fbpx

Aktualności

Szczególny czas pomagania

11.02.2021

„Ten niełatwy czas postawił przed nami nowe zadania. Odnosimy się z pokorą do zaistniałej sytuacji. Na szczęście cierpliwość i pokorę mam w sobie dobrze wypracowane. Od wielu lat uczę się ich od osób z niepełnosprawnościami” – mówi Anna Dymna.

– 11 lutego, Światowy Dzień Chorego, to święto nie tylko ludzi cierpiących, ale także tych, którzy się nimi opiekują. Czy ta opieka i pomaganie mają szczególny wymiar w okresie pandemii?

– Od blisko roku żyjemy w poczuciu niezwykle realnego zagrożenia. Rozumiemy, że każdy może zachorować. Nawet ci z nas, którzy na co dzień bardzo troszczą się o swoje bezpieczeństwo i zdrowie. Koronawirus jest nieobliczalny, agresywny, chimeryczny. Walka z nim bywa dramatyczna. Nie wszyscy ją wygrywają. Mój mąż, który zaraził się Covid-19, żyje tylko dzięki skutecznej interwencji lekarzy. Myślę więc, że w tegorocznym Światowym Dniu Chorego z większą świadomością i wrażliwością powinniśmy wczuwać się w sytuację ludzi cierpiących, potrzebujących naszej pomocy. Jednym z dramatów jest to, że wiele z takich osób ma teraz utrudniony kontakt z lekarzami. Boją się opuszczać swoje mieszkania. Nie leczą się, więc ich schorzenia narastają. Dla nich ten czas jest wyjątkowo trudny. Moja komórka pełna jest SMS-ów od znajomych, którzy mieszkają w domach pomocy społecznej: „Aniu, nie mogę już wytrzymać tego zamknięcia”, „Aniu, trzymają mnie tutaj jak w więzieniu. Nie mam możliwości spotkania się z moim synem…”. Rozpaczliwy ton tego rodzaju wyznań również jasno tłumaczy, że wymiar tegorocznego Światowego Dnia Chorego powinien być szczególny dla nas wszystkich.

Fot.: Gabriela Szewczyk

– Czy pandemia zmieniła działania Fundacji Anny Dymnej „Mimo Wszystko”?

– Znacząco. Zajmujemy się przede wszystkim dorosłymi osobami z niepełnosprawnością intelektualną. Prowadzimy dla nich dwa ośrodki terapeutyczno-rehabilitacyjne. Ale, od blisko 17 lat, troszczymy się także o zmianę społecznego wizerunku osób chorych i z niepełnosprawnościami. W ubiegłym roku nie odbył się ani nasz coroczny koncert charytatywny w Filharmonii Krakowskiej, ani Festiwal Zaczarowanej Piosenki. Odwołaliśmy także marcową galę jubileuszowego 20. Ogólnopolskiego Festiwalu Teatralno-Muzycznego Osób Niepełnosprawnych Intelektualnie „Albertiana”,  w pięknym Teatrze imienia Juliusza Słowackiego w Krakowie. Uroczystość tę, która daje radość nie tylko ludziom z niepełnosprawnością intelektualną, ale także ich opiekunom i terapeutom, zorganizowaliśmy w plenerze, bez udziału publiczności. Transmitowaliśmy ją online, nagrywając uprzednio występy laureatów. Odnosimy się z pokorą do zaistniałej sytuacji. Na szczęście cierpliwość i pokorę mam w sobie dobrze wypracowane. Od wielu lat uczę się ich od osób z niepełnosprawnościami.

– Czy to oznacza, że pracy fundacja ma mniej?

– Wręcz przeciwnie. Ten niełatwy czas postawił przed nami nowe zadania. Częściowo musieliśmy zapewnić badania oraz środki ochrony osobistej naszym podopiecznym i terapeutom z „Doliny Słońca” w Radwanowicach i Warsztatów Terapii Zajęciowej Lubiatowie. Otoczyliśmy także opiekę osoby, które walczą samotnie z ciężkimi chorobami i niepełnosprawnościami. Dbamy o ich warunki bytowe, dowozimy całodzienne wyżywienie. Na Boże Narodzenie wysłaliśmy więcej paczek świątecznych do podopiecznych w całej Polsce. Wspieramy również inne organizacje charytatywne. W wielu przypadkach ich położenie stało się dramatyczne.

– Wielokrotnie mówiła Pani projekty fundacji „Mimo Wszystko” koncentrują się przede wszystkim na spotkaniu człowieka z człowiekiem…

– … bo taki jest ich najgłębszy sens oraz wartość.

– Ale teraz spotkania nie są możliwe.

– Dlatego wymyśliłam na przykład, by na tegoroczną „Albertianę”, zamiast nagrań spektakli teatralnych, przesyłano filmiki o tym, co zachwyca wokół, skąd w tym niełatwym okresie czerpać, mimo wszystko, energię oraz radość. W innej formule organizujemy też 16. Festiwal Zaczarowanej Piosenki. Przed Bożym Narodzeniem, z gwiazdami i laureatami dotychczasowych edycji tego konkursu, planowaliśmy nagrać telewizyjny program z kolędami. Wszystko było już gotowe. W ostatniej chwili musieliśmy odwołać nagrania, bo cała Polska stała się „czerwoną strefą”. Ale moja fundacja, z zaprzyjaźnionymi artystami, zrealizowała teledysk „Kolędy na ten czas”. O napisanie do niej słów poprosiłam Jacka Cygana, muzykę skomponował Piotr Rubik. Wcześniej, też zdalnie, nakręciliśmy teledysk „Mimo wszystko”. Słowa tego utworu, w 2005 roku, ofiarował mi Wojciech Młynarski. Z muzyką Mateusza Pospieszalskiego powstała piosenka pełna słonecznych promieni, m.in. takich słów: „Ludzie są po to, by ich kochać, dopomóż myśli tej choć trochę, pomóż nadziei kwitnąć listkom, mimo wszystko”. Wierzę, że te teledyski nie tylko mnie dają nadzieję i siłę.

– Nauczyliśmy się żyć w pośpiechu. Przywykliśmy do niego tak bardzo, że dla wielu stał się on czymś naturalnym, niemal koniecznością funkcjonowania w codzienności. Może sami jesteśmy sobie winni, że z trudem znosimy czas covidowego wyhamowania i społecznej izolacji?

– Coś w tym jest. Staliśmy się niewolnikami pędu, nawyku nieustannego ścigania się z innymi i co rusz realizowania nowych wyzwań. Nic dziwnego, że wielu z nas przeżywa teraz frustracje.

– Pani jej nie odczuwa?

– Zawsze dużo pracowałam, funkcjonowałam w różnych przestrzeniach jednocześnie, spotykając się z wieloma ludźmi. I powtarzałam, że byłabym szczęśliwa, gdyby doba miała czterdzieści osiem godzin. Ale, będąc nawet w największym pędzie, potrafiłam się zatrzymać. Mówiłam wtedy do siebie: „Kobieto, uważaj, bo masz już mózgową zadyszkę. Popatrz w niebo, pogłaszcz kota albo zrób sałatkę”. Takie momenty zatrzymań pokazywały mi, że życie to nie tylko praca i, nawet kochając swój zawód, trzeba mieć inne pasje. Pasją jest dla mnie na przykład prowadzenie fundacji. Dlatego od początku jestem w niej wolontariuszką. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, jak trudno żyje się teraz wielu ludziom i że nie wiadomo, co dalej będzie. Nie powinniśmy jednak ulegać zniechęceniu, poddawać się. Trzeba pielęgnować w sobie wiarę, nadzieję i miłość, które pozwalają wychodzić z największych opresji. Pandemia paraliżuje wiele działań. Wierzę jednak, że szczepionka przeciw Covid-19 pozwoli nam szybciej wrócić do normalnego życia.

– Za czym Pani tęskni?

– Za wieloma rzeczami: publicznością w teatrze, spotkaniami w Salonach Poezji, moimi studentami, z którymi teraz prowadzę zajęcia tylko online… Ale najbardziej tęsknię za moimi podopiecznymi z Radwanowic i Lubiatowa. Wielu z nich nie rozumie, co się dzieje wokół, co to jest ta pandemia, dlaczego nie mogą pójść na spacer, uściskać się z kolegą mieszkającym w sąsiednim budynku, popracować nad nowym przedstawieniem, pojechać na wycieczkę i dlaczego ich Ania przestał przyjeżdżać do Radwanowic. Intuicyjnie wyczuwają zagrożenia. Wirus? Ale co to jest ten wirus, skoro go nie widać? Łączymy się przez Skype’a. Mówię im wtedy, że gdy wirusa już nie będzie, to rozpalimy ognisko, przyrządzimy sobie pyszne jedzenie. Snujemy wiele radosnych planów. Jednak taki kontakt niewiele im daje. „Aniu, kochamy cię…”, „Aniu, tęsknimy za tobą…” – słyszę. Oni potrzebują przytulić się do kogoś, popłakać przy kimś, potrzymać za rękę. Dobrze, że mamy wspaniałych terapeutów, którzy im towarzyszą. Tylko że mimo dobrej opieki i odpowiedniego odżywiania, podopieczni szczupleją, zaczynają chorować. Psychika robi swoje. Nic dziwnego. Osoby z niepełnosprawnością intelektualną są ogromnie wrażliwe.

Rozmawiał Wojciech Szczawiński

Zobacz wideo

Może Cię zainteresować

Spotkania, które dają siłę

26.07.2024

„Kiedy przebywam z podopiecznymi naszej »Doliny Słońca« w Radwanowicach albo Warsztatu Terapii Zajęciowej w Lubiatowie, zawsze otwierają się we mnie zdumiewające przestrzenie poczucia radosnego autentyzmu życia. Takie spotkania od lat dają mi siłę” – wyznaje Anna Dymna.

Nie tylko dla najmłodszych

22.07.2024

Po raz drugi zapraszamy na polanę przed budynkiem Warsztatu Terapii Zajęciowej w Lubiatowie. 24 lipca, czyli w najbliższą środę, Anna Dymna, Krystian Durman i Krzysztof Orzechowski będą czytać tam klasyków poezji dziecięcej.

Dołącz do newslettera