fbpx

Aktualności

I zapomnij, że jesteś…

07.06.2017

„Tylko miłość” – kiedy Anna Dymna pisała scenariusz wieczornego koncertu, który wieńczył 14. Ogólnopolskie Dni Integracji „Zwyciężać Mimo Wszystko”, nie wyobrażała sobie, by mógł on mieć inny tytuł. „Hymn do Miłości”, a także słowa poezji ks. Jana Twardowskiego w najprostszy i najwłaściwszy sposób opisywały sytuację bohaterów wydarzenia.

Gdy w minioną niedzielę, późnym wieczorem, na krakowskim Rynku Głównym, wybrzmiało „Życie cudem jest”, w wykonaniu Joanny Kulig, Justyny Schneider oraz laureatów Festiwalu Zaczarowanej Piosenki, Anna Dymna podkreśliła:

– Życie naprawdę jest cudem, skarbem bezcennym, szansą…

Współprowadzący koncert Piotr Polk zauważył jednak, że jest ono takie nie dla wszystkich. Bywa przecież, że życie rzuca przed nami ogromne wyzwania, doświadcza cierpieniem, kalectwem, chorobami, bezradnością. I wtedy jedynym ratunkiem staje się miłość, bezgraniczne poświęcenie jednego człowieka dla drugiego. Tę więź ksiądz Jan Twardowski opisał słowami: „I zapomnij, że jesteś, gdy mówisz, że kochasz”.

– Dziś poznamy opiekunów, przyjaciół osób niepełnosprawnych często upokarzanych przez los, przez rzeczywistość, ubóstwo, prawa. Tym koncertem chcemy oddać im hołd, zwrócić godność, pokazać, jak są ważni, potrzebni i niezwykli – zapowiedział Piotr Polk.

Koncert dał ogrom wrażeń i Witkowi, i jego mamie, fot.: Anna Osetek

Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący.
Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę,
a miłości bym nie miał, byłbym niczym.

Witek

Mężczyzna ma 28 lat. Jest upośledzony intelektualnie. Od śmierci męża pani Maria samotnie wychowuje syna. Mieszkają w popegeerowskich czworakach. Witek często chorował, uciekał z domu, godzinami wystawał na przystanku autobusowym. Czuł się bardzo samotny. Sytuacja zmieniła się, gdy, przed dwoma laty, trafił do Warsztatów Terapii Zajęciowej, wybudowanych przez Fundację Anny Dymnej „Mimo Wszystko”, w nadbałtyckim Lubiatowie.

– Łatwo nie jest – mówiła o swojej sytuacji pani Maria. – Nie ma pracy, nie ma pieniędzy, nikt nie pomaga. Trudno żyć, a trzeba, bo są dzieci, które same sobie nie poradzą. To wielkie szczęście, że w Lubiatowie powstały takie warsztaty. Witek wreszcie odnalazł tam przyjaciół, uczy się kontaktować z innymi, coraz częściej wykonuje polecenia instruktora. Jest mi lżej.

Patrycja Zarzeczna, która w lubiatowskich WTZ jest psychologiem, opowiedziała o losie takich osób jak Witek:

– To często samotni, izolowani ludzie, funkcjonujący na obrzeżach życia. Czują się nikomu niepotrzebni. Rodziny często nie mogą lub nie potrafią zapewnić im rehabilitacji, pomocy psychologicznej. Podczas zajęć w naszych warsztatach odkrywają, że coś potrafią, że ktoś ich docenia, że są komuś potrzebni. Wtedy zmienia się ich życie… Ich opiekunów też.

Miłość – jest wcześniej niż Życie
Trwa dłużej niż Śmierć – jest Stworzenia
Pierwszym Aktem – głównym Aktorem
Na scenie, jaką jest Ziemia.

„Kochamy się. Dlatego nasze życie jest niezwykłe i piękne”– mówiła pani Joanna; dla rodziny zaśpiewała Joanna Kulig, fot.: archiwum fundacji

Kinga

Kobieta cierpi na dziecięce porażenie mózgowe, całe życie porusza się na wózku. Mieszka z mamą (na drugim piętrze w niewielkim mieszkaniu). Jej ojciec nie mógł pogodzić się z kalectwem dziecka. Znęcał się nad żoną i córką. Od czasu rozwodu nie utrzymuje z nimi kontaktu (80% mężczyzn w Polsce opuszcza rodziny, gdy pojawia się w nich niepełnosprawne dziecko).

– To nie wózek był moim największym życiowym problemem czy trudnością, ale właśnie ojciec – opowiadała Kinga.

Kinga i jej mama – pani Maria, która zmaga się z chorobą nowotworową, są dla siebie jedynymi opiekunkami. Utrzymują się z emerytury (854 zł), renty socjalnej (724 zł) i zasiłków pielęgnacyjnych (po 153 zł). Od państwa innej pomocy nie mają.

– Córka jest całym sensem mojego życia – opowiadała pani Maria. – Razem płaczemy, razem się śmiejemy, czujemy, walczymy. Choć życie bywa trudne, łapiemy wszystkie dobre promyki, jakie się zdarzają.

Wózek nie był największym problemem Kingi, fot.: archiwum fundacji

Miłość jest wszystkim, co istnieje
To wszystko, co o niej wiemy;
Wystarczy – ciężar wozu musi
Stosowny być do kolein.

Joanna i Michał

Są młodymi rodzicami 10-letniej Łucji z zespołem Downa i 7-letniego Adasia z autyzmem. Ponadto ich córka, w wieku siedmiu miesięcy, przeszła poważną operację serca.

– Od strony psychologicznej nikt się nami nie zajął – mówiła pani Joanna. – O wszelkie przywileje od państwa walczyliśmy sami, napotykając na wiele absurdów systemu. Często nasze starania o świadczenia i dotacje rozbijały się o nieugięte przepisy. Płacimy za to drogo. Często jestem sama z dziećmi. Michał, by nas utrzymać, musi wyjeżdżać. To bolesne rozłąki. Leczę depresję, a teraz zmagam się z bolesną chorobą stawów. Ale kochamy się. Dlatego nasze życie jest niezwykłe i piękne.

Stanisława Celińska z zespołem, fot.: archiwum fundacji

Danuta, Magda, Grzegorz

– Gdy urodziłam Grzesia i nie podano mi go do karmienia, poczułam niepokój – wspominała 76-letnia pani Danuta. – W końcu przyszła pielęgniarka. Powiedziała: „Urodziła pani debilka. Trzeba go bardzo kochać. Ale, na szczęście, takie dzieci krótko żyją. Nikt ze mną więcej nie rozmawiał.

Trzy lata temu zmarł ukochany małżonek pani Danuty. Dzisiaj Grzegorz ma 40 lat. Jego 45-letnia siostra, Magda, cierpi na padaczkę poszczepienną lekooporną (wskutek częstych ataków jest upośledzona intelektualnie w stopniu umiarkowanym).

– Starałam się dowiedzieć, co będzie z moimi dziećmi, gdy mnie zabraknie. Niestety, państwo nie może mi dzisiaj niczego zagwarantować. Nawet nie wiem, czy moje dzieci trafią do jednego domu opieki, czy nie zostaną rozdzielone.

Nie próbuj mówić o miłości,
Bo ona w słowach się nie mieści.
Jest jak wiatr: cichy, niewidzialny,
Co tylko czasem zaszeleści.

Maria i Krzysztof

W tym roku przypada ich 40. rocznica ślubu. 61-letnia Maria choruje na cukrzycę typu pierwszego. Mimo intensywnego leczenia, w 1980 roku – w ciągu jednej nocy – straciła wzrok. Ma amputowaną stopę i wszczepione endoprotezy w obu stawach biodrowych. Krzysztof (62 l.) od dziewiętnastego roku życia również walczy z cukrzycą. Po trzynastu latach pojawiły się pierwsze powikłania: stopa cukrzycowa, amputacja, proteza, neuropatia, nadciśnienie i niewydolność nerek. Obecnie jest na hemodializach. Walcząc o druga stopę, musiał zrezygnować z pracy. Małżonkowie mają tylko siebie.

W tym roku państwo Maria i Krzysztof będą świętować 40. rocznicę ślubu, fot.: Anna Osetek

– Radzimy sobie sami. Życie z chorobą i ciągłe ciosy zaprawiły nas w boju – opowiadała pani Maria. – Krzysztof jest cierpliwy, wytrzymały, pracowity. Pomaga we wszystkim. Podziwiam go. Widzę, jak cierpi i nigdy nie narzeka.

– A Marysia potrafi zrobić w domu wszystko: pierze, gotuje, sprząta, nawet nawlecze igłę i przyszyje guzik – nadmienił pan Krzysztof. – Mimo protez i ślepoty, jest bardzo aktywna. Jest niezwykła, zadbana, kochana.

– Jesteście dla siebie opiekunami. Czy dostajecie z tego tytułu jakiś dodatek opiekuńczy? – zapytała Anna Dymna.

– Chyba nam się nie należy. Jesteśmy niepełnosprawni. Gdyby się należał, to pewnie byśmy go dostawali. Nie wiem dokładnie. Nie mamy możliwości biegać za tym. Musimy walczyć o nasze życie i szczęście.

Podziękuj za cierpienie
Czy umiesz czy nie umiesz
Bez niego nigdy nie wiesz
Ile miłość kosztuje

Krystyna i Paweł

Siedemnaście lat temu Paweł zaczął umierać. Nie umiano postawić diagnozy, nie dawano mu żadnej szansy. Jego mama i tata zebrali pieniądze. Chłopak mógł wyjechać do USA. Operacja, badania… Stwierdzono, że dwa mięśnie w lewej ręce Pawła jeszcze pracują. Trzeba tylko ćwiczyć. Pieniądze się jednak skończyły. Paweł wrócił do Polski. Aby zapewnić synowi dalszą opiekę, rodzice sprzedali dom.

„Każdy, najmniejszy ruch syna to radość, która uruchamia we mnie ogromne siły” – twierdzi pani Krystyna, fot.: archiwum fundacji

– Musieliśmy natychmiast zorganizować rehabilitację Pawła w kraju, by niczego nie zaprzepaścić – mówiła pani Krystyna. – Musimy uruchomić syna, żeby chociaż ruszał jedną ręką. Stanie się wtedy bardziej samodzielny. Mąż jest po trzech zawałach, ma bypassy, standy. Obecnie przechodzi chemioterapię, walczy z chorobą nowotworową. Nie może już pomagać jak kiedyś. Każdy, najmniejszy ruch syna to radość, która uruchamia we mnie ogromne siły. Gdy Paweł będzie mógł sam uruchomić komórkę, coś napisać na komputerze, kierować joystickiem, to będę już spokojna, niczego się nie będę bała… Nawet starości i śmierci.

– Mama zastępuje mi nogi, ręce, kilka razy w nocy musi mnie dźwigać – dodał Paweł. – Ma chory kręgosłup, przepuklinę szyjną i lędźwiową, zwichnięty bark. Ale nie idzie na operację, bo nie chce mnie zostawić.

Miłość wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje,
Tak więc trwają wiara, nadzieja i miłość, te trzy:
z nich zaś największa jest miłość.

Dla bohaterów koncertu „Tylko miłość” zaśpiewali: Janusz Radek, Natalia Kukulska, Joanna Kulig, Stanisława Celińska i Robert Janowski. Wieczór zakończył nie tylko utwór „Jeszcze w zielone gramy”, ale też piosenka „Zacznij od Bacha” – dla uczczenia pamięci Zbigniewa Wodeckiego.

Robert Janowski, fot.: archiwum fundacji

– Tylko miłość… Ona zawsze nam zostaje, ratuje, daje siły… Jest wszystkim, co istnieje. Nie wstydźmy się jej: i wtedy, gdy jej potrzebujemy, i wtedy, gdy ją dajemy. Jaką miłość ma siłę, zobaczyliśmy dzisiaj. A ci ludzie, którzy ją dają najsłabszym, chorym i cierpiącym, sprawiają, że nasz świat staje się lepszy. Pomagajmy im, jak tylko potrafimy, by ich życie mogło być łatwiejsze i by nigdy nie byli sami – namawiała ze sceny Anna Dymna.

Organizatorzy

Partner

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Dofinansowano ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.

HONOROWY PATRONAT MAŁŻONKI PREZYDENTA RP PANI AGATY KORNHAUSER-DUDY

Komitet honorowy

Patroni medialni

Sponsor

Partnerzy

Może Cię zainteresować

Podnosić na duchu

25.04.2024

Gościnami jutrzejszego programu „Anna Dymna – Spotkajmy się” będzie Patrycja Łatka z mamą Urszulą. Pani Patrycja, tegoroczna maturzystka, mimo zmagań z artrogrypozą, jest obiecującą sportsmenką.

„Dolina” przyciąga dobrych ludzi

19.04.2024

„Słowo »podopieczny« oznacza, że ktoś znajduje się pod naszą opieką. Musi więc być ważny w naszym postrzeganiu, rozbudzać w nas serdeczne odruchy, zrozumienie, głęboką zdolność do współodczuwania. Taka opieka to szczególna troska o psychiczny oraz fizyczny dobrostan drugiego człowieka” – zaznacza Małgorzata Cebula, wicedyrektorka ośrodka terapeutyczno-rehabilitacyjnego „Dolina Słońca” w Radwanowicach.

Dołącz do newslettera