fbpx

Aktualności

Życie jest fantastyczne

15.02.2019

Twierdzi, że śpiewanie to jej druga albo nawet pierwsza natura. W koncercie finałowym 13. Festiwalu Zaczarowanej Piosenki wystąpiła solo i w duecie z Anią Karwan. Zwyciężyła. Rok później oklaskiwano ją podczas 55. Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu.

Rozmowa z Pauliną Gruszecką, wokalistką

– 12 lat temu wystąpiła Pani w „Szansie na sukces”, startowała też w innych konkursach. Dlaczego więc zgłoszenie do Festiwalu Zaczarowanej Piosenki wysłała dopiero w wieku 30 lat?

– To nie tak. Znajomi wspominają, że zgłosili mnie do pierwszej edycji tego festiwalu, w 2005 roku. Ale się do niego nie zakwalifikowałam.

– Należało wziąć przykład z innych i próbować ponownie.

– Przez te wszystkie lata obserwowałam festiwal, kibicowałam znajomym ze Studia Integracji Krzysztofa Cwynara, którzy w nim śpiewali. Ale, kiedy miałam dwadzieścia kilka lat, straciłam jakoś ochotę na udział w konkursach wokalnych.

– Dlaczego?

– Przede wszystkim męczyła mnie i niesmaczyła sztucznie kreowana presja na rywalizację. Skutek tego był taki, że spoglądano na siebie „wilkiem”. Zero naturalności, za to sporo udawanej życzliwości. „Podkręcanie” tego rodzaju emocji – zarówno przez organizatorów, jak i uczestników – bardzo mi nie odpowiadało. Nawet jeśli odnosiło się sukces, był on trochę mdły, cieszył nie do końca. To nie jest zgodne z moją naturą, pozostaje w kontrze ze sposobem w jaki traktuję śpiewanie.

– Jednak, przed dwoma laty, wysłała Pani zgłoszenie do Festiwalu Zaczarowanej Piosenki.

– Znajomi mnie „piłowali”. Namawiali: „No weź, nie wygłupiaj się… W końcu się zgłoś!”. Pomyślałam: ja, stara baba, znowu mam startować w konkursie – trochę wstyd. Ostatecznie machnęłam ręką i wysłałam nagranie.

Z Anią Karwan na finałowej scenie 13. Festiwalu Zaczarowanej Piosenki, fot.: Magdalena Rzymkowska

– Wrażenia jakie?

– Bardzo mnie zaskoczyły. Na plus. Naprawdę. W tym konkursie nie tyko szanuje się ludzi. Również ludzie wzajemnie szanują siebie. Oczywiście, tylko raz brałam w nim udział. Wydaje mi się jednak, że od początku niepisaną zasadą Festiwalu Zaczarowanej Piosenki jest to, że jego organizatorzy oraz uczestnicy są dla siebie dobrzy. W trakcie tygodniowych warsztatów, które poprzedzały koncert finałowy na krakowskim Rynku, odnosiłam również wrażenie, że wszyscy celebrujemy ten cenny czas.

– To znaczy?

– Trudno tę atmosferę wyrazić słowami. Przypomina ona fantastyczny wyjazd integracyjny, podczas którego ludzie cieszą swoją obecnością. Oczywiście, koncert w Krakowie poprzedzają profesjonalne, intensywne zajęcia wokalne. Ale nie są one źródłem stresu. To urzeka. Można się wiele nauczyć. Poczułam też, że nawet jeśli w przyszłości nie będę mogła ponownie startować w tym festiwalu i brać udziału w warsztatach, to prywatnie przyjadę do Krakowa. Zrobię to tylko dlatego, by pobyć w tej „zaczarowanej” atmosferze. Albo po to jeszcze, żeby dać „kopa” nowym uczestnikom, którzy czują się niepewnie. Chciałabym podzielić się z nimi własnym doświadczeniem. Wiem, jak to jest. Też przechodziłam przez okres wahań, w którym moje marzenia trochę się „przykurzyły”. Naprawdę pragnęłabym, by o tym niezwykłym festiwalu usłyszało jak najwięcej utalentowanych muzycznie osób z niepełnosprawnościami i żeby odważyły się wysłać zgłoszenie. To może zmienić ich życie. Poza tym wspomnienia są piękne.

– Czasami przekonać kogoś nie jest łatwo. Nawet wtedy, gdy ma się mocne argumenty.

– Przede wszystkim samemu sobie należy dawać szansę. Trzeba otwierać się na świat, wychodzić do ludzi. Narzekanie, zamykanie się w sobie do niczego nie prowadzi.

– Zwycięstwo w 13. Festiwalu Zaczarowanej Piosenki zapewniło Paulinie Gruszeckiej występ w opolskim amfiteatrze…

– Moje wielkie marzenie spełniło się. Było cudownie.

Obecnie z mężem, Bartoszem, nagrywa płytę

– A jak przyjęto w Opolu fakt, że porusza się Pani z laską?

– Nikt nie zwracał na to uwagi. Ot co, jedni wychodzili na scenę w okularach, jedni w spodniach albo marynarkach, a ja miałam laskę. W żaden sposób nie czułam się osobliwie. Z każdej strony wyczuwałam dobrą energię: i od producentów, i gwiazd. Śpiewałam późno, po dwudziestej trzeciej. Adrenalina, która we mnie buzowała, dawała potężnego, energetycznego „kopa”. Gigantyczna przyjemność… Zdarzyła się też zabawna sytuacja. Niewiele osób o niej wie. W dniu koncertu scena amfiteatru wyłożona została dość śliską wykładziną. Nawet niektóre panie występujące w szpilkach miały problem z poruszaniem się. Moja sytuacja przedstawiała się jeszcze gorzej. Doszłam do wniosku, że najrozsądniej będzie, jeśli zaśpiewam boso. Nie wiedziałam tylko, czy to „przejdzie”. Z jednej strony – elegancka, czarna sukienka, kunsztowny makijaż, z drugiej – śpiewanie bez butów w koncercie transmitowanym niemal na cały świat.

– Udało się?

– Było super. Produkcja nie robiła problemów. Wyszłam na scenę z moim Bartkiem i zaśpiewałam „Jest fantastycznie”. Ten utwór wykonywałam też w finale 13. Festiwalu Zaczarowanej Piosenki. W pełni identyfikuję się z jego tekstem. Życie naprawdę jest fantastyczne.

– W tym samym dniu, 9 czerwca, odbywał się też koncert finałowy 14. Festiwalu Zaczarowanej Piosenki. Zamiast wrócić do domu w Aleksandrowie Łódzkim, następnego wieczora znalazła się Pani na krakowskim Rynku Głównym.

– Chciałam zobaczyć koncert „Każdy jest komuś potrzebny”, z udziałem finalistów i laureatów ubiegłorocznej  edycji festiwalu, który kończył 15. Ogólnopolskie Dni Integracji „Zwyciężać Mimo Wszystko”. Z Opola wyjechaliśmy z Bartkiem bardzo późno. Na miejsce dotarliśmy o czwartej rano. Czułam zmęczenie. Nie wyobrażałam sobie jednak, że tego wieczora może mnie nie być na Rynku w Krakowie.

– Niedawno, z mężem, wystąpiła Pani w pierwszej edycji talent show telewizji Polsat „Śpiewajmy razem. All Together Now”. Dotarliście do ścisłego finału.

– Mamy z tego powodu wielką satysfakcję.

– I co dalej?

– Nagrywamy z Bartkiem pierwszą płytę. Jej produkcją zajmuje się Rafał Stępień, który był również producentem ostatniego krążka Zbigniewa Wodeckiego. To przedsięwzięcie pochłania nam teraz dziewięćdziesiąt dziewięć procent czasu. Nie wiem, jak potoczyłoby się moje życie, gdyby nie fakt, że na którymś z konkursów w okresie liceum spotkałam pana Krzysztofa Cwynara. W jego łódzkim Studiu Integracji zaczęłam śpiewać niemal codziennie, pracowałam nad swoim warsztatem wokalnym. To, że przełamałam się i wysłałam zgłoszenie do Festiwalu Zaczarowanej Piosenki, organizowanego przez Fundację Anny Dymnej „Mimo Wszystko”, też miało ogromne znaczenie. Dzięki temu konkursowi nabrałam odwagi, dostałam „wiatru w żagle”. Dlatego chciałabym, żeby inni poszli w moje ślady. Festiwal Zaczarowanej Piosenki nie jest przecież konkursem dla wybranych albo ludzi, którzy odnieśli wielkie sukcesy wokalne. Każdy ma w nim szansę na zwycięstwo, jeśli potrafi śpiewać.

                                                                                                 Rozmawiał Wojciech Szczawiński

Poznaj szczegóły tegorocznej edycji festiwalu

 

Może Cię zainteresować

Magiczna więź

21.11.2024

Gośćmi jutrzejszego programu „Anna Dymna – Spotkajmy się” będą genetyczni bliźniacy: Krzysztof Włostowski i Agnieszka Peglan-Goszka. Pan Krzysztof chorował na ostrą białaczkę szpikową.

Kobieta stoi na scenie. Widoczna jest od pasa w górę. Ma długie blond włosy i nosi okulary. Ubrana jest w białą koszulkę z wzorami kwiatów i szary fartuszek w podobne wzory. Mówi coś do mikrofonu umieszczonego na statywie przed nią. Kobieta w prawej ręce ma teczkę, a na lewej przewieszony duży wiklinowy koszyk. W koszyku są kolorowe kwiaty. W tle czarna kurtyna. Przypięte są do niej wycięte papierowe wzory w jesiennej tematyce.

Odczarowywanie niepogody

19.11.2024

Wczorajsze przedpołudnie spędziliśmy w podkrakowskiej „Dolinie Słońca”. Dzieliliśmy się poezją. Kolejna edycja wierszobrania zaowocowała pięknymi, zabawnymi, ale i wzruszającymi słowami. Wraz z gośćmi z zaprzyjaźnionych ośrodków oraz szkół skutecznie odczarowaliśmy niepogodę za oknami.

Dołącz do newslettera