fbpx

Aktualności

Szybciej, wyżej, mocniej

21.05.2017

Andrzej Grygierczyk – dziennikarz, publicysta i komentator (w zawodzie od blisko 40 lat). Był wieloletnim redaktorem naczelnym dziennika „Sport”, kierował też działami sportowymi w innych gazetach. Zajmuje się przede wszystkim tematyką piłki nożnej, podnoszenia ciężarów oraz zapasów.

– Relacjonował Pan kilkadziesiąt wydarzeń sportowych rangi mistrzostw Europy i świata, a także igrzyska w Moskwie, Seulu, Barcelonie, Atlancie, Sydney i Atenach. Czy w tym bogatym dorobku dziennikarskim jest chociaż jedna paraolimpiada?

– Nie ma żadnej.

– Wychodzi na to, że sport osób z niepełnosprawnościami nie leży w kręgu zainteresowań dziennikarzy?

– To nie tak. Igrzyska olimpijskie to impreza wielodniowa, podobnie jak następująca po nich paraolimpiada. Trudno wyobrazić sobie redakcję, szczególnie prasową, która zniosłaby finansowe koszty obsługi obu tych wydarzeń. W sumie zajmują one przecież miesiąc z okładem, biorąc pod uwagę na przykład czas na dojazd w odległe miejsce świata. Inna rzecz, że dokonania sportowców z niepełnosprawnościami nie mają – przynajmniej w Polsce – zbyt długiej tradycji.

– Do niedawna o tych dokonaniach właściwie nie wspominano.

Andrzej Grygierczyk, fot.: Arkadiusz Ławryniec

– Poniekąd wynikało to również z tego, że nasza świadomość względem ludzi z dysfunkcjami była mocno ograniczona. Ich sport kojarzono bardziej z rehabilitacją i terapią niż z wyczynem, ciężką pracą na treningach, biciem rekordów albo medalami. Zresztą problem ma szerszy wymiar. Przecież, w porównaniu do społeczeństw zachodnich czy skandynawskich, jesteśmy mocno uwstecznieni w postrzeganiu ludzi  niepełnosprawnych. Nie tylko w aspekcie sportu. To się powoli zmienia. Nie dalej niż dwa albo trzy tygodnie temu czytałem w jednej z gazet obszerny, dwukolumnowy tekst o Rafale Wilku, znakomitym żużlowcu, który uległ na torze poważnemu wypadkowi, a obecnie jest mistrzem paraolimpijskim.

– Przyzna Pan, że sukcesy niepełnosprawnych mistrzów sportu są traktowane po macoszemu.

– Żyjemy w parszywych czasach. Bez względu na to, czy dziennikarz pracuje w mediach mainstreamowych, czy pobocznych, zawsze musi zadawać sobie pytanie, czy dany temat się sprzeda. Proszę zauważyć, że nawet media publiczne, obarczone tak zwaną misyjnością, jakoś niezbyt garną się do tego, żeby promować sport osób niepełnosprawnych. A jeśli już się to robi, to zawsze tylko niejako przy okazji, na zasadzie przebitek, dokładek i tak dalej. To skutek obecnego we współczesnych redakcjach wyścigu na słuchalność, oglądalność albo sprzedaż gazetowego nakładu. Oczywiście, każdy dziennikarz powinien posypać głowę popiołem. Z drugiej strony – rynek medialny jest bezwzględny. Na przykład redakcje prasowe walczą teraz już nie o wzrost sprzedaży, lecz o powstrzymanie jej tendencji spadkowych.

– Wielki sport to także nadużycia.

– Niestety. Zjawisko dotyczy również gwiazd paraolimpiad, o czym mogliśmy się przekonać chociażby podczas igrzysk w Soczi, Londynie i Rio de Janeiro.

– Skąd to całe zło?

Poranna rozgrzewka rugbistów podczas ubiegłorocznych Ogólnopolskich Dni Integracji „Zwyciężać Mimo Wszystko”, fot.: Gabriela Szewczyk

– Przyczyny są banalne. W sporcie przez duże „s” mamy do czynienia z dużymi bądź gigantycznymi pieniędzmi. Jest też coś takiego jak pogoń za sławą, prestiżem. Próżność oraz chore ambicje unicestwiają każdą, nawet najbardziej wzniosłą ideę. To dotyczy zarówno zawodników sprawnych, jak i niepełnosprawnych.

– Przykro tego słuchać. Chcemy przecież wierzyć w idee fair play.

– Sport ma różne wymiary. Jest wartością samą w sobie. Świadczy o tym fakt, że coraz więcej Polaków korzysta z klubów fitness, uczęszcza na siłownie albo biega. Nie chodzi tu jedynie o sferę fizyczną i współzawodnictwo. W czasie wysiłku uwalniają się przecież endorfiny nazywane hormonami szczęścia. Dzięki uprawianiu sportu przełamujemy też w sobie bariery, z czego czerpiemy satysfakcję i co przekłada się na nasze codzienne funkcjonowanie. Sam akt podejmowania tej walki jest piękny. Przecież wyczyn stanowi jedynie wierzchołek, jest marginesem pośród wszystkich ludzi, którzy bawią się i cieszą sportem. Również w skali osób niepełnosprawnych, które uprawiają różne dyscypliny. W tej masie ludzi idee nowożytnego olimpizmu barona Pierre’a de Coubertina wciąż są aktualne. W aspekcie ich sportowych pasji nieprzemijające staje się również łacińskie motto igrzysk olimpijskich: „Citius, altius fortius”, czyli „Szybciej, wyżej, mocniej”. Z autopsji znam tę radość. Obecnie systematycznie gram w tenisa. W przeszłości, jako szef Klubu Dziennikarzy Sportowych, koordynowałem mecze dziennikarskiej drużyny w piłce nożnej. Sport jest pełnym radości lekarstwem na wszystko.

– Śledzi Pan projekty fundacji „Mimo Wszystko”? 3 i 4 czerwca odbędą się kolejne Ogólnopolskie Dni Integracji „Zwyciężać Mimo Wszystko” oraz finał Festiwalu Zaczarowanej Piosenki.

– Jestem entuzjastą telewizyjnych programów „Anna Dymna – Spotkajmy się”. Z wielką przyjemnością obserwuję też relacje z Festiwalu Zaczarowanej Piosenki. Uważam, że Ogólnopolskie Dni Integracji „Zwyciężać Mimo Wszystko” na krakowskim Rynku Głównym mają społecznie wymiar znacznie szerszy niż zdaje się to na pierwszy rzut oka. Nie jest to projekt adresowany do ludzi niepełnosprawnych. Inspirować powinien każdego.

Rozmawiał Wojciech Szczawiński

 

Może Cię zainteresować

Podnosić na duchu

25.04.2024

Gościnami jutrzejszego programu „Anna Dymna – Spotkajmy się” będzie Patrycja Łatka z mamą Urszulą. Pani Patrycja, tegoroczna maturzystka, mimo zmagań z artrogrypozą, jest obiecującą sportsmenką.

„Dolina” przyciąga dobrych ludzi

19.04.2024

„Słowo »podopieczny« oznacza, że ktoś znajduje się pod naszą opieką. Musi więc być ważny w naszym postrzeganiu, rozbudzać w nas serdeczne odruchy, zrozumienie, głęboką zdolność do współodczuwania. Taka opieka to szczególna troska o psychiczny oraz fizyczny dobrostan drugiego człowieka” – zaznacza Małgorzata Cebula, wicedyrektorka ośrodka terapeutyczno-rehabilitacyjnego „Dolina Słońca” w Radwanowicach.

Dołącz do newslettera