fbpx

Aktualności

Tam ważny jest człowiek

13.05.2019

Od dziewięciu miesięcy niepełnosprawni intelektualnie podopieczni Fundacji Anny Dymnej „Mimo Wszystko” oraz Fundacji im. Brata Alberta z podkrakowskich Radwanowic leczeni są przez okulistkę Marzenę Tłuchowską-Grygierczyk z Niepublicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej „Vis-Med” w Katowicach.

Pani doktor sama zaoferowała nam swoją pomoc podczas ubiegłorocznych Ogólnopolskich Dni Integracji „Zwyciężać Mimo Wszystko”. Mało tego – przed dwoma tygodniami, również z własnej inicjatywy, pojechała na Wybrzeże, by przebadać uczestników Warsztatów Terapii Zajęciowej w Lubiatowie.

– Przejazd z Katowic do Lubiatowa zajmuje ponad siedem godzin. Co sprawiło, że, zamiast odpoczywać, pierwszy majowy weekend postanowiła Pani przeznaczyć na pomoc osobom niepełnosprawnym?

– Nic szczególnego. Dowiedziałam się, że jest taka potrzeba. A skoro ona istniała, to pojechałam nad morze. Uznałam po prostu, że tak trzeba. W podróży towarzyszył mi mąż, Andrzej.

– Jakie wrażenie zrobił na Pani Doktor lubiatowski ośrodek?

– Początkowo nie bardzo rozumiałam, dlaczego fundacja z Krakowa prowadzi placówkę aż nad Bałtykiem. Miałam wątpliwości, czy ten ośrodek rzeczywiście jest tam potrzebny. Ale kiedy dotarłam na miejsce, wszystko stało się jasne. Lubiatowo to magiczne miejsce. Ma wielki potencjał. Piękny i nowoczesny budynek usytuowany jest w cudownym lesie. Cisza, spokój… Uczestnicy warsztatów to osoby potrzebujące stałej troski i ogromnego wsparcia. Niektórzy z nich, niestety, nie mają dobrych warunków w domach. Biorąc też pod uwagę, że mieszkają na terenach położonych z dala od wielkich miast – takich trochę przez świat zapomnianych – bez pomocy fundacji „Mimo Wszystko” mieliby pewnie marny los. Tymczasem widać, że są szczęśliwi, a przy tym bardzo zżyci z kadrą ośrodka. W moim odczuciu Warsztaty Terapii Zajęciowej w Lubiatowie reprezentują światowy poziom opieki nad osobami niepełnosprawnymi. Tam najważniejszy po prostu jest człowiek. To miejsce zafascynowało mnie, pozytywnie zaskoczyło.

– Badanie takich osób, jak uczestnicy Warsztatów Terapii Zajęciowej w Lubiatowie, to chyba spore wyzwanie dla okulisty.

– Owszem. Najistotniejsze było to, że przeprowadzałam je w siedzibie warsztatów, czyli w miejscu znanym moim pacjentom, gdzie czuli się bezpieczni. Zadania łatwego nie miałam. Wymagało ono ogromu cierpliwości. Stosowałam też rozmaite tricki, trochę jak w przypadku dzieci. W trudnych momentach pomagały mi prezenciki albo lizaczki, które przywiozłam z Katowic i trzymałam w kieszeni. W Lubiatowie miałam też jednak pacjentów ze schorzeniami neurologicznymi, z autyzmem, zespołem Downa. W takich przypadkach nie skutkowała prośba: „Proszę patrzyć na wprost”. Albo informacja: „Teraz sprawdzimy ciśnienie w oku. Na źrenicy poczujesz dmuchnięcie”. Dla niektórych utrzymanie spojrzenia w jednym położeniu przez parę sekund to było mistrzostwo świata. Ale udało się. Czuję sporą satysfakcję, bo zbadałam i zdiagnozowałam wszystkich uczestników warsztatów. Niektórzy z nich, mimo iż są już dorosłymi ludźmi, po raz pierwszy badali się u okulisty albo badania takie mieli przeprowadzane lata temu. Wielu nawet nie wiedziało, że potrzebuje okularów. U jednej osoby wykryłam zaćmę.

– Tego rodzaju badania wymagają specjalistycznego sprzętu.

– Początkowo planowałam zabrać sprzęt z mojego katowickiego gabinetu. Byłoby to jednak spore przedsięwzięcie logistyczne. Na szczęście, głównie dzięki firmie Optopol Technology oraz Consultronix i Medical Partner, które również okazały pomoc, urządzenia do Lubiatowa zostały przetransportowane z Gdańska i Katowic. Miałam do dyspozycji sprzęt z tak zwanej najwyższej półki. Fundacja Anny Dymnej „Mimo Wszystko” nie poniosła w związku z tym żadnych kosztów.

– Skąd u Pani Doktor tak ogromne serce i zrozumienie dla osób, o których mało kto chce pamiętać?

– Pewne wartości wynosi się z domu. Poza tym jestem lekarzem. W swoim postępowaniu nie dostrzegam nic szczególnego.

Rozmawiał Wojciech Szczawiński

Fot.: Arkadiusz Śliwiński

Czytaj też: Wspaniała pani doktor

 

Może Cię zainteresować

„Dolina” przyciąga dobrych ludzi

19.04.2024

„Słowo »podopieczny« oznacza, że ktoś znajduje się pod naszą opieką. Musi więc być ważny w naszym postrzeganiu, rozbudzać w nas serdeczne odruchy, zrozumienie, głęboką zdolność do współodczuwania. Taka opieka to szczególna troska o psychiczny oraz fizyczny dobrostan drugiego człowieka” – zaznacza Małgorzata Cebula, wicedyrektorka ośrodka terapeutyczno-rehabilitacyjnego „Dolina Słońca” w Radwanowicach.

Nowa organizacja życia

18.04.2024

Gościem jutrzejszego programu „Anna Dymna – Spotkajmy się” będzie Jakub Cukier, student historii na Uniwersytecie Wrocławskim, który choruje na cukrzycę typu I.

Dołącz do newslettera