Wielkanocne mazurki z guinnessem w tle
W miniony poniedziałek, razem z Anną Dymną i podopiecznymi „Doliny Słońca” – pod czujnym okiem mistrza kulinarnego Aleksandra Zachuty – piekliśmy wyborne, wielkanocne mazurki. Ich smak bardzo sobie chwalił również nasz pracownik, Janusz Świtaj, którego imię i nazwisko widnieje od niedawna w Księdze rekordów Guinnessa.
Potrawy Aleksandra Zachuty, propagatora kulinariów małopolskich, smakowano na statkach opływających morza, oceany, a nawet w Polskiej Stacji Polarnej IGF PAN w Arktyce. Miło nam, że w Biurze Młodych mamy takiego wolontariusza, który po raz kolejny podzielił się swoją kulinarną wiedzą oraz serdecznością z podopiecznymi ośrodka w Radwanowicach. Jednak nie tylko o smak wypieków tu chodziło. Dla obecnych w „Dolinie Słońca” liczył się przede wszystkim rytuał przygotowywania mazurków: ugniatanie i formowanie ciasta, przygotowywanie bakali, polewy, rozgrzewanie pieca… A wszystko to czynione było w atmosferze wzajemnej życzliwości oraz budujących rozmów. Na atmosferę tę zwracali uwagę również obecni na spotkaniu dziennikarze. Nie kryli, że w naszym gronie czują się bardzo dobrze.
Przedstawiciele mediów skupiali szczególną uwagę na naszym wieloletnim pracowniku Januszu Świtaju. Janusz, w roku 1993, uległ wypadkowi komunikacyjnemu. Jest całkowicie sparaliżowany, porusza tylko głową i oddycha za pomocą respiratora. W lutym tego roku jego imię i nazwisko umieszczono w Księdze rekordów Guinnessa – jako najdłużej oddychającego za pomocą respiratora człowieka na świecie (30 lat i 145 dni).
Ograniczenia fizyczne nie przeszkodziły Januszowi w zdaniu matury, napisaniu autobiografii „Dwanaście oddechów na minutę”, uzyskaniu tytułu magistra psychologii, zwiedzaniu Polski, angażowaniu się w liczne kampanie społeczne oraz filantropijne i dalszym kształceniu się na Uniwersytecie SWPS w Katowicach. W roku 2014, na Zamku Królewskim w Warszawie, nasz niezwykły pracownik odebrał statuetkę „Człowiek bez barier”. W ciągu ponad 30 lat od wypadku przekroczył wiele bezsilności. Żyje pełnią swojej codzienności. Dlatego Anna Dymna nazywa Janusza „królem życia”.
– Takie osoby, jak Janusz, pokazują, jak niezwykłą istotą jest człowiek, jak ogromne drzemią w nim siły – mówiła dziennikarzom Anna Dymna. – Oni pokazują to wszystkim ludziom, chociaż czasami tego nie widzimy albo widzieć nie chcemy. Często wolimy narzekać, winić innych za wszelkie nasze niepowodzenia i ulegać podszeptom lenistwa. Tymczasem Janusz udowadnia, że, mimo wszystko, jeśli człowiek tylko chce, można cieszyć się życiem, realizować marzenia.
Podczas spotkania w „Dolinie Słońca” Janusz dziękował za opiekę nie tylko Annie Dymnej i nam, pracownikom fundacji. W rozmowie z dziennikarzami podkreślił, że przez wiele lat po wypadku mógł liczyć jedynie na bezgraniczne oddanie i poświęcenie swoich rodziców. I że nadal na nich polega.
„Troska bez wytchnienia” – przeczytaj wywiad z Januszem Świtajem
Katarzyna Cichoń