fbpx

Aktualności

Wtedy dzieją się cuda

10.07.2020

Okres obostrzeń pandemicznych niczego w naszej pracy nie zmienił. Co więcej – nasi podopieczni wymagali w tym czasie większego wsparcia niż zwykle. Zatroszczyliśmy się również o osoby starsze, chore oraz niepełnosprawne, którym szczególnie trudno byłoby sobie radzić w tej niełatwej rzeczywistości.

Nasza pomoc polegała m.in. na dostarczaniu potrzebującym – przez okres trzech miesięcy – pełnego dziennego wyżywienia. Nie spodziewaliśmy się, że działanie to może być dla kogoś tak bardzo brzemienne w skutkach.

Ta pomoc przyszła do nas w najmniej spodziewanym momencie, gdy znajdowaliśmy się, zresztą nie po raz pierwszy, w dramatycznej sytuacji życiowej – napisała w liście do nas 72-letnia pani Wiesława, która samotnie, przez całą dobę, opiekuje się ciężko chorym, starszym o trzy lata małżonkiem. – Przykładałam głowę do poduszki (jeśli pozwalała na to sytuacja) i prosiłam Boga, abym się już nie obudziła. Zastanawiałam się, co zrobię, jak tym razem sobie poradzę, czy w ogóle sobie poradzę. Czy wystarczy mi sił? Kiedy wreszcie wyczerpie się limit nieszczęść, tragedii, jakie na nas spadają? Mąż po dwóch bardzo poważnych operacjach, jakie przeszedł w ciągu dwóch tygodni (a przeżył ich w sumie osiem do tej pory) – ta była dziewiąta i dziesiąta: złamanie lewej ręki w nadgarstku i rzepki kolana lewego. Groziła nawet amputacja – bo NFZ więcej płaci za amputację niż leczenie. Został przywieziony karetką przewozową do domu (przed świętami Bożego Narodzenia 2019 r.), zagipsowany jak „mumia egipska”. Zostaliśmy pozostawieni sami sobie (…) Na rehabilitację, pomimo posiadanych wszelkich uprawnień i skierowaniem na cito czeka się miesiącami. Koszt godziny prywatnej rehabilitacji to 100 zł! Emeryta z emeryturą 1200 zł na to po prostu nie stać. I wtedy dzwoni telefon. Odzywa się ciepły, sympatyczny głos. Pan przedstawia się jako Marcin z fundacji p. Anny Dymnej. I, jakby było to zupełnie normalne (dla tej akurat fundacji jest to normalne, dla mnie totalny szok), oznajmia, że od 20 marca będziemy otrzymywać, w godzinach 7.00-8.00, posiłki. Zupełnie nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć. Początkowo myślałam, że to jakiś żart… (…) Gdyby nie fundacja nie byłoby to życie, lecz wegetacja. To dzięki fundacji przeżyliśmy w miarę spokojnie okres trzech miesięcy, mając zapewniony wikt. To dzięki fundacji mąż z pieniędzy, które musielibyśmy przeznaczyć na wyżywienie, mógł mieć 12 godzin niezbędnej rehabilitacji (…) W chwili totalnego załamania, bezsilności, rozpaczy pojawiają się aniołowie bez skrzydeł z fundacji p. Anny Dymnej, niosąc pomoc. W dodatku robią to tak taktownie, że człowiek obdarowany nie czuje się zażenowany. Wręcz przeciwnie – stwarzają przy tym taką atmosferę, że czuje się wzruszony (…).

Miło nam ogromnie czytać takie poruszające słowa. Poniżej, w pliku pdf, publikujemy cały list pani Wiesławy. Robimy to również dlatego, żeby zwrócić uwagę, że pomaganie prawdziwie zmienia świat. Jak mówi Anna Dymna, nawet drobny, życzliwy gest i zwyczajny uśmiech potrafią ten świat odmienić na lepszy i piękniejszy. I dzieją się wtedy cuda.

Przeczytaj cały list

Jarosław Faber

 

 

 

 

Może Cię zainteresować

Ksiądz Tadeusz był z nami

15.04.2024

8 kwietnia 2024 roku. Wybija 10.00. Galę Ogólnopolskiego Festiwalu Twórczości Teatralno-Muzycznej Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną „Albertiana” rozpoczyna hymn „Miłość” ze słowami Czesława Miłosza i muzyką Abla Korzeniowskiego. Wykonuje go chór Vox Populi pod dyrekcją prof. Rafała Marchewczyka. W tym roku dzieje się to po raz dwudziesty czwarty.

Dzięki dobrym ludziom

12.04.2024

Roman kończy w tym roku 61 lat. Jest życzliwy, uśmiechnięty, taktowny, sumienny. I trochę nieśmiały. Lubi pomagać innym. Dlatego uważa siebie nie tylko za uczestnika Warsztatu Terapii Zajęciowej w Lubiatowie. Z dumą zaznacza, że jest też wolontariuszem Fundacji Anny Dymnej „Mimo Wszystko”. Kilka lat temu wolontariat Romana został doceniony. Za wspieranie koleżanek i kolegów otrzymał – od dyrekcji fundacji – aparat fotograficzny.

Dołącz do newslettera