Wierszobranie, czyli spotkanie z poezją w lesie
W minioną sobotę przestronny hol w naszych Warsztatów Terapii Zajęciowej w nadbałtyckim Lubiatowie nie pomieścił publiczności. Niektórzy zajęli więc miejsca na trawniku okalającym budynek.
Tym razem w lubiatowskich WTZ wystąpił Piotr Kosewski , absolwent wokalistyki na Akademii Muzycznej w Gdańsku. Akompaniowała mu Anna Rocławska-Musiałczyk. Artyści, podobnie jak w ubiegłym roku, zaprezentowali piosenki Kabaretu Starszych Panów. W spotkaniu uczestniczyła również Anna Dymna i Krzysztof Orzechowski. Oboje czytali teksty Agnieszki Osieckiej, Jeremiego Przybory oraz Wojciecha Młynarskiego. Jak zawsze, wstęp na koncert był wolny. Artyści wystąpili charytatywnie. Pieczę nad wszystkim sprawował dyrektor ośrodka Tomasz Gzowski.
– „ Spotkajmy się”, tak nazwaliśmy kiedyś stworzone przez nas Warsztaty Terapii Zajęciowej w Lubiatowie – mówi Anna Dymna. – To miejsce magiczne, w środku lasu, blisko najpiękniejszej polskiej plaży. Tutaj ludzie z różnymi niepełnosprawnościami z gminy Choczewo i Gniewino spotykają się codziennie z uśmiechem, życzliwością, przyjaźnią, odnajdują swoje pasje, radość, sens życia… i czują się potrzebni. Ale miejsce to służy też lokalnej społeczności, a w okresie urlopów przyciąga wypoczywających tu wczasowiczów. Nigdy jeszcze nie widziałam takiego tłumu na naszych leśnych poetyckich spotkaniach. Przyszło chyba z dwieście osób: duzi, mali. Spore grono stanowili też harcerze z pobliskiego obozu. Piotr i jego wspaniała akompaniatorka czarowali publiczność pięknymi, znanymi piosenkami, a w przerywnikach po prostu czytałam z Krzysztofem słowa poetów. Zmieniał się nastrój i emocje. Było smutno, wesoło, dowcipnie, refleksyjnie, wzruszająco, głośno i cicho… Kilka osób powiedziało mi, że gdy usłyszeli czytany tekst znanych piosenek, np. „Jeszcze w zielone gramy” albo „Róbmy swoje”, ze zdumieniem usłyszeli w tych utworach zupełnie inne treści i nowy sens. Były brawa, bisy, zdjęcia. Patrzyłam na uśmiechnięte twarze, szumiał las i morze z oddali, słońce prześwitywało przez drzewa , a ludzie długo nie chcieli się z nami rozstać. Pomyślałam, że takie zwykłe spotkania są nam potrzebne jak tlen. Dziękuję Ani, Piotrowi, Krzysztofowi, Tomkowi… dzięki nim spełniają się moje marzenia. I bez słów i mądrzenia się widać w takich chwilach jak bardzo człowiek potrzebny jest człowiekowi.
Adam Sadyba