fbpx

Aktualności

Z Dymnego marzenia, cz. III

13.05.2022

W okresie pandemii wielu rzeczy w lubiatowskich warsztatach niczym nie dało się zastąpić. Na przykład spacerów z kijami po plaży, porannej gimnastyki i zajęć rehabilitacyjnych. Wyjątkowe stają się też dni, kiedy w siedzibie WTZ świętowane są urodziny – zarówno każdego podopiecznego, jak i pracownika placówki. Albo obu w tym samym dniu.

Kiedy staję teraz przed budynkiem naszych Warsztatów Terapii Zajęciowej w Lubiatowie, pięknym również pod względem architektonicznym, to zamykam oczy i przypominam sobie czas, gdy w tym miejscu stał wyglądający ponuro, opuszczony przez wojsko, bunkier do przechowywania i remontu rakiet. Ta metamorfoza, która dokonała się dzięki hojności i zaufaniu wielu ludzi do działań fundacji „Mimo Wszystko”, wydaje mi się cudem – mówi Anna Dymna.

Patrycja Zarzeczna-Dampc pracuje w warsztatach jako psycholog. Mówi, że wszyscy tutaj żyją jak wielka rodzina. Ale wspomina też, że kiedy, zaraz po studiach, rozpoczęła tę pracę, musiała głęboko przemyśleć całą nabytą wiedzę. Naukowa teoria nie zawsze sprawdzała się w praktyce. Większość Polaków nic nie wie o życiu osób z niepełnosprawnościami w takich miejscach jak gmina Choczewo – że można jeszcze w ten sposób żyć… w XXI wieku.

– Parę miesięcy temu jeden z uczestników naszych WTZ zwierzył się, że, z powodu braku pieniędzy, od wielu dni zjada na obiady kisiel ugotowany z zebranych w lesie owoców. U osób postronnych tego rodzaju historie mogą budzić zdumienie, a nawet przerażenie. My do nich niejako przywykliśmy. Podobnie jak do tego, że zamiast dziwić się i rozczulać, szukamy konkretnych rozwiązań dla trudnych sytuacji – podkreśla Tomasz Gzowski, dyrektor Oddziału Lubiatowo Fundacji Anny Dymnej „Mimo Wszystko”.

***

Dla uczestników warsztatów Adam Kuszyński jest kimś znacznie więcej, niż tylko kierowcą i gospodarzem obiektu. Zawsze znajduje dla nich czas. Jest cierpliwy, spokojny, życzliwy. Posiada również intersujące pasje, o których zajmująco opowiada: wędkuje, wykonuje prace stolarskie, konstruuje wymyślne mechanizmy z drewna. Niektóre z nich zdobią przestrzeń lubiatowskich WTZ. Pan Adam przy tym świetnie gotuje. Gdy dowiaduje się, że któryś z uczestników w domu nie dojada, przyrządzone przez siebie potrawy pakuje do słoi i dzieli się jedzeniem z potrzebującymi.

– Cóż robić… – wzdycha. – Przecież nikt z tych ludzi nie zawinił, że urodził się z niepełnosprawnością i żyje w granicznie skromnych warunkach. Pomoc społeczna wszystkiemu nie zaradzi.

Adam Kuszyński (stoi u góry po prawej) potrafi zajmująco opowiadać uczestnikom WTZ nie tylko o swoich wędkarskich pasjach, fot.: Arkadiusz Śliwiński

Patrycja Zarzeczna-Dampc mówi, że WTZ stały się nie tylko miejscem rozwoju oraz terapii. Dla wielu uczestników są również przestrzenią, w której odnajdują zrozumienie i bezpieczeństwo. Również z tego powodu pierwszy okres pandemii, kiedy placówka zawiesiła działalność, był niełatwy dla jej podopiecznych.

– Zdarza się, że bliscy osób z niepełnosprawnościami, mimo miłości oraz szczerych chęci, nie potrafią okazywać właściwej troski – wyjaśnia psycholog. – Owszem, zapewniają dach nad głową, ale nie umieją na przykład odpowiednio reagować na emocjonalne potrzeby uczestników naszych WTZ. Dlatego czas, kiedy warsztaty nie działały, dla wielu z nich był niełatwy. Nie chodzi tylko o relacje ze mną albo z terapeutami w poszczególnych pracowniach. Istotny jest także kontakt, który uczestnicy nawiązują między sobą. W tamtym czasie odbywałam z nimi liczne rozmowy telefoniczne. Terapeuci przywozili do ich domów materiały rękodzielnicze, powierzali zadania. To jednak nie to samo, co bezpośredni kontakt oraz możliwość uczestniczenia we wspólnym tworzeniu atmosfery tego miejsca. Okres pandemicznego zawieszenia uświadomił nam wszystkim, jak bardzo jesteśmy z sobą zżyci, wzajemnie sobie potrzebni. To był czas wielkiej tęsknoty.

Psycholog Patrycja Zarzeczna-Dampc twierdzi, że w okresie pandemii uczestnikom WTZ najbardziej brakowało bezpośrednich międzyludzkich kontaktów, fot.: Arkadiusz Śliwiński

W okresie pandemii wielu rzeczy w lubiatowskich warsztatach niczym nie dało się zastąpić. Na przykład spacerów z kijami po plaży, porannej gimnastyki i zajęć rehabilitacyjnych prowadzonych przez fizjoterapeutkę Sylwię Klaman. Wyjątkowe stają się też dni, kiedy w siedzibie WTZ świętowane są urodziny – zarówno każdego podopiecznego, jak i pracownika placówki. Albo obu w tym samym dniu.

Co roku, w kwietniu, fizjoterapeutka Sylwia Klaman świętuje w warsztatach swoje urodziny w tym samym dniu, w którym obchodzi je Agata, fot.: Arkadiusz Śliwiński

– W okresie pandemii kontakty społeczne uczestników WTZ, podobnie jak większości Polaków, przeniosły się do internetu. Jednak ci z nich, którzy w domach go nie mają albo nie mogą bądź nie potrafią obsługiwać komputera, zdani byli na całkowitą niemal izolację – zauważa Patrycja Zarzeczna-Dampc.

***

Aleksandra z powodzeniem uczestniczy w zajęciach pracowni komputerowo-poligraficznej. Nie tylko w niej świetnie sobie radzi. Jest pedantyczna, skupiona na zadaniach. Lubi dbać o siebie, układać puzzle i czytać książki. W weekendy zajmuje się siostrzenicą. Co roku wyjeżdża z rodziną na zagraniczne wakacje. Ostatnio była w Turcji. Marzy teraz o własnym telefonie komórkowym. Niecierpliwie czeka na chwilę, kiedy rodzice wyrażą zgodę na to, by go posiadała. Kobieta zazdrosnym i nieco kokieteryjnym okiem spogląda na Romana, kolegę z pracowni. Roman aparat komórkowy już ma. Otrzymał go, jako nagrodę, w jednym z gminnych konkursów fotograficznych. I z dumą mówi, że jego telefon kosztował aż trzysta złotych.

Aleksandra (stoi w drugim rzędzie po lewej) miło wspomina czas na planie zdjęciowym kampanii 1% Fundacji Anny Dymnej „Mimo Wszystko”, fot.: Magdalena Woch

Od trzech lat Aleksandra jest jedną z twarzy kampanii 1% Fundacji Anny Dymnej „Mimo Wszystko”. Spotkanie na planie zdjęciowym z Anną Dymną, Joanną Kulig, Agnieszką Więdłochą, Antonim Pawlickim i Andrzejem Bargielem wspomina niezwykle miło. Ale wyznaje skromnie:

– Nie, gwiazdą się nie czuję. Nie uważam, żebym była teraz sławna.

***

W okresie zimowo-wiosennym, a właściwie już z końcem jesieni, półki w przestronnym, jasnym holu siedziby WTZ zaczynają uginać się pod ciężarem większych i mniejszych ceramik, gobelinów, notesów, zdjęć albo świeczek zapachowych. Z kolei latem półki pustoszeją, ponieważ letnicy, którzy przyjeżdżają nad Bałtyk, bardzo chętnie kupują to rękodzieło. Szczególnie cenią sobie lubiatowską ceramikę. Popyt na nią stał się na tyle duży, że w warsztatach uruchomiono nie jedną, lecz dwie pracownie ceramiczne.

W okresie zimowo-wiosennym półki w przestronnym, jasnym holu siedziby WTZ zaczynają uginać się pod ciężarem rękodzieła, fot.: Arkadiusz Śliwiński

– Uczestnicy WTZ są bardzo zaangażowani w zajęcia  – mówi Iwona Kochan z pracowni gospodarczo-ogrodniczej, gdzie również wytwarzane jest rękodzieło. – Świadomość, że ich prace podobają się i są kupowane to dla nich spora nobilitacja. Dumę z siebie odczuwają nie tylko w warsztatach, ale też wśród najbliższych, którzy nierzadko nie doceniają ich potencjału albo nawet wstydzą się, że mają w rodzinie osobę z niepełnosprawnością.

***

Do brzegu Bałtyku w Lubiatowie dochodzi się ulicą Spacerową, tą samą, przy której usytuowany jest budynek Warsztatów Terapii Zajęciowej. Każdy, kto w miesiącach letnich udaje się w tę stronę, mija sklepik, gdzie można nabyć rękodzieło uczestników WTZ. Pieniądze pozyskane z tej sprzedaży przeznaczane są na zakup materiałów do pracowni, wycieczki do muzeów, kin, teatrów albo na warsztatowe inwestycje. Na przykład na piece do wypalania ceramiki. Pracownia komputerowo-poligraficzna wzbogaciła się ostatnio o specjalną drukarkę oraz prasę termotransferową. Dzięki tym urządzeniom powstają oryginalne nadruki na torby bądź T-shirty.

„Dzięki dostępowi do kultury uczestnicy naszych WTZ doznają wielu pozytywnych emocji i wzruszeń. Wszystkie te emocje wyrażają potem w wytwarzanym przez siebie rękodziele” – zauważa dyrektor Tomasz Gzowski, fot.: Arkadiusz Śliwiński

– Pomysł na sklepik to przede wszystkim zamiar stworzenia miejsca, w którym odbywa się trening sprzedaży, obsługi kasy fiskalnej oraz kontaktu z klientami – mówi Tomasz Gzowski. – W okresie pandemii sprzedaż prowadziła wyłącznie kadra warsztatów. Mam nadzieję, że tego lata to się zmieni i uczestnicy warsztatów znowu staną za ladą. Być może będą również oferowali letnikom kawę, ciastka, lody oraz inne wyroby spożywcze, jak to robili w minionych latach.

Sklepik z rękodziełem na ulicy Spacerowej w Lubiatowie, fot.: Arkadiusz Śliwiński

Dyrektor Oddziału Lubiatowo Fundacji Anny Dymnej „Mimo Wszystko” zauważa też szerszy wymiar warsztatowej aktywności artystycznej:

– Osoby z niepełnosprawnościami z niewielkich miejscowości zwykle nie mają szans na kontakt z kulturą. Dlatego każde wyjście do muzeum, kina czy teatru to dla naszych podopiecznych ogromne przeżycie. Starają się wtedy wyglądać jak najbardziej elegancko i rozumieją, że równie elegancko należy zachowywać się w miejscach publicznych. Dzięki dostępowi do kultury doznają wielu pozytywnych emocji i wzruszeń. Wszystkie te emocje wyrażają potem w wytwarzanym przez siebie rękodziele.

***

Arkadiusz Śliwiński ukończył technikum informatyczne. Od niedawna cieszy się małżeństwem i kilkumiesięcznym synem. W warsztatach najpierw był praktykantem. Jest jedynym terapeutą w lubiatowskim ośrodku. Twierdzi, że to – niemęskie pozornie – zajęcie nie tylko daje mu satysfakcję. Stało się również jego pasją. Pan Arek gra na pianinie, gitarze, perkusji. Jest członkiem orkiestry dętej Ochotniczej Straży Pożarnej Wierzchucino. Jego muzyczne umiejętności znakomicie wpisują się w pracę z uczestnikami WTZ.

Bożena w inscenizacji „Autoportretu dedykowanego dr Eloesse” meksykańskiej malarki Fridy Kahlo, fot.: Arkadiusz Śliwiński

Chociaż minęły już trzy lata, terapeuta ciągle ciepło wspomina czas, gdy na zajęcia do jego pracowni przychodził Marcin z autyzmem. Przyznaje, że poprawa stanu tego mężczyzny to zasługa całej kadry warsztatów, bo przecież placówka to jeden organizm. Jednak podczas zajęć w pracowni komputerowo-poligraficznej Marcin otworzył się szczególnie.

– Marcin był wycofany, milczał jak kamień – wspomina Arkadiusz Śliwiński. – Próbowałem na początku nawiązać z nim kontakt poprzez gry edukacyjne, posiłkowałem się muzykoterapią. Uważnie go obserwowałem. Po trzech miesiącach zaczął nawiązywać ze mną kontakt wzrokowy. Coraz częściej się uśmiechał. Z czasem potrafił nawet wybuchnąć śmiechem. Myślę, że Marcin otworzył się dzięki muzyce. Zdolny jest. Umie zaśpiewać każdą piosenkę, odgadnąć tytuł utworu po usłyszeniu zaledwie paru dźwięków. Dzisiaj jest innym człowiekiem. Niesamowicie się rozwinął.

***

Pomysł na udział w konkursie wejherowskiej fundacji „Esco” w niektórych uczestnikach WTZ budził umiarkowany entuzjazm. Sądzili, że nie wypadną dobrze w rolach postaci z obrazów malarskich mistrzów. Jednak końcowy efekt inscenizacji, którą sfotografował Arkadiusz Śliwiński, zaskoczył i zadowolił wszystkich. Agnieszka stała się „Dziewczyną z perłą” z portretu Jana Vermeera van Delfta, druga Agnieszka wcieliła się w XIX-wieczną „Cygankę rozmarzoną”, Bożena zaprezentowała się w „Autoportrecie dedykowanym dr Eloesse” meksykańskiej malarki Fridy Kahlo, Zofia i Adam zapozowali w „Miłośnikach” Rene Magritte’a, Agata wcieliła się w Sylvię von Harden z portretu Otto Dixa, Małgorzata zapozowała jako włoska szlachcianka Beatrice Cenci, którą sportretował Guido Reni, Piotr stał się „Mężczyzną w czerwonym turbanie” z obrazu Jana van Eycka, a Marek wystąpił jako „Chef Offer 2” irańskiego artysty Afarina Sajedi. Stroje do inscenizacji oraz stylizacje stworzyła Katarzyna Reschke, która kieruje pracownią rękodzieła artystycznego.

Zdjęcie „Spełnienia marzeń”, przedstawiające Zofię składającą urodzinowe życzenia Lidce, zajęło 2. miejsce w Ogólnopolskim Biennale Fot.ON im. Maćka Kosycarza, fot.: Arkadiusz Śliwiński

– Uwielbiam fotografować uczestników naszych warsztatów. Na ich zdjęciach zawsze dostrzegam autentyzm emocji – tłumaczy Arkadiusz Śliwiński.

W listopadzie ubiegłego roku terapeuta zajął 2. miejsce w Ogólnopolskim Biennale Fot.ON im. Maćka Kosycarza, w kategorii „Zdjęcia wykonane przez opiekunów i wolontariuszy placówek wsparcia”. Nagrodzona fotografia nosi tytuł „Spełnienia marzeń”. Widać na niej szczerą i wzruszoną twarz Zofii, która składa urodzinowe życzenia Lidce. Na poplenerową wystawę konkursu zakwalifikowało się także jego zdjęcie zatytułowane „Dumna Indianka”, które przedstawia Agnieszkę z zespołem Downa.

Wojciech Szczawiński

Może Cię zainteresować

Wesołych świąt Wielkiej Nocy

28.03.2024

Drodzy Podopieczni, Wolontariusze, Przyjaciele i Darczyńcy, wraz z Anną Dymną i Januszem Świtajem uśmiechamy się do Was ciepło. Bądźmy razem, by na świecie było trochę jaśniej. Spokojnych i radosnych świąt Wielkiej Nocy.

Dołącz do newslettera