reprezentują wokaliści Festiwalu Zaczarowanej Piosenki”.
– A widzi Pan, jakie cuda u nas się dzieją? Jacek Cygan powiedział, że w naszym festiwalu najbardziej urzekające jest to, że nie wyczuwa się, iż jest to konkurs, w którym biorą udział osoby niepełnosprawne. Spoglądam co roku na naszych zaczarowanych wokalistów. Dostrzegam, jak zmieniają się ci z nich, którzy kolejny raz biorą udział w tym konkursie, jak dorastają, zaczynają w siebie wierzyć i otwierają się na świat. Czy nie o to chodzi w życiu każdego człowieka? Każdy z nas powinien mieć szansę samorealizacji, a jeśli los mu to utrudnia, należy takiej osobie pomóc.
Fragment rozmowy Wojciecha Szczawińskiego Anną Dymną pochodzi z książki „Warto mimo wszystko”, która ukazała się w kwietniu 2017 r. nakładem Społecznego Instytutu Wydawniczego „Znak”.