Szczęśliwy finał
Z obozu Horombo Hut na wysokości 3720 m n.p.m. zaczęliśmy schodzić tuż przed południem. Większość z nas milczała. Nie doszliśmy jeszcze do siebie po wczorajszym wysiłku.
Tak naprawdę – poza Krzyśkiem Gardasiem – nigdy nie mieliśmy do czynienia z tak dużą wysokością. Na dziś wszyscy jesteśmy zgodni – nie ma nic gorszego niż marsz z minimalną ilością tlenu. W pewnym sensie możemy nawet mówić o szoku beztlenowym, bo powietrze na szczycie Kilimandżaro jest już tak rozrzedzone, że organizm dostaje minimalną dawkę tlenu.
Fot.: Adam Golec
Z całą pewnością potrzeba nam kilku dni, żebyśmy mogli całkiem dojść do siebie. W tej chwili jesteśmy już w miejscowości Arusha. Będziemy dziś spać w ciepłych hotelowych łóżkach. Po spartańskich warunkach w górskich obozach, takie miejsce to prawdziwy luksus. Niełatwo nam będzie zasnąć, ale na pewno warto to zrobić jak najszybciej – jutro czeka nas wszystkich safari.